Przedsiębiorstwa żeglugi śródlądowej zacierają ręce i, jak mówi manager z Danser Michel Bot, z radością spoglądają na wprowadzane właśnie belgijskie opłaty drogowe. To szansa, aby zaoferować usługi alternatywne dla drogowego transportu na południe Belgii.
Znaki informacyjne stoją na granicy od dawna, podobnie jak mostki do kontroli automatycznej. Jednak dopiero w piątek 1. kwietnia zrobi się poważnie: to właśnie wtedy Belgia wprowadza opłaty drogowe zależne od odległości. Pojazdy ciężarowe od 3,5 t muszą być wyposażone w sprawne urządzenie satelitarne On-Board Unit (Obu), które rozpoznaje wszystkie drogi w kraju. Kierowcy muszą je włączać, jak tylko ruszają w drogę po Belgii – także na odcinkach, które nie są płatne.
Stawka za przejechany kilometr naliczana jest wg klasy wagowej pojazdu: 3,5-12 t, 12-32 t i powyżej 32 ton, wg spełnianej normy euro oraz wg rodzaju drogi. Na przykład 40-tonowy pojazd ciężarowy, o klasie euro III, na drogach szybkiego ruchu Flandrii, Walonii i Brukseli zapłaci 0,18 euro za kilometr. Na innych drogach stolicy byłoby to 0,27 euro/km. Nowy system opłat drogowych zastąpi oparte o czas jazdy Eurowiniety.
Belgijski Instytut Transportu Drogowego i Logistyki (ITLB) obliczył dodatkowe koszty wynikające z wprowadzenia opłat. Ogólne koszty ładunków wzrosną średnio o 7,9%, a za ładunku drobnicowe o 8%. Dla Brukseli, gdzie wszystkie drogi są płatne, ITBL spodziewany jest wzrost o 12,4%. Oznacza to, że firmy będą musiały podnieść ceny.
Dodatkowych kosztów nie unikną także zagraniczne przedsiębiorstwa, które regularnie operują w Belgii. Holenderska organizacja ds. transportu i logistyki – TLN – szacuje dla swoich członków dodatkowe wydatki na poziomie 60 milionów euro rocznie.