O północy znikną kontrole na granicach z UE. Prawie dwie trzecie Niemców na wschodzie kraju są zdania, że otwarcie granic nastąpi za wcześnie – pisze nasz korespondent z Berlina
Na moście łączącym Frankfurt i Słubice od kilku dni znudzeni pogranicznicy nie biorą nawet do ręki dowodów osobistych czy paszportów kierowców. „Co za upadek etyki zawodowej!” – oburza się niemiecka prasa.
– Wiemy, kogo kontrolować – mówi otwarcie jeden z niemieckich strażników, gdy pytam, dlaczego nie interesuje go mój dowód.Media w Niemczech pełne są informacji o tym, co się stanie w nocy z czwartku na piątek. Największe poruszenie panuje w przygranicznych miastach.
– Jedni biegną do sklepów i kupują urządzenia alarmowe, bo boją się złodziei. Dużo jest też tych, którzy się cieszą, że nie będzie już trzeba czekać na granicy i pamiętać o dokumentach – mówi Michael Kurzwelly, honorowy burmistrz Słubfurtu, miasta po obu stronach Odry, które grupa zapaleńców widzi jedynie oczami wyobraźni.
Słubfurt ma już ponad setkę obywateli, dwie ulice o takiej nazwie, symboliczny mur miejski, jeden klub, burmistrza i własny hymn, który już za kilka godzin rozbrzmiewać będzie na moście łączącym obie dzielnice Słubfurtu: Słubice i Frankfurt.
W piątek przez jeden dzień kursować będzie autobus miejski. W przyszłości oba miasta może połączyć linia tramwajowa. Przeciw temu projektowi opowiedzieli się już jednak w referendum mieszkańcy Frankfurtu. – Spróbujemy znowu – zapowiada Martin Patzelt, burmistrz Frankfurtu. Pieniądze ma dać Unia.
Przygotowania do nocnych uroczystości są już praktycznie zakończone na całej polsko-niemieckiej granicy. Przyjadą ministrowie z Warszawy, Berlina i Pragi. Będą fajerwerki, festyny i przemówienia. Kanclerz Angela Merkel oraz premierzy: Donald Tusk i Mirek Topolanek, w asyście szefów Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego świętować będą w piątek na przejściach granicznych Zittau – Porajów – Hradek.
Raz już tak świętowano. 1 maja 2004 roku, gdy Polska stała się członkiem Unii. Wtedy obaw było więcej. Niemieccy rzemieślnicy, właściciele sklepów i warsztatów drżeli ze strachu przed konkurencją z Polski. Wszystko się jednak ułożyło i dziś 40 proc. obrotów handlowych Görlitz zawdzięcza klientom ze Zgorzelca. Ceny wyrównują się od dawna, a wiele artykułów jest już w Niemczech tańszych niż w Polsce – od niektórych gatunków kiełbasy po proszki do prania czy ubrania. Nawet Hans, który od pięciu lat mieszka w Słubicach, zastanawia się, czy nie przenieść się z powrotem na drugą stronę Odry. „Dwupokojowe mieszkanie kosztuje w Słubicach 250 – 300 euro miesięcznie. We Frankfurcie tyle samo” – mówi dziennikarzowi „Die Welt”.
Na słynnym bazarze w Słubicach mieszane nastroje. Nieliczni kupcy liczą na większe obroty w wyniku likwidacji kontroli granicznych. – Dobrze już było i lepiej nie będzie – mówi pan Władek, jeden z bazarowych weteranów handlujący żywnością i papierosami.
Źródło: http://www.rp.pl/artykul/78184.html