TransInfo

Fot. trans.info

Czesi nie zmieniają stanowiska ws. delegowania. Namowy Macrona nic nie dały

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Sekretarz stanu ds. europejskich z kancelarii premiera Czech zabrał głos w sprawie unijnej dyrektywy o delegowaniu. – Praga nie odchodzi od stanowiska Wyszehradzkiej Czwórki dotyczącej pracowników delegowanych – powiedział Alesz Chmelarz cytowany przez PAP. To krzepiący głos dla Polski, która po serii zagranicznych wojaży prezydenta Francji, zaczęła tracić sprzymierzeńców w próbie zablokowania zmian w dyrektywie, do których dąży Emmanuel Macron.

Delegowanie pracowników jest ważnym elementem, który przyczynia się do gospodarczego potencjału wielu krajów członkowskich UE, pozwalając jednolitemu rynkowi działać tak, jak powinien – zaznaczył Alesz Chmelarz. Według niego negocjacje dotyczące zmian w dyrektywie o delegowaniu nie powinny doprowadzić do utrzymania dotychczasowego stanu, ale do znalezienia „europejskiego rozwiązania”. Zastrzegł zarazem, że nie wchodzi w grę taka rewizja dyrektywy, która „uniemożliwiłaby dalsze delegowanie pracowników”.

Tym, co chcemy osiągnąć jest rozwiązanie, które z jednej strony pozwoliłoby dyrektywie o pracownikach delegowanych działać tak, jak powinna, a z drugiej strony – odpowiedziałoby na problemy, które niepokoją część państw członkowskich – powiedział Chmelarz.

Zaznaczył ponadto, że dyrektywa nie została stworzona po to, by umożliwić nieuczciwą konkurencję. Dlatego jeśli część krajów Unii obawia się, że dochodzi do nieuczciwej konkurencji, to trzeba takie wątpliwości wyjaśnić.

Chociażby przez poddanie budzących wątpliwości przypadków. Jeśli faktycznie istnieją ścieżki omijania obowiązujących przepisów i nie wszystkie procedury są przestrzegane, to widzimy tu przestrzeń na rozwiązanie tego problemu – zapewnił Chmelarz.

W przypadku fiaska negocjacji dotyczących zmian w dyrektywie może dojść do pojawienia się na poziomie państw członkowskich inicjatyw, które „odpowiadałyby na negatywne efekty dyrektywy w sposób bardzo niefortunny” i groziłyby „zakłóceniem funkcjonowania unijnego rynku” – uważa czeski minister. Dodał, że tego rodzaju inicjatywy pojawiały się już m. in. we Francji i Austrii.

IRU przeciw objęciu transportu dyrektywą

Na początku września kwestia dyrektywy o delegowaniu pracowników była także przedmiotem dyskusji grupy roboczej ds. społecznych w International Road Transport Union. IRU przedstawiło propozycję nowego stanowiska branży transportowej wobec propozycji Komisji Europejskiej.  Kluczowy postulat sprowadza się do tego, że dyrektywa o pracownikach delegowanych nie powinna obejmować sektora transportu drogowego.

IRU wypracowało także stanowisko na wypadek, gdyby całkowite wyłączenie transportu spod dyrektywy okazało się niemożliwe. W takim wypadku Unia proponuje m.in. maksymalne uproszczenie zasad delegowania albo wliczanie do niego tylko czasu pracy. Dodatkowo IRU opowiada się przeciw nakazowi powrotu kierowcy do bazy po upływie trzech tygodni (jak chciałby Komisja Europejska) oraz postuluje zniesienie zakazu odbioru regularnego odpoczynku w kabinie, zastępując go prawem kierowcy do wyboru miejsca odpoczynku.

Ostateczne stanowisko IRU musi zostać jeszcze oficjalnie przyjęte przez jego członków, ale według ZMPD, które jest członkiem Unii, wyraźnie widać, iż argumenty o dłuższego czasu przedstawiane przez polskich przewoźników zyskały szersze zrozumienie. Co jednak ważne, IRU jest gotowe przeciwstawić się protekcjonistycznym dążeniom Francji i jej sojuszników.

Bój toczy się o „równą płacę”

Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia francuski prezydent Emmanuel Macron, odbył szereg spotkań z przywódcami krajów Europy Środkowo-Wschodniej, podczas których namawiał do poparcia zmian w dyrektywie o delegowaniu. Zmiany, do których dąży Francja wspierana przez kilka państw zachodnich (Macron zyskał poparcie m.in. Belgii, Luksemburga i Niemiec), sprowadzają się m. in. do tego, by ograniczyć czas delegowania do 12 miesięcy oraz nałożyć na pracodawców zagranicznych obowiązek wypłaty delegowanemu wszystkich dodatków, jakie obowiązują w danym kraju (czyli np. premii, dodatków urlopowych itp.). Po okresie roku pracownik byłby objęty przepisami i prawami kraju, do którego został delegowany. Najważniejszą zmianą jest jednak zasada równej płacy za tę samą pracę na terenie poszczególnych państw. W praktyce będzie to oznaczało, że np. pracownik z Polski delegowany do Francji, będzie musiał zarobić tyle, co Francuz wykonujący taką samą pracę. Dyrektywa miałaby także objąć pracowników z sektora transportowego, co byłoby bardzo dotkliwe dla polskich przewoźników.

Tagi