Firmy mogą zmniejszyć koszty o 20, a nawet o 30 proc. Jak z popularnego trendu może skorzystać transport?

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Ekonomia współdzielenia (ang. sharing economy) zaczyna dyktować warunki. Do 2025 r. globalny przychód z niej ma przynieść aż 335 mld dolarów! I to tylko w pięciu kluczowych obszarach (usługi finansowe, transport, hotelarstwo i turystyka oraz obsada etatów) – wynika z opracowania Jerzego Janczewskiego z Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. Nic dziwnego, że eksperci przekonują, że to jeden z głównych trendów, którymi trzeba się zainteresować.

O sharing economy mówiło się już w latach 70. Już wtedy amerykańscy badacze opisywali korzyści wynikające z dzielenia się dobrami z innymi użytkownikami. Jednak z prawdziwym boomem mamy do czynienia od kilku, kilkunastu lat. Jak szacuje prof. dr hab. Marian Noga, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, dziś nawet 5 proc. rynku opiera się na sharing economy.

Dlaczego tak się dzieje? Nastąpiła tak zwana „kolizja megatrendów”, która wpływa na każdy rodzaj biznesu, również transportowy. Najważniejszymi megatrendami, zdaniem PwC są:

1. Przełom technologiczny (niemal 4,4 mld osób na świecie ma dziś dostęp do internetu, a jeszcze więcej do urządzeń mobilnych – wynika z zestawienia Global Digital Report 2019, a ta liczba będzie rosła i to w zawrotnym tempie),

2. Ograniczony dostęp do zasobów (od 25 do nawet 40 proc. pojazdów jest używanych nieefektywnie – wynika z chińskich i amerykańskich danych. Przede wszystkim widać to w ilości ciężarówek jeżdżących na pusto)

3. Urbanizacja (miasta się zagęszczają. Do 2050 r. nawet ponad 66 proc. populacji na świecie będzie żyło w aglomeracjach – podaje raport “Sharing Economy Logistics – Rethinking Logistics with access over ownership”).

4. Zmiany demograficzne i społeczne (coraz aktywniejsi w firmach są młodzi z pokolenia tzw. millenialsów, przyzwyczajeni do ustawicznego korzystania z nowych technologii i interesowania się ekologią).

Kluczowy problem z zaufaniem

Ci, którzy mając na uwadze te trendy postawią na sharing economy, mogą niemało zaoszczędzić.

Podejmowane są pierwsze próby tworzenia otwartych łańcuchów dostaw, w których nieustannie wymieniane są dane z klientami, co prowadzi do optymalizacji biznesu – przekonuje Halina Brdulak, dr hab. profesor nadzwyczajny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. – Taka optymalizacja oznacza zmniejszenie kosztów o 20, a nawet o 30 proc. Jak widać, gra jest warta świeczki.

Trzeba jednak zmierzyć się z głównym problemem – brakiem zaufania. A z tym może być różnie, tym bardziej, że Polacy nie są do tego skorzy. Z danych GUS-u wynika, że niemal połowa z nas (Polaków w wieku od 16 lat w górę) nie ufa nieznajomym.

Na szczęście dane dot. relacji biznesowych są już o niebo lepsze. Współpracownikom ufa 82 proc. z nas – wynika z danych z 2018 r. Ściśle branży transportowej – aż 68 proc. ankietowanych – to już dane z globalnego rankingu Edelman Trust Barometer 2019.

Problem z magazynem czy pustą ciężarówką?

Jak przekonują eksperci, na to zaufanie warto postawić.

Dzielenie się danymi dotyczącymi przedsiębiorstwa nie oznacza odkrywania wszystkich kart. A może spowodować, że firma zyska dużo więcej, niż kiedy zamyka się na świat zewnętrzny – zapewnia dr hab. Halina Brdulak.

Potrzeba rodzi rozwiązania. Na rynku pojawiają się rozwiązania zmagające się np. z ograniczoną przestrzenią magazynową. W Stanach Zjednoczonych popularne stały się aplikacje odpowiadające za tzw. „dyskretne magazynowanie miejskie”, czyli, mówiąc wprost – łączenie potrzebujących niewielkich przestrzeni magazynowych z posiadaczami wolnych garaży, składzików czy piwnic.

Przykładem mogą być startupy tj. MakeSpace i Omni.

I na branżowym podwórku jest w tym zakresie pole do popisu. Wolne przestrzenie magazynowe można szukać, a nawet rezerwować za pomocą platform takich jak m.in.: DHL Spaces, Flexe i Wareh.com.

Powstają również platformy, które mają zwalczyć problem niewykorzystywanej przestrzeni ładunkowej w ciężarówkach. Łączą załadowców, posiadających towar, z przewoźnikami, którzy np. nie chcą wracać „na pusto” z rejonu, gdzie trudno znaleźć ładunek powrotny. W ten sposób działają m.in. platformy: Saloodo!, Convoy, Huochebang oraz aplikacja TfF (Trans for Forwarders).

Wycenią natychmiast. Wszystko

Ekonomia współdzielenia, zdaniem praktyków, to również ścisłe współdziałanie z podwykonawcami tam, gdzie własne moce przedsiębiorstwa nie wystarczają, a na podzlecaniu można zyskać i na cenie, i na jakości.

W gruncie rzeczy ekonomia współdzielenia jest bardzo mocno zakorzeniona w transporcie, chociażby w taki sposób, że większość firm logistycznych nie ma własnych samochodów, ale działa w oparciu o kontrakty z podwykonawcami – komentuje Marek Pluciak, solutions design manager w firmie Raben. – Firma Raben również jako największy operator logistyczny ma podpisane umowy ze stałymi podwykonawcami, jest to europejski model współpracy operatorów logistycznych w zakresie transportu. Przy przesyłkach kurierskich współpracujemy natomiast z firmami, które specjalizują się właśnie w tym zakresie.

Efektywność kosztową transportu budujemy poprzez konsolidację kilku przesyłek od różnych klientów, dostarczanych do jednego odbiorcy – dodaje.

Oszczędności umożliwia również instant pricing, ściśle związany z ekonomią współdzielenia. To trend, który mógł się rozwinąć dzięki Internetowi Rzeczy i Usług, a który umożliwia, właśnie dzięki wymianie danych między przedsiębiorstwami, natychmiastową wycenę. Praktycznie wszystkiego.

Żeby to wszystko funkcjonowało, konieczne jest jednak posiadanie przez firmę dostępu do danych dotyczących całego otoczenia gospodarczego, możliwie wielu informacji od innych firm z branży, algorytmów, które będą te dane analizować i zestawiać oraz zespołu, zbudowanego m.in. z socjologów, który będzie potrafił śledzić wyniki i związane z nimi zachowania klientów. Nie tylko bazując na przeszłości, ale również potrafiąc przewidywać trendy – zastrzega dr hab. Halina Brdulak.

Fot. pixabay/jan_paulussen/public domain

Tagi