Wg ekspertyzy przedłożonej przez niemieckiego ministra transportu Alexandra Dobrindta, autopilot Tesli stanowi zagrożenie dla ruchu drogowego. Czujniki są za słabe, a kamera niewystarczająco precyzyjna.
Federalny Instytut Drogownictwa (BASt) wziął pod lupę autopilota Tesli na zlecenie Ministerstwa Transportu. W trakcie badań eksperci natrafili na liczne defekty i braki w jego funkcjonowaniu.
Po pierwsze, autopilot nie ostrzega kierowcy o tym, że system traci orientację. Dzieją się wtedy dziwne rzeczy – autopilot ignoruje na przykład żółte pasy na drodze i auto jedzie wzdłuż białych. Poza tym, chociaż Tesla trzyma się w odpowiedniej odległości od pojazdu jadącego przed nią, to autopilot zupełnie „nie przejmuje się” już samochodami jadącymi obok.
Za mały zasięg czujników i za słaba kamera
Po drugie, czujniki autopilota mają zaledwie 40-centymetrowy zasięg. Wg BASt to za mało, aby przeprowadzić manewr wyprzedzania na autostradzie. A o zbyt niskiej wydajności kamer dobitnie świadczy śmiertelny wypadek, który zdarzył się w maju w Stanach Zjednoczonych, a także kolizja Tesli z autobusem na niemieckiej autostradzie, do której doszło przed kilkoma tygodniami.
A jeśli już mowa o autostradach, autopilot tak naprawdę nie jest odpowiednio przystosowany do poruszania się po nich. Jak się okazuje, można go aktywować wszędzie, również na drogach miejskich, dla których nie został przewidziany. Mimo że Tesla wyposażona jest w system GPS, który informuje dokładnie o jej lokalizacji, autopilot nie wyłącza się poza autostradą.
Autopilot czy asystent jazdy?
Wg BASt sama nazwa autopilot jest myląca. Sugeruje, że kierowca nie musi interesować się tym, co dzieje się na drodze. W przypadku Tesli możemy mówić co najwyżej o asystencie jazdy, który jak podkreśla sam producent, wymaga ciągłej uwagi kierowcy.