TransInfo

Polskie paliwo z odpadów. Na stacjach benzynowych może już w przyszłym roku

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Powstaje z odpadów, których firmy zajmujące się recyklingiem nie chcą odbierać – zanieczyszczonych resztkami jedzenia lub tłuszczem, wielomateriałowych. A mimo to jest substytutem zwykłej benzyny, na którym może pojechać samochód. Co więcej, polskim naukowcom udało się opracować wyjątkowo ekonomiczną i wydajną formę jego wytwarzania – z kilograma odpadów powstaje bowiem aż litr paliwa!

Na północy Polski powstaje pierwszy zakład, któremu dostarczamy technologię i urządzenia, będzie więc mógł zacząć produkcję tego paliwa – mówi Adam Hańderek, twórca wyjątkowej technologii i założyciel Handerek Technologies.

Nie chce zdradzić ani dokładnej lokalizacji, ani nazwy inwestora. Zapewnia jednak, że rocznie taki zakład będzie w stanie wyprodukować 10 tys. ton paliwa. Produkcja ma ruszyć w pierwszym kwartale przyszłego roku.

To nie tylko dobra wola

Hańderek przypuszcza, że w przyszłym roku o tej porze na stacjach paliw w dystrybutorach pojawi się benzyna, która będzie miała w składzie komponent powstały właśnie z odpadów.

Nasze paliwo będzie stosowane tylko jako dodatkowy składnik do już istniejących paliw. Nie ma szans, by funkcjonowało osobno, tylko dlatego, że śmieci jest po prostu za mało. Ilość, jaką możemy w Polsce wyprodukować z rodzimych odpadów odpowiada ok. 3 proc. całego rynku paliwowego – tłumaczy.

Tym niemniej zainteresowanie odkryciem jest, i to duże. Zwłaszcza, jak zapewnia Adam Hańderek, ze strony branży lotniczej, której zależy na tym, by w paliwie znajdowały się komponenty pozwalające na obniżenie wskaźników emisji CO2. To nie tylko dobra wola. To również odpowiedź na wymagania legislacyjne. Unia Europejska zmniejsza dopuszczalne normy emisji CO2, a Dyrektywa o odnawialnych źródłach energii (zwana Red 2) zakłada zwiększenie udziału biopaliw w rynku transportowym.

Co więcej, do 2030 r., zgodnie z unijną Strategią dla Tworzyw w Gospodarce o Obiegu Zamkniętym, wszystkie opakowania z tworzyw sztucznych, mają być poddawane recyklingowi.

To wszystko sprawia, że powstają warunki sprzyjające inwestycjom takim, jak ta.

W dyrektywie znalazło się miejsce dla paliw z tworzyw sztucznych, które zostały zaliczone do paliw syntetycznych, i postawione na równi z biopaliwem, ze względu na korzyści ekologiczne. Teraz czekamy właściwie tylko na zaadaptowanie tych rozwiązań do polskiego prawa – przyznaje Adam Hańderek

Paliwo z… reklamówek i opakowań po mleku

Polską technologią interesują się firmy z Litwy, Niemiec, Francji, Holandii i USA. Pojawiały się również zapytania z Afryki. Nic dziwnego. Koszt wyprodukowania jednego litra komponentu paliwowego z odpadów to około 20 eurocentów.

Oczywiście to na ten moment, gdy odpady zalegają w Europie i na całym świecie – nawet na morzach, a ich wytwórcy sami szukają firmy, która by je przejęła i przerobiła – zauważa ekspert.

A zalegają dlatego, że nie nadają się do recyklingu.

Mówimy o trzech rodzajach tworzyw sztucznych: polietylenie, polipropylenie oraz polistyrenie. Stanowią one od 13 do 15 proc. strumienia odpadów komunalnych. Są w torebkach foliowych, kubkach i butelkach plastikowych, opakowaniach po mleku lub śmietanie, reklamówkach, opakowaniach po chipsach… – wymienia Hańderek.

Firmy zajmujące się recyklingiem nie chcą się zajmować takimi odpadami, bo są zanieczyszczone, albo wielomateriałowe, co utrudnia ich przerób, albo sprawia, że jest nieekonomiczny. Tymczasem, jak szacuje Hańderek, polietylen i polipropylen stanowią blisko 50 proc. całej światowej produkcji tworzyw sztucznych.

Okazało się, że możemy je w stosunkowo prosty sposób przetworzyć na paliwo – dodaje.

Nie są szejkami, ale…

Jak przyznaje ekspert, technologia jest prosta i znana od lat 40.

Łańcuchy tworzyw sztucznych zbudowane są z kilkudziesięciu tysięcy atomów węgla. Jeśli takie łańcuchy potniemy na krótsze kawałki, np. na odcinki długości od 5 do 20 atomów węgla, mamy do czynienia z frakcjami paliw ciekłych. To udawało się już wielu przed nami. Cała rzecz polega na tym, by przeprowadzenie tego procesu było po prostu ekonomicznie uzasadnione, a jakość produktów dzięki bezciśnieniowemu uwodornieniu odpowiadała tym rafineryjnym – wyjaśnia.

Polskim ekspertom się to udało. M.in. ze względu na to, że nie przeszkadzają im wspomniane zanieczyszczenia, nie trzeba więc zużywać wody na mycie odpadów.

Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy szejkami paliwowymi. Nawet gdybyśmy przerobili wszystkie odpady na świecie, zaspokoilibyśmy jakieś 3 proc. popytu. Jesteśmy firmą, która zajmuje się ochroną środowiska i znaleźliśmy sposób, by się pozbyć odpadów, i by się to opłacało i przedsiębiorstwom, i klientom, bo globalnie jest to odkrycie bardzo istotne – podsumowuje.

Fot. pixabay/RitaE/public domain

Tagi