Odsłuchaj ten artykuł
Protest rosyjskich przewoźników. Nie uwierzycie, co robią z nimi władze…
Protest przewoźników w Federacji Rosyjskiej wciąż trwa. I wszystko wskazuje na to, że szybko się nie zakończy. Jest to pierwszy tak duży strajk we współczesnej Rosji: obejmuje coraz to więcej regionów i miast. Transportowcy postawili wszystko na jedną kartę i stanowczo zapowiadają: tym razem idziemy na całego.
Protest przewoźników
Strajk rozpoczął się dwa tygodnie temu, w poniedziałek 27 marca. Protestujący przeciw Płatonowi, drakońskim karom, licznym podatkom i korupcji władzy przewoźnicy i kierowcy przerwali pracę i wstrzymali ruch ciężarówek. Do akcji codziennie dołączają nowe miasta i regiony, tak, że protest ogarnął już cały kraj.
W chwili obecnej w ogólnokrajowych mediach o proteście mówi się niewiele. W innych panuje chaos i dezinformacja. O tym, co tak naprawdę dzieje się w kraju, można się dowiedzieć z mniejszych mediów, gdzie informacja nie jest objęta cenzurą, a także z nagrań wideo i relacji świadków.
Reakcja władz
Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać. Jeszcze przed rozpoczęciem protestu w mediach pojawiło się wiele sprzecznych informacji o organizatorach i motywach, jakie nimi kierują. Mówiono o wielkich pieniądzach, jakie na tym zyskują inicjatorzy, o zmuszaniu kierowców do wzięcia udziału w proteście i wewnętrznym rozłamie. Wszystko wskazuje na to, że władze próbowały skompromitować nie tylko pomysłodawców, ale również uczestników protestu.
Nie na wiele to się zdało, ponieważ strajk rozpoczął się zgodnie z planem. Rząd jednak na różne sposoby próbuje zmusić strajkujących do powrotu do pracy.
Co się dzieje na froncie protestu
Orzeł (miasto w zachodniej części Rosji). Władze miasta nie zgodziły się na jakiekolwiek akcje. Przewoźnikom zakazano nawet przejeżdżać przez teren aglomeracji. Podobnie rzecz ma się w Krasnojarsku, gdzie mieszkańcy zapewne nie będą mogli kupić nawet jajek na Wielkanoc, ponieważ wszelkie przewozy zostały wstrzymane.
W Nowosybirsku miały miejsce aresztowania kierowców tylko za to, że ci zatrzymali pojazdy z plakatami na jednej z ulic miasta. W Saratowie posłowie otwarcie odmówili spotkania z przewoźnikami, demonstracyjnie lekceważąc przedsiębiorców.
W międzyczasie do akcji przyłączyli się przedsiębiorcy z Chabarowska, Tatarstanu i Dagestanu. Napięcie w kraju rośnie. Protestujących próbuje rozpędzić policja, są liczne aresztowania. W mieście Tiumeń i Manas do akcji wkroczył OMON (ros. GROM), nad protestującymi krążą helikoptery. W Moskwie i Woroneżu mają miejsca przepychanki kierowców z policjantami. Stróże prawa nakładają kary, dokonują rewizji i zatrzymań za rzekome przewinienia.
Relacja jednego z protestujących kierowców na Youtube:
Chcieliśmy ruszyć z Manas do Machaczkały (stolicy Dagestanu). Nie mieliśmy zamiaru blokować dróg. Po prostu zależało nam na tym, żeby ludzie nas widzieli, ponieważ w telewizji nas nie pokazują, blokują. To miał być tylko przejazd. Gwardia nas otoczyła, nie dali przejechać.
Rocznie kierowca ciężarówki musi zapłacić władzom 500 tys. rubli (35 tys. złotych) z tytułu trzech podatków. Za co mam zapłacić, jeśli nawet tyle nie zarabiam? I to jest kwota bez podwyższonej stawki w Płatonie”.
Uderzenie w liderów protestu
Zaraz na początku akcji aresztowano kilku organizatorów protestu – Siergieja Chmielewa, który dowodził strajkiem w Irkutsku, Andrieja Bażutina oraz Rustama Małłamagomedowa z Dagestanu. Tego ostatni, zgodnie z relacją świadków, został w Moskwie wciągnięty do samochodu przez nieznanych sprawców. Przez kilka dni jego miejsce pobytu było nieznane. Dopiero 5 kwietnia się okazało, że zatrzymany znajduje się w areszcie FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa). Za Siergiejem Gricenko z Krasnojarskiego Kraju wystawiono list gończy, zablokowano wszystkie jego karty bankowe.
Jakie znaczenie ma protest?
Bardzo duże. W niektórych miastach już brakuje niektórych produktów, przez co ich cena na rynku rośnie. Zarówno producenci, jak i sprzedawcy są przerażeni wizją strat, jakie mogą ponieść. Ludzie na zapas kupują żywność i wodę.
Spedytorzy i załadowcy mają problem ze znalezieniem firm przewozowych. Wielu przewoźników zerwało umowy i odmówiło wykonywania zleceń. Koszty transportu tylko pomiędzy Moskwą a Petersburgiem wzrosły prawie dwukrotnie.
Nikt nie wie, jak się to wszystko skończy. Niepokój ogarnął wszystkich, nawet uczestników protestu. Przewoźnicy i kierowcy zgodnie twierdzą, że na wycofanie się jest już za późno. Zrobili pierwszy, ten najważniejszy krok. Teraz trzeba tylko wytrwać do końca.
Foto: pixabay.com