Transport międzynarodowy był niegdyś postrzegany jako źródło dobrych zarobków i szansa na zwiedzenie kawałka świata. Obecnie takie "wycieczki" nie są już żadną atrakcją a zarobki okazują się niezadowalające. Dochodzi do tego szereg niedogodności: korki na granicy, formalności, presja czasu i nieustanny nadzór przełożonych. Jedynym plusem wg dziennikarzy Interii są samochody, które stały się funkcjonalne, wygodne i komfortowe.
Posadą kierowcy, mimo tych wszystkich niedogodności, interesuje się spora grupa poszukujących pracy. Niestety wymagania są coraz większe a zarobki nie rekompensują niedogodności.
Interia dla zobrazowania ciężkiej sytuacji na rynku kierowców cytuje pana Zenona: "Od trzynastu lat pracuję w przedsiębiorstwie oczyszczania miasta. Jeżdżę śmieciarką. Wstaję codziennie o czwartej rano. O wpół do piątej wychodzę z domu, by zdążyć na czas do pracy. Zaczynam ją o szóstej. O której kończę? Oficjalnie obowiązuje mnie ośmiogodzinny dzień pracy, ale od chwili wejścia w życie nowej ustawy śmieciowej to tylko teoria. Nasza firma wygrała kilka przetargów, lecz brakuje sprzętu, przeciążone samochody się psują, więc żeby jakoś zdążyć z robotą jeździmy po 10-12 godzin dziennie. Za nadgodziny nie płacą. Mówią, że mamy sobie odbierać wolne, ale kiedy proszę o taki dzień, to słyszę od kierownika, że nie ma mowy, bo się nie wyrobimy z harmonogramem i będą kary. Szefostwo daje do zrozumienia, że skrupulatnie analizuje wszystkie zwolnienia lekarskie. W domyśle: będziesz za dużo chorował, to cię zwolnimy. Mam uprawnienia do prowadzenia autobusów, więc chciałem rzucić to wszystko i przejść do prywatnej firmy, która świadczy w moim mieście usługi przewozowe w komunikacji publicznej. Powiedzieli, że owszem, mają wolne miejsca, ale zaoferowali mi na rękę 8 zł za godzinę pracy. Nie żartuję: osiem złotych netto!"
źródło: interia.pl
Autor: Bogumił Paszkiewicz