Odsłuchaj ten artykuł
Rozpaczliwe działania kierowców w Rosji. Grożą nowym strajkiem, by skłonić rząd do negocjacji
W ponad 50 regionach Federacji od 15 do 25 grudnia, czyli w najbardziej gorącym okresie roku, może dojść do nowego strajku kierowców ciężarówek. Protest się odbędzie, jeśli władze kraju nie zgodzą się na omówienie żądań kierowców.
Pierwsza fala ogólnokrajowego strajku rozpoczęła się 27 marca br. Kierowcy protestowali przeciw Płatonowi, wysokim karom, licznym podatkom i korupcji władzy. Niestety, choć początkowo do akcji codziennie dołączały nowe miasta i regiony, wkrótce emocje opadły i protest zakończył się niepowodzeniem.
Pozornie obojętne władze
Wszystko dlatego, że rząd na pozór pozostał obojętny na akcję. Władze regionalne zrezygnowały z rozmów, twierdząc, że sprawa dotyczy władz na szczeblu federalnym, a te po prostu zignorowały protestujących.
Pozornie, ponieważ już na samym początku strajkujący spotkali się z wieloma problemami: w mediach pojawiło się wiele sprzecznych i kontrowersyjnych informacji o organizatorach i ich celach, później środki masowego przekazu w ogóle nie informowały o strajku lub zaniżały liczbę protestujących, mówiąc “o kilkunastu uczestnikach”, choć były ich tysiące.
Dla przykładu, w kwietniu premier Dmitrij Miedwiediew lekceważąco odniósł się do akcji, twierdząc, że “spośród 800 tys. zarejestrowanych przewoźników protestuje tylko 480 osób”. W tym samym miesiącu znany rosyjski portal lenta.ru informował, że “w strajku bierze udział nie 80 proc. kierowców, jak zapowiadali organizatorzy, a ledwie 1 proc.”. Tymczasem wiadomo, że tylko w Dagestanie, gdzie strajk był najbardziej aktywny, w akcji wzięło udział kilka tysięcy kierowców.
– Widocznie trzeba zawczasu wyjaśniać, dlaczego są potrzebne dodatkowe drogi. Niemniej jednak, oni (kierowcy – przyp. red.) podliczyli, że jest im to za drogo (opłaty drogowe – przyp. red.) – tak do protestu odniósł Władimir Żyrinowski, przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji.
Wypowiedź Władimira Żyrinowskiego:
Protestujący kierowcy nie mieli łatwo. Wiele miast nie wydało zgody na przeprowadzenie akcji, a nawet zakazano przejazdu przez niektóre aglomeracje. Zdarzały się liczne aresztowania za najdrobniejsze nawet “wykroczenia” (np. jazdę z plakatem akcji) i pacyfikacje uczestników. Do akcji wkraczały nawet jednostki OMON.
Próby skompromitowania organizatorów
Rząd Rosji uwziął się nie tylko za uczestników strajku, ale również za jego organizatorów: Siergieja Gricenko, Siergieja Chmielewa, Andrieja Bażutina i Rustama Małłamagomedowa.
Na wszelkie sposoby próbowano ich skompromitować. Andriej Bażutin, obecnie kandydat na prezydenta Rosji, został aresztowany już następnego dnia po starcie akcji, w drodze na miejsce protestu. Został oskarżony o kierowanie bez prawa jazdy, a opieka społeczna próbowała nawet odebrać mu dzieci.
Rustam Małłamagomedow, zgodnie z relacją świadków, został porwany w Moskwie przez nieznanych sprawców. Później się okazało, że znajduje się w areszcie FSB. Za Siergiejem Gricenko wystawiono list gończy i zablokowano wszystkie jego karty bankowe.
Być może właśnie dlatego, dzięki dezinformacji, propagandzie i blokowaniu pokojowych akcji protestacyjnych trwający wiele miesięcy strajk nie odniósł sukcesu.
Co się zmieni w grudniu?
Andriej Bażutin, jeden z głównych inicjatorów akcji i przewodniczący OPR (Stowarzyszenia Przewoźników Rosji) twierdzi, nowa akcja nie będzie agresywna i przebiegnie tak, jak pierwsza.
– Staniemy na parkingach i wzdłuż dróg, zbudujemy obozy, na ciężarówkach zawiesimy plakaty z żądaniami i hasłami – tak, jak w marcu – mówi Andriej Bażutin.
Jak twierdzi, prawie wszystkie żądania pozostają te same: całkowite zniesienie Płatona i podatku transportowego, dostosowanie czasu pracy i odpoczynku do lokalnych realiów, wprowadzenie porządku w obszarze kontroli wagowej ciężarówek i przekazanie przewoźnikom uzasadnienia co do obliczenia kwoty akcyzy na paliwo.
Z żądań politycznych pozostało wotum nieufności dla prezydenta Rosji, Władimira Putina. Odpadło tylko jedno żądanie – rezygnacja rządu. Dlaczego?
– Niedługo i tak są wybory, zatem rząd i tak pójdzie w odstawkę – wyjaśnił Bażutin.
Nieprzypadkowa data akcji
Lider OPR wyjaśnił, że data 15-25 grudnia jest nieprzypadkowa. Jak twierdzi, tylko wtedy transportowcy pokażą, czym naprawdę jest praca kierowców ciężarówek, jeśli przed nowym rokiem zerwą wszystkie dostawy i wstrzymają ruch pojazdów.
Żądania kierowców zostały już wysłane do prezydenta, Dumy i Rady Federacji. Strajk się rozpocznie tylko wtedy, jeżeli władza pozostanie obojętna na prośby transportowców.
– Zaczniemy strajkować jeśli dialog się nie rozpocznie i nasze żądania nie będą spełnione. Generujemy 15 proc. PKB, a ten podatek (opłaty drogowe – przyp. red.) dotyczy każdego, więc mówimy w imieniu całego narodu, zatem władze muszą liczyć z nami – podkreślił Bażutin.
Czy strajk kierowców jest z góry skazany na porażkę?
Wstępnie wzięcie udziału w proteście zadeklarowali kierowcy z 50 regionów kraju, gdzie znajdują się oddziały OPR. Jak twierdzi organizator, gotowość do protestu wykazują wszyscy członkowie stowarzyszenia, czyli 10 tys. kierowców. Czy stanowią realne zagrożenie dla rządu?
Zdaniem szefa Centrum Reform Gospodarczych i Politycznych, Nikołaja Mironowa, rząd nie obawia się takich akcji.
– Rząd jest przyzwyczajony do populistycznych haseł, tym bardziej, że za nimi zawsze kryje się chęć dojścia do porozumienia, a skoro nie ma politycznych żądań, to znaczy, że władzom nic zagraża – twierdzi ekspert.
Zgodnie z jego opinią, żądania gospodarcze, w odróżnieniu od politycznych, są nieefektywne z kilku powodów.
Po pierwsze, grupy strajkują zazwyczaj w wielu miejscach, zamiast skupiać się gromadnie w jednym. Po drugie, protestują pokojowo i nie są przygotowane do agresywnego dochodzenia swoich praw. Po trzecie, kiedy tylko władza im powoli ustępuje, protestujący dają się nabierać i szybko się godzą na byle jakie warunki. Po czwarte, strajki zazwyczaj rozwiązują problemy tylko części protestujących, wielu z nich i tak zostanie z niczym.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czym się skończy walka stowarzyszenia OPR i jego lidera, Andiera Bażutina, z obecnym rządem. Akcja, która miała swój początek w listopadzie 2015 r., trwa z krótkimi przerwami do dziś. Jeśli rząd ustąpi, będzie to niewątpliwie wielki triumf kierowców ciężarówek i równie wielka porażka Moskwy. Czy władze Federacji zgodzą się na to? Chciałbym wierzyć, że tak.