Jest to zaskakujące o tyle, iż w przeciągu ostatnich kilku dni dochodziły zewsząd informacje, o rewolucyjnych zmianach na polskich drogach. Wśród nich znajdował się między innymi plan oznakowania wyłącznie czynnych fotoradarów. Puste maszty i atrapy miały z kolei zniknąć z poboczy lub zostać najzwyczajniej w świecie zasłonięte.
Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego tłumaczy, że "maszty, w których można bez problemu umieścić fotoradar, a znajdują się w miejscach niebezpiecznych, zostaną. Obudowy będą pomalowane na żółto, nie będą usuwane ani zasłaniane. Był pierwotnie taki projekt, ale z niego zrezygnowano, bo bylibyśmy jedynym krajem, który by je zasłaniał. Z kolei gdybyśmy usunęli maszt, a potem okazałoby się, że miejsce, w którym stał, jest niebezpieczne, musielibyśmy tam stawiać go znowu, co byłoby marnotrawstwem."
Z kolei Henryk Karwowski, naczelnik delegatury GITD w Białymstoku, uważa pusty masz za element prewencyjnego zapobiegania wykroczeniom i wypadkom: "A chodzi przede wszystkim o to, aby było bezpiecznie. Dlatego nie będzie wiadomo, który fotoradar jest czynny". GITD ma trzy lata, aby zapełnić część pustych maszt czynnymi urządzeniami.
Gajadhurod 1 lipca przejął nadzór nad fotoradarami od policji: "W całym kraju przejęliśmy 75 działających urządzeń od policji, wszystkie będą działać w systemie 24-godzinnym. Docelowo dokupimy ich ponad 300, będą umieszczane w tych miejscach, które zostaną uznane za niebezpieczne".
Autor: Łukasz Majcher