Wysokie ceny ropy na światowych rynkach wcale nie oznaczają, że krajowi producenci paliw będą osiągać rekordowe zyski. Posiadacze akcji Orlenu i Lotosu powinni raczej śledzić notowania amerykańskiej waluty.
Paradoksalnie informacja o rekordowych cenach baryłki ropy na giełdach w Londynie i Nowym Jorku raczej nie ucieszyła ani kierującego Grupą Lotos Pawła Olechnowicza, ani prezesa PKN Orlen Piotra Kownackiego. Nie powinna również zbytnio cieszyć akcjonariuszy krajowych koncernów paliwowych.
Ważniejsze są marże
Zysk obu spółek nie rośnie bowiem wraz z cenami ropy, a zależy w głównej mierze od poziomu marż rafineryjnych (czyli różnicy pomiędzy ceną zakupu ropy naftowej a ceną produktu gotowego) oraz tzw. dyferencjału Ural-Brent (czyli różnicy pomiędzy ceną ropy rosyjskiej a pochodzącej z Morza Północnego).
– Na przełomie ostatnich kwartałów dyferencjał Ural-Brent utrzymuje się na podobnym poziomie, ok. 3,5 USD. Jednak ze względu na spadek kursu dolara względem złotego zysk z tego tytułu dla polskich producentów realnie się obniża. Marża rafineryjna oscylująca w okolicach 4,5-5 dol. również jest niższa w ujęciu złotówkowym – mówi Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku.
Analityk podkreśla, że utrzymanie się kursu dolara na obecnym poziomie, przy stałej marży i dyferencjale różnicy cen ropy Ural i Brent, spowoduje, że realne zyski spółek paliwowych będą mniejsze.
– Najbardziej odbije się to na Orlenie, który nie zabezpiecza się na wypadek spadku kursu dolara, jak to czyni Lotos – podkreśla analityk.
Źródło: http://www.gazetaprawna.pl/index.php?action=showNews&dok=2083.218.0.39.9.1.0.1.htm