REKLAMA
Eurowag

„Każda droga ma dwa kierunki- z wyjątkiem tej na cmentarz” (wywiad)

Odsłuchaj artykuł

Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Praca kierowcy zawodowego, to nie lekki kawałek chleba. Stres, czy chociażby uczucie zbyt szybko biegnącego czasu- to nie jedyne powody zimnego potu na czole. Być kierowcą to pełna lista wyrzeczeń, ale i także są pozytywne tego strony.

 

Tematów i spostrzeżeń, które można by poruszyć z weteranami szos jest na tyle dużo, że w jednym wywiadzie nie sposób umieścić ich wszystkich.
Jednak zacznijmy od początku- tzw. kartkę z kalendarza, wyrwałam Panu Bartoszowi, który ma za sobą wieloletnie doświadczenie w branży transportowej, jako kierowca międzynarodowy.

Na pierwszy ogień, właściwe by było pytanie DLACZEGO- zatem Panie Bartoszu, dlaczego ten zawód?

Z ciężarówkami mam kontakt od 5 roku życia. Będąc dzieckiem, wybór zabawek także był ukierunkowany na ciężarówki. Już w wieku szkolnym, często moją metodą na wakacyjne wycieczki były wyjazdy w trasy ze znajomymi kierowcami. W ten sposób moje zainteresowanie tymi pojazdami umacniało się i w końcu przerodziło w życiową pasję, która trwa do dzisiaj…

Ten "pierwszy raz", kiedy miał Pan za sobą?

Będąc w wieku 6-ciu lat, podczas wyprawy za granicę. Jechałem wówczas na wakacje do rodziny, a kierowca był dobrym znajomym moich rodziców. Pamiętam jak siedziałem szczęśliwy i opowiadałem kierowcy, jak to bym bardzo chciał w przyszłości prowadzić ciężarówki…ach…bezcenne przeżycie.


Kiedy marzenie się ziściło?

Gdy tylko wiek pozwolił mi zrobić uprawnienia do prowadzenia ciężarówek, nie wyobrażałem sobie ich nie zdobyć… I tak w wieku 19 lat po raz pierwszy samodzielnie poprowadziłem 40-tonowy zestaw.  Nie mogłem jeszcze wówczas wykonywać zawodu kierowcy w przedsiębiorstwie transportowym, ponieważ polskie przepisy pozwalają na to po ukończeniu 21 roku życia, ale mając 19 lat mogłem jeździć ciężarówką w firmie produkcyjnej, przewożąc towary tylko na potrzeby własne firmy – tak właśnie wyglądały moje początki samodzielnej pracy „za kółkiem”.

Pomimo zamiłowania i pasji, na pewno odkrył Pan pewne minusy tej pracy. Można wiedzieć jakie?

Najgorsze w tym zawodzie, przynajmniej dla młodego człowieka, jest to, że tak szybko ucieka młodość…
Dni w podróży mijają bardzo szybko – rodzinny dom staje się tylko miejscem odwiedzin, a codziennym domem staje się ciężarówka…
Częste wyjazdy także sprawiają, że nieco oddalają się dobre relacje z przyjaciółmi/znajomymi – nie ma możliwości poświęcać im tyle czasu, co w czasach szkolnych lub studiów…
Przerażające jest także to, że ten zawód coraz bardziej traci na wartości. Pensje kierowców z roku na rok stają się coraz niższe – ostatnimi czasy głównie z powodu kryzysu gospodarczego, który w dużym stopniu dotknął transport– obecnie w wielu przypadkach zarobki kierowców są bardzo mało adekwatne do wykonywanej pracy i odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa…

Skoro pytałam o wady, czas na drugą stronę medalu- zalety.

Najważniejsze, które należy podkreślić to fakt, że zawód ten wzmacnia (a czasami wymusza) umiejętność samodzielnego radzenia sobie w przeróżnych sytuacjach i podejmowania ciężkich decyzji, – co oczywiście później przydaje się nie tylko w życiu zawodowym ale także w życiu prywatnym. Daje możliwość poznania wielu ciekawych ludzi, ponieważ charakter pracy kierowcy i samotność w podróży skłania do integracji z innymi kierowcami podczas postojów na parkingu, czy też w oczekiwaniu na załadunek/wyładunek.



Co czerpie Pan z podróży międzynarodowych?

Podróże na trasach międzynarodowych pozwalają na obserwowanie widoków, jakich u nas w kraju niestety nigdy się nie ujrzy… Mam tu na myśli np. włoskie, hiszpańskie, szwedzkie, francuskie i rumuńskie krajobrazy…  
Dodatkowo bywając w innych państwach szybko poznaje się kulturę i obyczaje tamtejszej społeczności – to także bardzo ciekawy element tej pracy. Choć warto zaznaczyć, że to tylko jedne z wielu innych pozytywnych aspektów.



Wyjeżdżając często w trasę, nieuniknione jest napotkać, czy przeżyć mniej lub bardziej przyjemne sytuacje. Czy są takie, które zapadły Panu najbardziej w pamięć?

Cóż… zawód kierowcy charakteryzuje się tym, że człowiek prawie codziennie boryka się z różnymi zabawnymi/dziwnymi/czy też przykrymi sytuacjami. Jeśli jednak miałbym wymienić te, które najbardziej zapadły mi w pamięci to mówiąc o zabawnych mogę wymienić sytuację, którą miałem podczas kontroli na przejściu granicznym pomiędzy Węgrami, a Rumunią.
Strażnikowi poszło o apteczkę – była ona nowa, dobrze wyposażona. Natomiast on stwierdził, że jest niedobra…
Z tego powodu, chciał ukarać mnie mandatem wysokości 400 Euro. Na kurzu na plandece napisał mi kwotę mandatu, po czym ją przekreślił- napisał 50 Euro i poklepał się po kieszeni.
Od samego początku domyślałem się, że chciałby trochę zarobić, ale mimo wszystko takiej kwoty nie mogłem mu przekazać. Ostatecznie po kilku minutach targowania, doszliśmy do porozumienia za kwotę 20 Euro.
Po tej sytuacji zatrzymałem się kilkaset metrów dalej na poboczu ulicy, aby udać się na stację benzynową po winietę (nigdzie nie było zakazu parkowania) – nie zdążyłem zgasić silnika, a pod drzwiami mojej ciężarówki zjawił się policjant. Oczywiście przede mną na tym samym poboczu, stało kilkanaście innych ciężarówek na rumuńskich tablicach, ale oni mogli tam stać- ja kategorycznie nie.

Tak więc policjant, zagroził mi mandatem w wysokości 100 Euro- ale ostatecznie, podobnie jak w poprzedniej sytuacji, można było się „dogadać”.  Tak wyglądał mój pierwszy wyjazd do Rumunii…

Jeśli chodzi o mniej zabawną sytuację, to wyjątkowo utkwił mi w pamięci mały pożar samochodu w słowackich górach.
Jechałem nie swoim samochodem- jak się w trasie okazało z niedziałającym hamulcem górskim i z ledwo działającymi hamulcami w naczepie.
Był to środek lata, temperatura powietrza przekraczała 30 stopni Celsjusza, na naczepie załadowane 21 ton suchych płyt drewnianych i wędrówka po górskich, krętych drogach o nachyleniu 12-14 stopni. Z powodu braku hamulca górskiego byłem zmuszony używać hamulców zasadniczych – a przy tym ciężarze  (niecałe 40 ton zestawu) i tak stromych i krętych zjazdach to dla hamulców ciernych katorga.
Po dwóch godzinach jazdy w powyższych warunkach, z kół ciągnika zaczął wydobywać się dym. Po zatrzymaniu zestawu i wyjściu z kabiny zauważyłem, że tarcze hamulcowe ciągnika są rozżarzone do czerwoności, a z prawego tylnego koła wydobywały się płomienie.
Pierwsze, co zrobiłem to wypiąłem ciągnik od naczepy, żeby płomienie nie przeniosły się na łatwopalny ładunek, a następnie przystąpiłem do gaszenia koła.
Było to dla mnie pierwsze tego typu zdarzenie, a zarazem dobra szkoła. Od tamtej pory nauczyłem się przestrzegać tego, żeby najpierw dobrze sprawdzić zestaw, którego się nie zna, zanim wyjedzie się nim w trasę…

Na koniec, może mała refleksja wynikająca ze zdobytego doświadczenia…

Irytuje mnie kilka rzeczy– przede wszystkim fakt, że pracodawcy nagminnie wykorzystują kierowców, wynagradzając ich pracę tak naprawdę śmiesznymi wypłatami. 
Druga sprawa to dyskryminacja kierowców ciężarówek przez pozostałych użytkowników dróg– jesteśmy uważani za najgorsze zło na drodze i często osobiście spotykałem się ze złośliwością "osobówek", którzy celowo wymuszali pierwszeństwo, zajeżdżali drogę, utrudniali manewr na skrzyżowaniach itd.
Ciężko im zrozumieć, jak jazda ciężarówką po polskich drogach jest trudna i męcząca– to często jest powodem frustracji kierowców ciężarówek i osłabieniem odporności na niektóre zachowania pozostałych użytkowników dróg, czego skutkiem są częste sprzeczki między sobą…

 

Zawód jak każdy inny, choć wydaje się być bardziej narażony na niebezpieczeństwo. To jednak nie staje na przeszkodzie, by stać się z zamiłowania kierowcą zawodowym. Zmiana życia o 180 stopni, także może wyjść na dobre. Przykre jednak jest to, że w naszym kraju zawód ten, jest tak mało doceniany- a kierowcy w rzeczywistości mają coraz więcej powodów do narzekań.
Możliwe że dane stwierdzenie, iż każda droga ma dwa kierunki- z wyjątkiem tej na cmentarz, jest zbyt silne. Jednak nasi kierowcy, na co dzień zmagają się z przeróżnymi trasami- i jak sami mawiają, mało rzeczy ich dziwi. Zdają sobie sprawę z wagi powierzanych im zadań i nie przypadkowo nazywani są "królami szos". Kierowca według swoich możliwości potrafi wiele, a drogę do domu odnajdzie zawsze. Jednak z cmentarnej bramy, niewielu z nas zdoła zawrócić…

Dziękuję za rozmowę i szerokiej drogi!

 

 

 

Autor: Paulina Pożarycka

Źródło: materiał własny