Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Wikimedia Commons/Ruben de Rijcke Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported License
Ciąg dalszy zamieszania z normą Euro 7. Europarlament przyjął stanowisko ws. nowych limitów
Parlament Europejski chce zaostrzyć normy emisji dla samochodów ciężarowych, autobusów, samochodów dostawczych i samochodów osobowych w znacznie mniejszym stopniu niż zaproponowała Komisja Europejska, a później Komisja Środowiska Parlamentu Europejskiej (ENVI). Ponieważ państwa członkowskie również nie chcą podążać za Komisją, wartości dopuszczalne prawdopodobnie zostaną ostatecznie skorygowane w umiarkowanym stopniu.
Parlament Europejski zatwierdził w tym tygodniu nowe limity emisji zanieczyszczeń z pojazdów Euro 7. Alexandr Vondra, sprawozdawca PE podczas konferencji prasowej wielokrotnie podkreślał, że przyjęte przez eurodeputowanych stanowisko jest „realistyczne” i jest wyważone pomiędzy potrzebami ochrony środowiska a przemysłu motoryzacyjnego.
Limity ustalone w tym tygodniu przez parlamentarzystów są zbliżone do tych, które po wprowadzeniu poprawek przyjęła we wrześniu Rada UE.
Przewidują one utrzymanie istniejących wartości granicznych emisji i warunków badań dla pojazdów lekkich, ponieważ oczekuje się, że szybko staną się one bezemisyjne. Oprócz tego, co najważniejsze z punktu widzenia branży przewozowej – zakładają ustalenie bardziej rygorystycznych wartości dopuszczalnych dla pojazdów ciężkich oraz dostosowanie warunków badań takich ciężkich.
Teraz Parlament i państwa członkowskie UE muszą uzgodnić ostateczny kształt prawa.
Przewoźnicy i producenci się cieszą
Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego (IRU) z zadowoleniem przyjęła wyniki głosowania Parlamentu.
Cieszymy się, że na posiedzeniu plenarnym Europarlamentu osiągnięto realistyczne stanowisko w sprawie norm emisji Euro 7, zachowując proporcjonalność między oczekiwanymi korzyściami dla środowiska a niezbędnymi inwestycjami, zgodnie z wezwaniem IRU” – skomentowała Raluca Marian, dyrektor ds. doradztwa UE w
„Właśnie tego potrzebuje UE – otoczenia regulacyjnego sprzyjającego wydajności i zrównoważonemu rozwojowi” – dodała.
Kolejnym mile widzianym posunięciem jest w opinii IRU dostosowanie unijnych metodologii obliczeń i limitów emisji cząstek powstałych z elementów hamulcowych i współczynnika ścierania opon do standardów międzynarodowych opracowywanych obecnie przez Europejską Komisję Gospodarczą Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Sektor transportu drogowego zobowiązał się do dalszej poprawy jakości powietrza poprzez wprowadzenie bardziej rygorystycznych wartości dopuszczalnych, aby zachować równowagę z dodatkowymi kosztami i obciążeniami administracyjnymi. Wzywamy decydentów, aby pozwolili zwyciężyć rozsądkowi i ułatwili UE drogę do dekarbonizacji, zamiast utrudniać ją nierealistycznymi celami, ze szkodą dla przedsiębiorstw i obywateli UE” – podsumowała Raluca Marian.
Z kolei Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) ocenia, że choć Parlament Europejski głosował za bardziej realistycznym podejściem do normy Euro 7, to norma ta nadal wiąże się z wysoką ceną i pojawi się w bardzo krytycznym momencie transformacji branży.
Faktem pozostaje, że norma Euro 7 stanowi dla producentów pojazdów znaczącą inwestycję, oprócz ich ogromnych wysiłków na rzecz dekarbonizacji” – stwierdziła Sigrid de Vries, dyrektor generalna ACEA. De Vries podkreśla również, że norma zacznie obowiązywać w niezwykle trudnym momencie z uwagi na sytuację geopolityczną i gospodarczą, naznaczoną rosnącymi cenami energii, niedoborami w łańcuchach dostaw, presją inflacyjną i opóźnionym popytem konsumenckim.
„Nie ma wątpliwości co do zaangażowania branży w poprawę jakości powietrza. Właśnie dlatego przemysł samochodowy włożył już ogromne środki w najnowsze normy emisji zanieczyszczeń Euro, Euro 6/VI” – przypomina de Vries. „Te inwestycje się opłaciły, ponieważ obecnie emisje spalin są ledwo mierzalne” – dodała.
T&E torpeduje decyzję PE
Nie wszyscy przyjęli jednak decyzję europosłów pozytywnie. Organizacja ekologiczna Transport & Environment (T&E) ostro skrytykowała Europarlament za chęć zezwolenia na dwukrotnie większą emisję tlenku azotu (NOx) z samochodów ciężarowych niż proponowała Komisja Europejska. W oświadczeniu T&E stwierdziło, że unijni prawodawcy powinni zmienić nazwę projektu przepisów dotyczących emisji pojazdów na „Euro 6 F”, aby uniknąć hurtowego “greenwashingu” (zjawisko polegające na wywoływaniu u klientów wrażenia, że produkt lub usługa są ekologiczne, choć wcale tak nie jest – przyp. red.) zanieczyszczających samochodów.
Zdaniem organizacji przyjęta norma nie zwiększą bowiem znacząco ochrony przed zanieczyszczeniem powietrza w porównaniu z Euro 6. Utrzymuje ona bowiem tę samą wartość graniczną podtlenku azotu (NOx) dla samochodów benzynowych, co norma Euro 6, ale nieznacznie poprawiłaby badania, które są kluczowe dla zapewnienia faktycznego przestrzegania limitów.
T&E ubolewa, że w porównaniu z propozycją KE, normy zatwierdzone przez PE:
– obniżają limity dla ciężarówek, dopuszczając około 2-krotnie wyższe limity NOx;
– osłabiają limity NOx dla samochodów dostawczych o 30 proc.;
– obniżają warunki testowe samochodów dotyczące m.in. przyspieszenia i temperatury równając je z wymogami Euro 6;
– poważnie osłabiają wymagania testowe dla samochodów ciężarowych dopuszczając prawie całkowity powrót do norm Euro 6;
– poważnie opóźniają wdrożenie normy Euro 7, co oznacza, że samochody będą musiały spełniać te limity dopiero po trzech latach od przyjęcia wszystkich powiązanych przepisów. W przypadku ciężarówek przepisy zaczną obowiązywać najwcześniej w 2030 roku.