Wczoraj kolejka ciężarówek w Dorohusku sięgała miejscowości Janów oddalonej od granicy o 28 km – wynika z informacji przekazanej przez chełmską policję. Kolejka w Hrebennem miała z kolei 13 km. Dziś w Medyce kolejka ciągnie się na odcinku 35 km.
Według aktualnych informacji udostępnionych przez Ukrtransbezpeka (ukraiński odpowiednik ITD) po ukraińskiej stronie na przejściu w Dorohusku stoi aktualnie ponad 5 tys. ciężarówek i tylko 23 pojazdy zostały przepuszczone przez granicę w ciągu ostatniej doby. W Korczowej jest około. 2 tys. trucków, a przez ostatnie 24 godziny do Polski wjechało 285 aut. Podobna kolejka jest w Hrebennem, gdzie na wjazd na terytorium Polski czeka ponad 2 tys. samochodów ciężarowych, a od wczoraj do naszego kraju wjechały 33 auta. Dodajmy, że właśnie te problemy, były też jednym z czynników, które pchnęły polskich przewoźników do zorganizowania blokad. Przypomnijmy też, że w tym tygodniu weszły w życie zmiany w odprawie celnej i systemie kolejkowym e-Czerga po stronie ukraińskiej.
Z powodu protestu polskich przewoźników na przejściach granicznych ukraińskie ciężarówki zmierzają teraz na Słowację i Węgry” – informuje Janusz Piechociński na portalu X (dawniej Twitter).
Z powodu protestu polskich przewoźników na przejściach granicznych w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej, ukraińskie ciężarówki zmierzają teraz na Słowację i Węgry.
— Janusz Piechociński (@Piechocinski) November 8, 2023
Na sytuację w Polsce zwrócił uwagę brytyjski dziennik „Financial Times”, podkreślając, że „spór komplikuje działania wojenne Kijowa przeciwko Rosji i jego kluczowe stosunki z UE”.
Głos w sprawie blokady kierowców i przewoźników, których nie popiera polski rząd, zabrała też unijna komisarz ds. transportu Adina Vălean.
Całkowicie odradzam tego rodzaju zachowanie polegające na blokowaniu granicy. To nie jest coś bardzo europejskiego” – powiedziała Vălean na łamach portalu Politico.
„Będziemy to robić tak, jak robili to rolnicy – będziemy protestować dalej, aż rząd uzna, że jest problem i coś z tym zrobi” – powiedział portalowi “Politico” Jacek Sokół, właściciel małej firmy transportowej w Łukowie we wschodniej Polsce, który był zaangażowany w organizację protestu.
Rządy Polski i Ukrainy oraz Komisja Europejska wzywają protestujących do przepuszczenia ciężarówek. Polski resort transportu poinformował, że minister infrastruktury przesłał list do członków komitetu protestacyjnego, wzywając ich do zniesienia blokady.
Protestu można było uniknąć
Motywy protestujących przewoźników objaśnia Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców “Transport i Logistyka Polska”.
W pełni rozumiem emocje protestujących przewoźników z Lubelszczyzny i Podkarpacia. W wyniku wojny, decyzji władz Unii Europejskiej oraz braku reakcji polskich władz na sygnalizowane problemy i zagrożenia, protestujący utracili swoje źródło utrzymania, jakim była praca przewozowa na kierunku wschodnim. Dziś, przy drastycznym spadku koniunktury na wszystkich innych kierunkach, nie potrafią i nie są w stanie znaleźć dla siebie alternatywnych rynków” – napisał Maciej Wroński, na portalu Facebook.
Wroński dodaje przy tym, że blokowanie przejść granicznych może być odebrane jako działanie osłabiające ukraińską gospodarkę i tym samym nieintencjonalne wsparcie dla rosyjskiego agresora.
To nie wygląda zbyt dobrze. Nawet przy założeniu, że przepuszczane będą dostawy humanitarne i wojskowe” – komentuje.
Jednocześnie podkreśla, że protestów można było uniknąć:
M.in. udzielając wsparcia dla tej grupy przedsiębiorców, a także egzekwując obowiązujące przepisy o dostępie do zawodu przewoźnika drogowego oraz o zasadach wykonywania przewozów kabotażowych i KR3” – podsumowuje gorzko prezes TLP.