Spedytor w opałach (casus)

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Tym razem historia w stylu Agathy Christie, z wątkiem kryminalnym, aresztem tymczasowym i z elementami orientu. Jednocześnie bardzo ważna sprawa dla spedytorów, i to nie tylko w Polsce, ponieważ pokazuje, że mogą oni odpowiadać za szkodę wyrządzoną przewoźnikowi, a jednocześnie odpowiedzialność ta nie jest pokryta przez żadne z istniejących ubezpieczeń. Luka ta wynika z praktyki, którą wprowadzili sami spedytorzy. Jeśli jesteś spedytorem, to ta smutna historia jest dla Ciebie! Jeśli jesteś przewoźnikiem, to także!

W tym momencie trzeba się solidnie skupić, ponieważ historia, zanim się rozkręci i przejdziemy do wątku kryminalnego, jest mocno skomplikowana. Trochę jak pierwszy odcinek serialu na Netflixie.

Otóż, turecki spedytor otrzymał zlecenie na transport 7.054 sztuk mydła w płynie z Turcji do Danii. Wypełnił ceemerkę i umieścił się tam jako nadawca i przewoźnik jednocześnie. Następnie zlecił transport duńskiemu spedytorowi, z którym od jakiegoś czasu współpracował, wpisując go do listu przewozowego jako odbiorcę i jednocześnie przewoźnika sukcesywnego. Z kolei duński spedytor zlecił transport duńskiemu przewoźnikowi. Samo życie! Teraz już akcja będzie się rozkręcać, można sięgnąć po popcorn.

Załadunek miał miejsce 04.06.2011 w Stambule. Oprócz mydła na ciągnik załadowano także inny towar. Kierowca ruszył w kierunku Danii. Na granicy turecko-bułgarskiej miała miejsce kontrola celna, w wyniku której ujawniono kontrabandę – 11.000 flakoników perfum, ukrytych w transporcie z mydłem. W tej sytuacji bułgarscy celnicy zatrzymali i kierowcę i cały zestaw wraz z ładunkiem. Kierowca został zwolniony za kaucją 21.07.2011. Ciężarówka została wydana przewoźnikowi dopiero w lutym 2013, kiedy stało się jasne, że ani kierowca ani przewoźnik nie maczali palców w przemycie.

Oczywiście duński przewoźnik zaczął szukać sprawiedliwości. Pozwał obu spedytorów do słynnego już kopenhaskiego The Maritime and Commercial Court o odszkodowanie:

– za zatrzymanie kierowcy oraz pojazdu,

– za wynajem pojazdu zastępczego na dość długi okres,

– z tytułu kosztów naprawy usterek związanych z przeszukaniem oraz długotrwałym przetrzymywaniem pojazdu,

– z tytułu zwrotu kosztów obsługi prawnej.

W swoim pozwie przewoźnik powołał się na art. 11 i 17 Konwencji CMR, przy czym kluczowy jest tu artykuł 11, więc tak tytułem przypomnienia:

1. W celu załatwienia formalności celnych lub innych, jakie należy wypełnić przed wydaniem towaru, nadawca powinien załączyć do listu przewozowego lub postawić do dyspozycji przewoźnika potrzebne dokumenty oraz udzielić mu wszelkich żądanych informacji.

2. Przewoźnik nie jest obowiązany sprawdzać, czy te dokumenty i informacje są ścisłe i dostateczne. Nadawca odpowiada wobec przewoźnika za wszelkie szkody, które mogłyby wyniknąć wskutek braku, niedostateczności lub nieprawidłowości tych dokumentów i informacji, chyba że zachodzi wina ze strony przewoźnika.
Przewoźnik twierdził w pozwie, że zarówno duński, jak i turecki spedytor ponoszą wobec niego odpowiedzialność solidarną. Duński – ponieważ zlecił transport, natomiast turecki – ponieważ wystawił list przewozowy CMR zawierający nieprawidłowe informacje i określił się tam jako „nadawca”.

W odpowiedzi na pozew turecki spedytor przyjął taką linię obrony, że może i owszem występował jako nadawca, ale na pewno nie w stosunku do przewoźnika, a duńskiego spedytora, a to różnica. Stwierdził także, że z przewoźnikiem nie łączył go żaden stosunek prawny. A poza tym jest niewinny.

Duński spedytor znalazł się w sytuacji bohatera kryminału, który wynajął sobie pokój w hotelu, otworzył szafę żeby powiesić płaszcz, a tam trup i w tym momencie wpada policja!

Otóż sąd stwierdził, że pomiędzy tym spedytorem a przewoźnikiem istniał stosunek prawny, ponieważ zlecił on transport ładunku. Chociaż dla sądu (sygnatura H-57-12) było oczywiste, że spedytor nie miał zielonego pojęcia o przemycie, to jednak jego odpowiedzialność nie opiera się o zasadę winy, czyli że jego niewinność nie ma tu żadnego znaczenia. W związku z tym, sąd nie miał innego wyjścia, jak uznać, że duński spedytor jest odpowiedzialny za szkodę, jakiej doznał przewoźnik.

Sąd podzielił także w całości argumentację tureckiego spedytora, mianowicie że stron nie łączył żaden stosunek prawny i że spedytor ten nie był nadawcą w stosunku do duńskiego przewoźnika. Na marginesie należy dodać, że sąd ten nie rozstrzygał kwestii związanych z przemytem.

Sąd uznał także, że co prawda turecki spedytor był nadawcą w stosunku do spedytora duńskiego ale Duńczycy nie wszczęli postępowania sądowego w stosownym czasie i ich roszczenia w stosunku do tureckiego partnera uległo przedawnieniu (1 rok).

Reasumując

Nadawca ponosi w stosunku do przewoźnika odpowiedzialność na zasadzie ryzyka za szkody wyrządzone przez ładunek. Ponadto, jeśli spedytor będzie figurował w liście przewozowym jako nadawca, oznacza to że automatycznie przyjmuje na siebie tę odpowiedzialność, w szczególności odpowiedzialność wobec przewoźnika. Jednocześnie jest to ryzyko bez pokrycia ubezpieczeniowego. Spedytor zostaje z ewentualnymi roszczeniami sam.

 

Źródło: https://www.internationallawoffice.com/

Fot: Twitter.com/AnnaMarina13

Tagi