Rząd chce stworzyć państwowe stacje kontroli pojazdów. Spóźnialscy zapłacą więcej za przegląd auta

Odsłuchaj ten artykuł

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Idą ciężkie czasy dla kierowców, którzy zapomną o okresowym przeglądzie technicznym auta? Rząd szykuje nowe przepisy, na mocy których powstanie co najmniej 16 stacji diagnostycznych pojazdów działających pod szyldem Transportowego Dozoru Technicznego (TDT). Zapominalscy mają zapłacić więcej za obowiązkowe badanie pojazdu. 


Co planuje rząd?

Jeśli przepisy szykowane przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przejdą przez Sejm, każde z 16 województw w Polsce doczeka się państwowej stacji diagnostyki pojazdów. Teoretycznie mają one powstać od zera, ale w praktyce jest możliwe, że TDT zawrze umowy z działającymi już punktami.

Na tym etapie pracy nad nowym prawem nie można też wykluczyć, że docelowo państwowych stacji diagnostycznych będzie więcej niż 16.

Jakie mają być zasady działania nowego systemu diagnostyki pojazdów?

Nowe punkty diagnostyczne będą jak miejsca ostatniej szansy dla spóźnialskich kierowców. Po przekroczeniu terminu kontroli pojazdu tylko w rządowych punktach będzie można dostać stosowną pieczątkę. W innych miejscach, gdy pracownicy sprawdzą terminy, kierowca z takim problemem zostanie odesłany z kwitkiem.

Kontrola samochodu w takim punkcie będzie też droższa niż w normalnej stacji. Opłata ma wynieść ponad 250 zł brutto.

8363984b-2fe7-4122-91d9-46c9e38e0c8c?server=place2
fot. CZmarlin, Wikipedia/domena publiczna.

Z tym pomysłem mogą być problemy

Zmiany zapowiedziane przez rząd rodzą sporo wątpliwości. Po pierwsze, sporym problemem może być odległość od jedynej w województwie rządowej stacji diagnostyki pojazdów. 

Co, jeśli kierowca z Jeleniej Góry spóźni się z obowiązkowym przeglądem? Jeślli stacja pod kontrolą TDT powstanie we Wrocławiu, będzie musiał dojechać na kontrolę właśnie do tego miasta. To będzie kosztowało czas, ale też pieniądze wydane na paliwo.

Rodzi się też drugi problem. Nie wiadomo, jak rząd zamierza rozwiązać prawnie problem, w którym kierowca bez ważnego przeglądu auta miałby dojechać samochodem do stacji diagnostycznej. Jeśli kierowcę zostałby przyłapany przez policję, straciłby dowód rejestracyjny, mógłby też dostać mandat. Później zaś musiałby złożyć wizytę w urzędzie, aby odzyskać dokumenty rejestracyjne, poświęcając prywatny czas. 

Aby uniknąć takich kłopotów, kierowca bez ważnych badań diagnostycznych samochodu mógłby je dowieźć do rządowej stacji diagnostycznej na lawecie. To jednak znowu wiązałoby się z dużymi kosztami.

Kiedy system ma zacząć pracę?

Tego nie wiadomo. Rząd szacuje wstępnie, że sieć państwowych stacji diagnostyki pojazdów ma być gotowa do pracy pełną parą do 2023 r. Wszystko zależy jednak od ostatecznego kształtu przepisów i czasu, kiedy przyjmie je Sejm.

via Dziennik Gazeta Prawna.

Fot. zdjęcie ilustracyjne z Pixabay.com (domena publiczna). 

7cd8690b-8d40-4237-85ff-aef3d7e74dbb?server=place2