Kokony owadów wraz z larwami znaleziono w ciężarówce przewożące orzechy włoskie ze Słowacji do podrzeszowskiej firmy.
Jak wynika z analiz, zgniłe i śmierdzące orzechy liczyły sobie ponad 3 lata przeterminowania. Gdyby nie celnicy z Barwinka, któż wie, czy nie znaleźlibyśmy pełzających robaczków w świątecznym keksie.
Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska uznał orzechy za odpady, a w świetle prawa wwożenie odpadów do Polski bez zezwolenia jest przestępstwem, za które grozi kara więzienia od 3 miesięcy do nawet 5 lat.
Przesłuchano szefa firmy, która kupiła śmierdzące bakalie. Potwierdził, że wiedział o tym, że orzechy są przeterminowane i nie nadają się do jedzenia. Utrzymywał, że kupił je na paszę dla zwierząt. Wydaje się to jednak – biorąc pod uwagę profil firmy – wątpliwe. Dużo bardziej prawdopodobny scenariusz to taki, w którym przeterminowane paskudztwo miało trafić docelowo na stoły! Naturalnie po paru zabiegach, które usunęłyby larwy i kokony oraz widoczną pleśń i przykry zapach. Spleśniałych orzechów było dokładnie 6,3 tony. Gdyby podzielić to na popularne dla bakalii stugramowe opakowania, na nasz rynek mogło trafić 63 tys. paczuszek świństwa.
Autor: Paulina Pożarycka
Źródło: http://polskalokalna.pl/wiadomosci/podkarpackie/rzeszow/news/smierdzacy-ladunek-6-ton-orzechow-z-robakami,1449185