Myślicie, że los polskiego kierowcy jest ciężki? Przeczytajcie ten artykuł, a zmienicie zdanie

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty
|

10.03.2017

Rosja, strefa arktyczna. Jamalsko-Nieniecki Okręg Autonomiczny, obszar ponad dwukrotnie większy od Polski, położony 3,5 tys. kilometrów od Moskwy. Liczne złoża mineralne, które są w pełni eksploatowane. To tam właśnie dostarcza się ładunki trasami, na które zdecydowałoby się niewielu kierowców.

Pora roku ma znaczenie

W Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym wydobywa się gaz, ropę i inne cenne kopaliny. Tam, gdzie funkcjonują kopalnie musi też istnieć, przynajmniej prowizoryczna, infrastruktura transportowa. Zbudowanie odpowiednich dróg na takim terenie nie jest łatwe, dlatego powstają tzw. zimniki.

Są to drogi, przeznaczone dla ciężarówek, ale jazda po nich jest możliwa tylko zimą. Ubija się wtedy śnieg, oczyszcza sypką nawierzchnię i tak powstaje bardzo wygodny, równy pas “drogi”. Zimniki biegną też przez zamarznięte rzeki i jeziora.

Ładunki do kopalń dostarcza się w ciągu całego roku. Żeby jednak móc skorzystać z najwygodniejszej opcji – transportu ciężarówkami po zimnikach – trzeba wozić towary w okresie od grudnia do maja. Później w grę wchodzą bardzo kosztowne i niewygodne rozwiązania – dostawy rzeką lub helikopterami.

65ceb348-16bb-4560-8039-732735e70eeb?server=place0

Drogi nie dla każdego

W tym regionie nie istnieją żadne asfaltowe czy gruntowe drogi. Dlatego zbudowanie “własnych”, śnieżnych, to bardzo odpowiedzialne zadanie, z jakim muszą się mierzyć transportowcy. Ułożenie trasy, uwzględnienie pogody, ładunku i masy pojazdu to zadanie trudne i odpowiedzialne. Drogi te posiadają swoje nazwy i ograniczenia masy ciężarówek. W tej chwili najdłuższą drogą jest Labytnangi – Tegi (320 kilometrów). Tą trasą mogą się poruszać pojazdy do 30 ton z prędkością do 50 km/h.

Zimniki nie są przeznaczone dla wszystkich ciężarówek. Jeżdżą po nich zazwyczaj mocne maszyny, takie jak rosyjskie KAMAZ-y, Urale czy białoruskie MAZ-y. Pozostałe, przeznaczone do jazdy na asfaltowych drogach, najczęściej zakopują się w śniegu, grzęzną i zamarzają.

Bractwo kierowców

Sytuacje, kiedy pojazd nie może ruszyć z miejsca, zdarzają sią stosunkowo często. Wtedy kierowca nie ma innego wyjścia i musi po prostu czekać na pomoc. W przypadku zimników tych najbardziej uczęszczanych to kwestia kilku godzin, zdarza się jednak, że czekać trzeba nawet kilka dni. Dany obszar charakteryzuje się surową zimą, silnymi burzami i bardzo niskimi temperaturami, osiągającymi nawet do 40 stopni poniżej zera (odnotowany rekord: -56 stopni Celsjusza).

Udzielenie pomocy kierowcy, który ugrzązł w śniegu, jest nie lada wyczynem. W grę wchodzi wyciągnięcie ciężkiego pojazdu przy wysokim mrozie, bez specjalnej techniki i odpowiedniej ilości ludzi.

Tutejsi kierowcy nazywają siebie bractwem. Wspierają się jak mogą, serdecznie przyjaźnią i wspólnie narzekają na ciężką pracę.

Foto: cargolink.ru

________________________________

Zobacz, najnowszy odcinek TransINFO:

3a80ab71-6e49-42b4-b3d5-3b8b6583d599?server=place3