Nowy duński system opłat drogowych, wprowadzony 1 stycznia 2025 r., od początku budzi kontrowersje. Do czerwca br. wystawiono już około 40 tys. mandatów, z czego znaczna część – według ITD – wynika z błędów technicznych lub pomyłek. Co gorsza, Duńska Agencja Ruchu Drogowego regularnie odrzuca skargi, nawet te poparte dokumentacją.
W sytuacji, gdy mandat nie został opłacony, sprawa trafia teraz do policji, która traktuje ją jako wykroczenie karne. To zmienia sytuację przewoźników.
Jeśli otrzymasz nowy mandat od policji, musisz zareagować w wyznaczonym terminie. Należy ponownie złożyć sprzeciw i zażądać rozprawy sądowej – i oczywiście ITD jest gotowe, by Ci doradzić” – tłumaczy John Agervig Skovrup, przewodniczący ITD.
Mandaty podważane, ale trudne do uchylenia
Przypadek firmy Bechs & ABC Flytteforretning ApS pokazuje, jak trudno jest udowodnić błąd systemu. Mimo poprawnie działającego OBU, potwierdzenia opłaty i dokumentacji z trackingu, przewoźnik przegrał przed Agencją Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Dopiero interwencja związku DTL doprowadziła do wstrzymania kary, choć nie została ona oficjalnie anulowana.
Dostarczyliśmy pełną dokumentację – dane z trackingu, wyciąg bankowy, potwierdzenie działania urządzenia. I co? Odwołanie zostało odrzucone bez uwzględnienia naszych argumentów” – relacjonuje Michael Jespersen, właściciel firmy.
Nowe prawo, wyższe kary
Zgodnie z nowelizacją przepisów przyjętą przez duński parlament, od 1 lipca 2025 r. grzywny wzrosły z 4,5 tys. do 9 tys. koron duńskich (około 5,2 tys. zł). Za każdy pojazd można otrzymać jeden mandat dziennie.
ITD podkreśla, że taka stawka jest nieproporcjonalna i niezgodna z unijnymi przepisami. Organizacja złożyła skargę do Komisji Europejskiej, powołując się na dyrektywę 1999/62/WE, która wymaga proporcjonalności kar.