Ma 27 lat i za sobą 2 zawały serca. Jest kierowcą ciężarówki. Historia Dominika Skowrońskiego

Ten artykuł przeczytasz w 7 minut

– Większość ludzi myśli, że zawód kierowcy zawodowego, to tylko usiąść za kółkiem, oglądać świat zza szyby i zarabiać duże pieniądze. Wcale tak nie jest – mówi Dominik Skowroński, kierowca zawodowy z Siedmiorogowa w województwie wielkopolskim. Choć ma dopiero 27 lat, przeszedł już dwa zawały, pierwszy w wieku 24 lat. Teraz stara się żyć zdrowo, ale w jego zawodzie to bardzo trudne. – Będę jednak pracował dopóki mogę się ruszać, bo nie chcę by mojej rodzinie czegokolwiek zabrakło – podkreśla.

– Po dwóch zawałach jestem do niczego. 15-20 minut wysiłku i mam dość. Kiedyś mogłem na rowerze przejechać 20 km i nic, a taki ciężar jak mój syn, który waży 15 kg mogłem wziąć na plecy i chodzić pół dnia. Teraz z synem wejdę na piętro i jestem zmęczony. Moja wydolność strasznie spadła – przyznaje ze smutkiem Dominik Skowroński.

Zaczął pracować jako kierowca praktycznie zaraz po zrobieniu prawa jazdy. Miał 19 lat, był w pełni sił. Pierwsze trzy lata jeździł na busach, na trasach międzynarodowych po całej Europie.

Mało snu, dużo siedzenia i… zawał

To była praca tego typu, że w dzień się stało, bo spedytor szukał dobrego frachtu. Potem o godz. 17 był załadunek i cała nocka jazdy, bo na rano trzeba było być na miejscu – 1500 km dalej. Przerwa tylko na tankowanie i jazda dalej – wspomina Dominik Skowroński.

Znał takich, co nie stawali nawet na kawę w nocy, bo zaraz dostawali od szefa sms-a – „Dlaczego Ty stoisz?”.

Później jeździłem trasy z Polski do Niemiec i Beneluksu. Jak dobrze robota była ułożona, to dało się posapać cztery godziny – opowiada.

I choć jak mówi nigdy w pracy się specjalnie nie stresował tym, że np. stoi w korku, albo że na terenie wielkiej firmy nie może znaleźć od razu odpowiedniego magazynu, to mimo tego spotkały go poważne problemy ze zdrowiem.

Pierwszy zawał omal nie skończył się dla niego tragicznie. Na kardiologię trafił dopiero po 11 godzinach. Czterech lekarzy, którzy go badali zanim dotarł do szpitala w Poznaniu, zbagatelizowało objawy. – Pewnie ze względu na mój wiek. Uznali, że to bardzo mało prawdopodobne, żeby miał zawał – opowiada.

Tryb życia kierowcy, w którym większość czasu spędza się na siedząco, miał wpływ na to, co go spotkało. Na domiar złego palił też papierosy.

Co wtedy czuł? – Duszno, nie można oddechu złapać i ból w mostku, jakby ktoś nożem dźgał. A do tego drętwiały mi ręce – dziś Dominik mówi o tym ze spokojem, ale w dniu, kiedy to się działo bał się, że umrze.
Dwa lata po pierwszym zawale, zdarzył się drugi. Niestety to zrujnowało jego serce – ma stwierdzone 25 proc. martwicy mięśnia sercowego mimo bardzo młodego wieku. Dostaje jednak leki, które mu pomagają w miarę normalnie żyć. Musi jednak dozować wysiłek fizyczny, tak by osłabione serce było w stanie temu podołać.

Chłopaki, wyjdźcie z kabin!

Po drugim zawale wrócił do pracy po miesiącu. Po busach przesiadł się na duże auta. Jeździ teraz ciężarówką z plandeką. – Wiem jakim wysiłkiem po dwóch zawałach jest zapięcie 20 pasów – mówi. Mimo tego, gdy jest w trasie, stara się wolny czas w trakcie pauzy wykorzystać aktywnie. – Coś sobie ugotuję. Staram się jeść dużo warzyw, ale mięso też się zdarza, choć unikam tłustego – śmieje się. Potem idzie na krótki spacer, żeby nie siedzieć w kabinie. – We Francji kilka razy trafiłem na duże parkingi, gdzie były ścieżki po których można było sobie pochodzić albo pobiegać. W wielu miejscach jednak brakuje czegoś takiego. Parking przy autostradzie jest dla kierowców jak klatka – zauważa.

Zresztą wystarczy przyjrzeć się, co się dzieje na takim parkingu – wszyscy siedzą w autach. A co kierowcy wożą ze sobą? – pyta Dominik i od razu wymienia: gumowe kapcie, buty robocze i jakieś wyjściowe. – A ja mam jeszcze trampki, żeby sobie pospacerować – dodaje. Dlatego gdyby miał wystosować apel do innych kierowców – powiedziałby: chłopaki wyjdźcie z kabin!

Lekarze zawsze mówią, nawet ludziom którzy nie chorują, że trzeba się ruszać, pobiegać te pół godziny dziennie, a dla kierowców to szczególnie ważne- mówi Dominik.

b4e30d52-b6ed-4583-a946-616864577573?server=place1

Pomidor za 5 euro

Nie jest tajemnicą, że każdy kierowca podczas jazdy lubi sobie podjadać. – Na parkingach przy stacjach benzynowych to jest problem, bo tam się nie kupi świeżych warzyw i owoców w przystępnej cenie. Bo kto kupi pomidora czy ogórka za 5 euro? Są za to hot dogi, kiełbasy, jakieś dziwne kanapki – mówi Dominik.

Kiedy jest w trasie i rozmawia z innymi kierowcami, nieraz zdarza się, że proponują mu jakąś małą libację. – Zawsze odmawiam i tłumaczę, że jestem po zawałach i ze względu na chorobę nie mogę pić. Kiedy to słyszą, zwykle robią wielkie oczy i pytają jak to się objawia – opowiada.

Niektórzy przyznają nawet, że też im się zdarzały takie bóle, ale z tym chodzą. – To daje im jednak trochę do myślenia, bo przecież widzą, że jestem młody i nie są to żarty – zaznacza.

Co by zatem poradził innym kierowcom? – Nie przejmować się, mniej stresu przede wszystkim!I jeść zdrowo, a nie byle co i tłusto, jak to się często zdarza. I najważniejsze – więcej ruchu! Bo samo zapięcie plandeki na ciężarówce to za mało – podkreśla.

Dlatego teraz Dominik pomaga Fundacji Truckers Life w przekonywaniu innych kierowców, że warto dbać o siebie i zmienić tryb życia na bardziej aktywny. Jego historia jest przestrogą dla tych, którzy lekceważą swoje zdrowie i nie przestrzegają odpowiedniej diety. A kondycja Polaków pracujących za kierownicą niestety nie jest najlepsza. Jak wynika z najnowszego „Raportu o stanie zdrowia kierowców zawodowych” przygotowanego na zlecenie Fundacji przez Koło Naukowe Dietetyków z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu wynika, że aż 60% przebadanych kierowców pojazdów ciężarowych ma nadwagę lub otyłość I stopnia.

Z tego powodu Fundacja dokłada wszelkich starań, aby pomóc wszystkim kierowcom ciężarówek w zmianie stylu życia na lepszy. Sam Dominik otrzyma od Truckers Life pomoc specjalisty – dietetyka w doborze odpowiedniej diety, którą będzie mógł utrzymać w trasie. Każdy, kto chciałby wesprzeć działania Fundacji na rzecz zdrowia i życia kierowców, może ofiarować 1% ze swojego podatku Fundacji Truckers Life. To bardzo ważna pomoc, bo wszelkie działania Fundacji są możliwe wyłącznie dzięki dobrej woli firm i osób prywatnych. Organizacja nie otrzymuje żadnej pomocy rządowej.

Jeśli chcesz przekazać swój 1% na Fundację wpisz w swoim zeznaniu podatkowym nr KRS Fundacji 0000456520.

Fundacja Truckers Life (Wrocław)

Nr KRS 0000456520

Więcej o działaniach fundacji na www.truckerslife.eu lub http://truckerslife.eu/historia-dominika

 

8b3bb389-304e-432a-bd77-8845c89a3c4c?server=place1