Często dziwią, denerwują i dezorientują. Jest ich za dużo i są nieżyciowe. Dlaczego? Owyjaśnienie poprosiliśmy eksperta bezpieczeństwa ruchu drogowego Jacka Gacparskiego
– Jasne! Choć sam należę do grona tych, którym zdarza się takie znaki stawiać.
Ups! Stawia pan znaki?
-Rozpatruję projekty oznakowania autostrad i dróg ekspresowych.
Jak się pan z tym czuje?
– Świadomość, że robi to człowiek zza biurka, nie zawsze mając możliwość sprawdzenia, jak to funkcjonuje w praktyce, powoduje pewien dyskomfort. Dochodzi do błędów, które wynikają m.in. z braku wyobraźni. Nie wszystko zresztą można przewidzieć. Projekty powinno się weryfikować możliwie jak najwcześniej, a na pewno przed zbudowaniem i oddaniem drogi do ruchu. Powinno się pokonać ją kilka razy autem osobowym, ciężarowym, przejść na piechotę w dzień i w nocy, w pogodę i w deszcz. Wszystko po to, by zobaczyć to, czego nie sposób przewidzieć.
Na szczęście ktoś to robi.
– Niestety nie. Buduje się wieżowiec za – powiedzmy – 300 milionów. Śmieszna inwestycja w porównaniu z np. autostradą kosztującą miliardy. A mimo to dla budynku robi się makietę, ogląda się ją ze wszystkich stron za pomocą programów przestrzennej animacji komputerowej. Gdy dom jest źle zaprojektowany, to oznacza problem kilkunastu biur, sklepów czy kilkudziesięciu rodzin. Skutki źle zaprojektowanej drogi wojewódzkiej czy autostrady odczuwać będą latami miliony użytkowników. Do trójwymiarowej oceny projektów dróg też są specjalne programy, nawet niespecjalnie drogie. Mimo to nie wykorzystujemy ich w pełni. Albo korzystamy nie tak, jak powinniśmy.
Źródło: http://auto.gazeta.pl/auto/1,48316,5216920.html?skad=rss