– To koszmar z tym via Tollem. System kilkakrotnie policzył mi podwójnie i potrójnie za przejazd przez bramkę w Bielanach Wrocławskich – utyskuje pan Leszek Luda z Wrocławia, właściciel firmy. – A kolegom system pobrał niedawno znienacka po 2,5 tys zł.
Od początku swojego istnienia, system wzbudzał pewne wątpliwości wśród kierowców oraz opinii publicznej, ale prawdziwą burzę wywołały informacje o tym, że masowo generuje on błędy. Najczęściej odnotowuje np. przejazdy fikcyjne wielokrotnie naliczając opłaty za ten sam przejazd. O problemie tym pisała m.in.. „Gazeta Krakowska" w artykule na temat trasy między Olkuszem a Dąbrową Górniczą. Bywa też, że za sprawą emisji spalin system błędnie taryfikuje opłaty, a kiedy indziej wykazuje ich zupełny brak.
Jest to problem o tyle poważny, że naraża kierowców nie tylko na zawyżone rachunki, ale też na ogromne mandaty (3 tys. zł za jeden nieopłacony przejazd), stanowiące nie lada obciążenie dla małych przedsiębiorstw.
– Część kierowców korzysta z systemu pre-paid – tłumaczy rozmówca. – Kierowca sobie jedzie, wie, że na koncie ma „górkę" i że na trasę mu wystarczy. Ale bramka się myli, pobiera wielokrotną opłatę, „górka z konta znika" i już jedzie się nielegalnie.
Na ogół jednak z pretensjami zgłaszają się płacący za przejazdy w formie post-paid. Dobrym przykładem jest kierowca katowickiej firmy Alcopper Trans, któremu dolnośląska Inspekcja Transportu Drogowego wlepiła mandat w wysokości…99 tys. zł! – Inspektorzy odnotowali, że nie było impulsu na jednej z bramek. I przy okazji „odkryli" jeszcze jakieś 33 bramki, których system wcześniej nie odnotował. Pomnożyli sobie mandat razy 33 bramki – tłumaczy Przemysław Lis, właściciel firmy.
Frustrację pogłębia stanowisko Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, które uważa, że takie właśnie naliczanie kar jest niezgodne z duchem ustawy o drogach publicznych. – Sprowadzając rzecz do absurdu, można wskazać hipotetyczną sytuację, w której na drodze byłoby 1000 bramownic i tym samym wysokość kar za jeden przejazd wyniosłaby 3 mln zł – mówi Bolesław Milewski, prezes OZPTD.
A co na to sam adresat nieprzychylnych uwag? – Istnieją procedury zgłaszania zarzutów. Wykonawca jest zobowiązany rozpatrywać reklamacje w oznaczonym terminie.
Sęk w tym, że nawet reklamacja nie rozwiązuje do końca patowej sytuacji. – Po trzech tygodniach powiedzieli mi, że mają na odpowiedź 30 dni. A kilka dni temu chciałem na stacji paliw uzupełnić konto pre-paid i opłacić kartą. System nie działał. Gdybym nie miał gotówki, skończyłoby się mandatem – żali się Krzysztof Wójcik z firmy Pegaz w Rumi. Im viaToll naliczył opłatę 208 razy na jednej bramce.
Krzysztof Gorzkowski z Kapsch próbuje załagodzić sytuację argumentem, że liczba reklamacji 3 – 5 tys. miesięcznie to mniej niż 0,1 promila wszystkich transakcji na drogach, ale zdaniem Macieja Wrońskiego, dyrektora biura prawnego OZPTD, to może być dopiero wierzchołek góry lodowej. – Przewoźnicy są w stanie wyłapać tylko niewielką część błędów, bo tylko niewielu stać na zatrudnienie analityków do przeglądania kilometrów odczytów – stwierdza.
Protesty branżowców dały do myślenia – Tomasz Połeć, główny inspektor transportu drogowego, podjął decyzję, aby nie karać kierowców na drodze, czekając z egzekucją mandatów do czasu wyjaśnienia sprawy.
Transportowcy rozważają skierowanie monitu do premiera. Liczą także na interwencję Ministerstwa Infrastruktury. Już teraz wiceminister Tadeusz Jarmuziewicz przedstawił ich argumenty Cezaremu Grabarczykowi i wystąpił o wniosek, aby resort zlecił niezależny audyt systemu.
Autor: Łukasz Majcher