TransInfo

Jak naprawdę wygląda życie kierowcy? Wstrząsające wyznanie żony truckera

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

O specyfice pracy kierowcy zawodowego napisano już sporo. Jest to profesja trudna, choć nie pozbawiona swoistego uroku. Jak praca truckera odbija się na jego bliskich? O tym właśnie dla portalu Riamo opowiada Katarzyna, żona kierowcy zawodowego z Jegoriewska koło Moskwy.

Katarzyna jest żoną kierowcy z 10-letnim stażem, wykonującego regularne trasy po terytorium Federacji Rosyjskiej. Małżeństwo mieszka w Jegoriewsku, miejscowości oddalonej od Moskwy o 100 kilometrów.

Mój mąż pracuje w firmie transportowej już ponad 10 lat. I wszystkie uroki jego koczowniczego życia odczuwam na sobie – rozpoczyna opowieść Katarzyna.

Podróże, upominki i oszczędności

Trasy jej męża, jak na Rosję, nie są zbyt długie. Trwają zazwyczaj tydzień, dwa. Najważniejsze, że są regularne. Jak opowiada Katarzyna, dużym plusem jego pracy jest to, że jeździ w różnych kierunkach i odwiedza różne miejsca.

Mąż dużo jeździ, bywa w różnych miastach. Zawsze przywozi jakieś upominki, prezenty, produkty spożywcze. Na przykład z Astrachania i Noworosyjska przywozi owoce, warzywa, suszone ryby, które tam kosztują grosze. Bardzo pozytywnie wpływa to na domowy budżet – mówi kobieta.

Przyzwoite zarobki

Katarzyna przyznaje, że zarobki męża są niezłe. Jak na panujące w kraju standardy, wiedzie się im wręcz bardzo dobrze.

Kupiliśmy nowy samochód zagranicznej marki, wyprawiliśmy synowi wesele. Czasami wybieram się z mężem w trasę, regularnie wysyłamy syna na wakacje. Za moją wypłatę sprzedawcy nigdy byśmy nie mogli sobie na to pozwolić – twierdzi kobieta.

Brak ojca i męża

Niestety, nam tym dobre strony zawodu kierowcy się kończą. Zdaniem Katarzyny, brak ojca, męża czy po prostu męskiej ręki w gospodarstwie domowym jest zbyt uciążliwy, by można było spokojnie się z tym pogodzić.

Kierowca po powrocie z trasy chce odpocząć. Nie ma zbytniej ochoty ani pomóc żonie w gospodarstwie, ani coś naprawić. Co najgorsze, ciągłą nieobecność ojca bardzo źle odbierają dzieci – brakuje im jego uwagi, porad, pomocy w nauce. Ma to negatywny wpływ na ich wychowanie.

Jestem jak żona marynarza. Cały czas siedzę, czekam, aż wróci z kolejnego rejsu, aż się wyśpi, odpocznie – wzdycha Katarzyna.

Stres, alkohol i rozpadający się związek

Po każdym wyjeździe mój mąż próbuje się odstresować za pomocą alkoholu. W trasie ciągle zdarzają się wypadki. On żyje cały czas w napięciu, nieustannie uważa. Ratuje go tylko doświadczenie i czujność. Rozumiem, że po tym wszystkim ma ochotę się napić, ale nie czuję się od tego lepiej – skarży się kobieta.

Ich związek, niestety, nie ma przyszłości. Mimo tylu lat wspólnego życia, relacje powoli zanikają, górę bierze zazdrość i złość.

Na poważnie myślę o rozwodzie, choć mąż jest temu przeciwny. Nie ma co się dziwić, jestem “wygodną żoną” – do wyjazdu spakuję, po powrocie przywitam. W domu jest zawsze czysto, przytulnie, posprzątane. Czego więcej trzeba? Mnie to jednak nie urządza. Przecież na jego liście spraw jestem na ostatnim miejscu, jak darmowa służka albo kucharka…

Niestety, sytuacja Katarzyny nie jest wyjątkiem. Często to właśnie najbliżsi kierowców cierpią najbardziej – z powodu samotności, braku wsparcia, słabych relacji. Na szczęście jednak nie zawsze tak jest. Wskazuje na to chociażby przykład “ojca roku”, który, pracując w charakterze kierowcy, jest w stanie wychowywać czwórkę dzieci, udzielać się społecznie i sportowo. Miejmy nadzieję, że takich sytuacji jest więcej!

Foto: pixabay.com

Tagi