Tylko w ubiegłym roku, na rondach wrocławskich doszło do 65 kolizji i 2 wypadków. Powód? Wrocław zdaje się rządzić swoimi prawami, które ustalił …. i właśnie:
okazuje się, że prawa rządzące Drogą we Wrocławiu, ustala Kolej – a przynajmniej jeśli o rondach mowa. Ronda maja to do siebie, że ruch raczej ułatwiają – obowiązuje na nich stała reguła dopasowania się do oznakowania standardowego: C-1 (ruch okrężny), A-7 (ustąp pierwszeństwa). A tymczasem w stolicy Dolnego Śląska jest zupełnie inaczej. Z jakimi rondami przychodzi Nam się zmagać we Wrocławiu?
Weźmy dla przykładu zagadkowe rondo Rotmistrza Witolda Pileckiego – niby obowiązującym ruchem jest tzw. ruch okrężny, a informacja podana kierowcom charakteryzuje owe rondo jako ulicę główną. Nie inaczej sytuacja ma się z rondem Reagana – rondem jest tylko z nazwy, bowiem wjazdem i zjazdem kieruje na nim sygnalizacja świetlna. Wynik tych drogowch komplikacji jest następujący: rozdrażniony i dezorientowany kierowca. A przecież od dezorientacji za kierownicą, tylko o krok od poważnego wypadku na drodze.
I owszem, wypadków na rondach notuje się tutaj stanowczo dużo. Na wszystkich wrocławskich rondach doszło w czasie ubiegłego roku aż do 65 kolizji (kolizja co 5 dni). Gdzie szukać winnego?
Trudno o kozła ofiarnego w tej nietypowej sytuacji, ruch na rondach wrocławskich został przecież odgórnie ustalony – przez kolejarzy. Rondo Pileckiego uznane za ulicę główną (kolejarze nalegają, aby kierowcy przejeżdżający przez ul. Strzegomską i Mińską byli uprzywilejowani względem kierowców nadjeżdżających z ul.Granicznej) ma niwelować blokady torowiska i przejazdu kolejowego od strony Nowego Dworu i Mucho-boru.
Co na to kierowcy? "- Nie rozumie się idei ronda. Fizycznie nie zmieniamy kierunku ani pasa, droga biegnie po łuku, ale nie trzeba włączać kierunkowskazu – uczula Łucjan Górski, główny specjalista egzaminator w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego we Wrocławiu."
W całym tym zamęcie nie pozostaje nic innego, jak tylko zwolnić, ale … czy tędy droga?
Autor: Wioletta Szostak