TransInfo

Dobre wieści dla polskiej gospodarki. Ekonomiści chwalą, ale też ostrzegają

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

“Polska będzie najszybciej rozwijającą się dużą gospodarką unijną i piątą spośród wszystkich członków UE” – wynika z prognoz Komisji Europejskiej. Ekonomiści dodają jednak łyżkę dziegciu. „Łańcuchy dostaw w maju pozostawały pod presją, ponieważ terminy realizacji dostaw środków produkcyjnych wydłużyły się w największym stopniu od grudnia 2010 r.” – alarmuje Trevor Balchin, dyrektor ekonomista IHS Markit i autor raportu oceniającego polski przemysł oczami menedżerów.

Wiosenne prognozy gospodarcze Komisji Europejskiej dla Polski tchną optymizmem. Według nich, nasza gospodarka ma być wśród pięciu najszybciej rozwijających się we Wspólnocie. Jak szybko? Otóż “KE oczekuje wzrostu gospodarczego na poziomie 4,3 proc. w 2018 r. i 3,7 proc. w 2019 r.” – czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie Ministerstwa Finansów.

Sam resort jest nieco ostrożniejszy w szacunkach. Twierdzi bowiem, że w ciągu najbliższych dwóch lat wzrost będzie wynosił po 3,8 proc. Podobnie jak unijna instytucja szacuje z kolei NBP, który “zakłada wzrost PKB o 4,2 proc. w 2018 r. i 3,8 proc. w 2019 r.”

Na tak dobre wyniki, zdaniem resortu, mają przede wszystkim wpływ: dobra sytuacja na rynku pracy oraz optymistyczne nastroje konsumentów.

GUS podaje dobre dane o PKB

PKB rzeczywiście idzie w górę. W pierwszym kwartale bieżącego roku wzrósł on o 5,2 proc. rok do roku. Eksperci ostrzegają jednak, by nie siadać na laurach.

Konsumpcja, na której opiera się obecny wzrost PKB naszego kraju, na pstrym koniu jeździ – wystarczą niepokojące dane z europejskiej gospodarki, pewne tendencje hamowania i spadek nastrojów, aby był widoczny w tym zakresie regres. Ludzie lubią wydawać pieniądze, jak czują stabilizację (tak jest teraz: niskie bezrobocie, transfery socjalne, brak szalejącej inflacji); gdy jej nie ma, ich przyzwyczajenia nagle się odwracają – ostrzega businessinsider.com.pl i dodaje, że dużo bezpieczniejsze byłoby postawienie na inwestycje.

Niestety na razie tak się nie dzieje.

Wzrost inwestycji o 8,1 proc. r/r oznacza, że Polska jest nadal w ogonie regionu. A bez inwestycji nie będziemy mieli na czym budować wzrostu w przyszłość – wtórują na Twitterze eksperci ING Banku Śląskiego.

Menedżerowie oceniają gorzej

„Najwolniejszy wzrost produkcji od sierpnia 2017 roku, nieznaczny spadek liczby nowych zamówień eksportowych, wzrost liczby zaległości najszybszy od stycznia 2015 roku” – to z kolei główne zarzuty menedżerów w stosunku do polskiego przemysłu. Efektem jest nieznaczny spadek indeksu PMI, czyli oceny przyznawanej przez szefów firm przemysłowych.

Najnowszy wskaźnik PMI wynosi 53,3. Poprzednio managerowie oceniali przemysł na 53,9. To najniższy wynik od sierpnia zeszłego roku, przy czym w dalszym ciągu nie alarmujący. Ostatecznie bowiem jest w dalszym ciągu powyżej 50 pkt – czyli umownej granicy między rozwojem a zastojem gospodarki.

Główne zarzuty do polskiego przemysłu

Menedżerowie przede wszystkim wskazywali na problem „wzrostu zaległości produkcyjnych (największego od stycznia 2015 roku)”, „opóźnień w dostawach (największych od grudnia 2010 roku)” oraz na “spadek liczby nowych zamówień eksportowych”.

Zwiększona częstość występowania opóźnień była częściowo spowodowana najsilniejszym od 5 miesięcy wzrostem aktywności zakupowej – tłumaczą autorzy raportu.

Problemy z produkcją mogły z kolei wynikać w dużej mierze z wyjątkowo długiej w tym roku majówki. Zamówień nie brakowało, jednak nie miał ich kto realizować. To zaś odbiło się na już i tak mocno nadwyrężonych możliwościach dostarczania wyprodukowanych dóbr.

Fot. Pixabay/iKumpunen/public domain

Tagi