„Suszarki” nielegalne na polskich drogach?

Odsłuchaj artykuł

Ten artykuł przeczytasz w 2 minuty

Tomasz Motyliński, kierowca ukarany grzywną za przekroczenie prędkości, postanowił odwołać się od decyzji policjantów, po tym jak zauważył, że prędkość wskazana na mandacie nie zgadzała się ze wskazaniem jego prędkościomierza.

Po dwóch latach walki w sądzie dowiódł, że "suszarki" nie działają zgodnie z prawem. Sąd uznał, że winy należy upratrywać w konstrukcji fotoradaru ręcznego,  która nie umożliwia jednoznaczej identyfikacji poazjdu, którego prędkość została sprawdzona. Specjalista ds. pomiaru prędkości, Jarosław Teterycz zauważa: "jeden radar, który nie ma rejestracji, mierzy prędkość najbliższego pojazdu, inny sprawdza pojazd najszybszy. Jeszcze inne – laserowe – mierzą prędkość pojazdu wskazanego przez znacznik". Jeśli celownik urządzenia nie jest poprawnie ustawiony, o tym, który kierowca zostanie ukarany decyduje policjant. 

Mimo, iż Policja wie o całej sprawie, zasłania się świadectwem, które posiadają ich fotoradary. A mają one "stosowne świadectwa legalizacji" wydane przez uprawniony w naszym kraju organ. Wobec tego, Policja nie zamierza rezygnować ze stosowania "suszarek". Problem polega na tym, że Główny Urząd Miar, nie zajmuje się tym, czy urządzenia używane są zgodnie z prawem, a jedynie kontroluje, czy spełniają wymagania techniczne. 
 
Mimo wyroku sądowego, poszkodowanemu kierowcy nie anulowano mandatu. W wyjaśnieniu sąd podał, że policjant, który mierzył prędkość, zeznał, że sprawdzał prędkość właśnie tego pojazdu. Prawnicy nie zgadzają się z taką argumentacją, wskazując na możliwość pomyłki czy konfabulacji ze strony policjanta. 
 
Tomasz Motyliński zapowiada dalszą walkę. Chce odwołać się do Trybunału Europejskiego by uzyskać odszkodowanie oraz doprowadzić do wycofania z naszego kraju nielegalnie sotoswanych urządzeń. 
 
źródło: tvn24.pl
 
 

 

Autor: Bogumił Paszkiewicz