Jest czwarta rano, właśnie się zbudziłam. I pomyśleć, że zaledwie 8 godzin temu zatrzymałam moją ciężarówkę po 15 godzinach pracy. Każdego ranka wstaję i pytam siebie: Jak to możliwe, że pozwala się pracownikowi na 15 godzin pracy na dobę? I to każdego dnia. Nie tylko mój dzień tak wygląda, wszystkich innych kierowców także.
Ubieram się, przygotowuję kawę, próbując się rozbudzić. Jest piątek, więc mam nadzieję dotrzeć jak najszybciej do domu, aby spędzić trochę czasu z moją rodziną – mężem i trójką dzieci. Coś w środku mówi mi jednak, że to nie będzie możliwe, zważywszy na trasę, jaką mi przyznano. Dla naszych firm piątek jest dniem jak wszystkie inne, ponieważ tydzień pracy prawie nigdy nie kończy się właśnie wtedy, czasem też w sobotę, albo i niedzielę.
Czeka mnie 7 godzin drogi i rozładunek. Jedyną moją swobodą jest prawo do decyzji, kiedy zatrzymać się na 45-minutową przerwę i czy podzielić ją na 15 i 30 minut. Teraz planują całe nasze życie z biura, przy pomocy systemów, które wiedzą o nas wszystko: czy prowadzimy, gdzie jesteśmy i z jaką prędkością jedziemy.
Mówią mi, że nie mogę zrealizować całej trasy po autostradzie, bo redukujemy koszty, więc muszę wybrać bardziej niebezpieczną drogę, przez góry. Ale kogo to obchodzi? Kierowcy ciężarówek giną każdego dnia, ale nikt o tym nie mówi w wiadomościach. Jesteśmy tylko kierowcami.
Docieram do klienta, jest 12:59 i mówią mi, że muszę poczekać, bo rozładunek jest zaplanowany na 17:00. „Usuń się z drogi, zawiadomimy się”, Jest lato, jest gorąco, a w kabinie ciężarówki czekają mnie cztery godziny sauny. Nie mogę włączyć silnika, żeby użyć klimatyzacji, bo firma nie życzy sobie niepotrzebnych kosztów.
Wreszcie 17:00! „Do rozładunku!” To rozkaz, bez uśmiechu, ani uprzejmości… Czego wymagam? Jestem tylko kierowcą ciężarówki. Po rozładunku dostaję zlecenie załadunku, 100 km trasy. „Jedź, czekają!” O 18:30, docieram na miejsce załadunku, gdzie witają mnie z żartem, że przecież miałam być tam o 17:00 i za pół godziny zamykają. Próbuję wytłumaczyć, że to nie moja wina, ale nikogo nie obchodzi to, co mówię. Jestem tylko kierowcą ciężarówki.
O 19:30, wyjeżdżam z ładunkiem i za pół godziny skończy się mój 15-godzinny dzień pracy. Jeśli nie zatrzymam się na czas, mogę dostać wysoki mandat. Na szczęście parking jest blisko. Tego wieczora ani nie jem kolacji, ani nie biorę prysznica. Dzwonię tylko do domu, żeby uprzedzić, że nie wrócę. Kładę się do łóżka, żeby spędzić w nim 9 godzin odpoczynku z nadzieją, że jutro będę mogła jak najwcześniej wrócić do rodziny, choć czeka mnie jeszcze 8 godzin pracy.