TransInfo

Inspektorzy z pomocą policji musieli szukać wyłącznika tachografu. W takim miejscu jeszcze go nie wiedzieli

Ten artykuł przeczytasz w 2 minuty
|

28.06.2021

O tym, że w ciężarówce jest magnes, inspektorzy z oddziału w Katowicach byli przekonani niemal od samego początku kontroli. Odnalezienie urządzenia nie było jednak takie proste.

Inspektorzy zatrzymali ciężarówkę na drodze krajowej nr 94. Gdy poprosili o dokumenty, kierowca, który był równocześnie przedsiębiorcą prowadzącym firmę transportową, przedstawił im kwity, które nie odnosiły się do tego transportu.

Przez dłuższy czas nie chciał współpracować. W końcu pokazał inny dokument.

Dane w nim zawarte wskazały inspektorom z kolei, że od miejsca załadunku do miejsca zatrzymania pojazdu najkrótsza trasa to ponad 220 km, a tachograf zarejestrował w tym czasie jedynie 191 km” – czytamy w opisie kontroli.

Wyposażenie obowiązkowe?

W tym momencie przedstawiciele Inspekcji Transportu Drogowego mieli pewność, że kierowca stosował wyłącznik tachografu. Trudno jednak było go odszukać. Właściciel pojazdu zapewniał, że wyrzucił urządzenie, inspektorzy nie chcieli mu jednak dać wiary, po wcześniejszych próbach oszustwa.

Wezwali na pomoc policję. Wzmocniony skład trafił w końcu na wyłącznik. I to nie byle w jakim miejscu. Jak wie każdy kierowca, w samochodzie jeżdżącym po polskich drogach obowiązkowo musi się znaleźć gaśnica. Jednak z pewnością nie taka.

Kierowca kontrolowanej ciężarówki do swojej przyczepił bowiem właśnie wspomniany wyłącznik – jak podaje Inspekcja, był on “elementem uchwytu węża”.

Mężczyzna do ostatniej chwili bronił się przed słusznie mu się należącym mandatem. Gdy służby poprosiły go o okazanie gaśnicy, podając ją zerwał uchwyt z magnesem. Zrobił to jednak tak nieudolnie, że nie uszło to uwadze inspektorów.

Efekt? Mandat w wysokości 10 tys. zł oraz skierowanie sprawy do prokuratury.

Fot. katowice.witd.gov.pl

Tagi