TransInfo

Fot. Pixabay/Leslin_Liu/Pixabay Content License//OSW

Europa ma poważny problem z Chinami. To stamtąd importuje dobra niezbędne do osiągnięcia zielonej transformacji [WYWIAD]

- ⅘ baterii litowo-jonowych używanych dziś w Europie pochodzi właśnie z Państwa Środka. Podobnie sprawa wygląda w przypadku metali ziem rzadkich - podaje Paulina Uznańska, starsza analityczka Zespołu Chińskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich. Unia Europejska mozolnie pracuje nad strategią uniezależnienia się od Chin, natyka się jednak na opór nawet wśród państw członkowskich.

Ten artykuł przeczytasz w 20 minut

Dorota Ziemkowska-Owsiany: Jak jednym słowem można scharakteryzować relacje handlowe na linii Unia Europejska – Chiny?

Paulina Uznańska, starsza analityczka Zespołu Chińskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich:

Nierównowaga.

A to z tego względu, że relacje handlowe między tymi podmiotami są bardzo silnie zaburzone na korzyść Chin, które dziś w relacjach handlowych z Unią Europejską mają 400 miliardów euro nadwyżki. I nie wynika to z tego, że Europa chce kupować chińskie dobra, ale nie ma nic do zaoferowania w zamian. Przyczyną jest nierówny dostęp do rynku – unijny jest otwarty na produkty z Chin, podczas gdy europejskie przedsiębiorstwa nie mogą liczyć na taką samą otwartość rynku chińskiego.

Polityka gospodarcza Chin, obecnie nakierowana na wzmacnianie bezpieczeństwa ekonomicznego, długofalowo zagraża konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw i prowadzi do wypierania ich z rynków trzecich, na których konkurują z Chinami.

To nie jest problem, który się pojawił dzisiaj. Tak naprawdę jest obecny od dekady. Dziś jednak dyskusja o tym, jak silnie Europa jest zależna od Chin, jest najbardziej aktualna.

Pandemia COVID uświadomiła wielu decydentom na Starym Kontynencie, jak zależność od dóbr krytycznych, pochodzących z reżimów autorytarnych, może prowadzić do bardzo silnych zakłóceń w łańcuchach dostaw. Wyraźne stało się to także po wybuchu wojny na Ukrainie, już w kontekście Rosji. Obecnie więc przez Europę przetacza się dyskusja nie tylko dotycząca tego, jak zmienić ten stan rzeczy, ale również czy w ogóle da się to zrobić.

Tę wyraźną obecność Chin na rynku europejskim widać chociażby w danych dotyczących udziału Państwa Środka w unijnym eksporcie – w 2022 r. przekraczał on już 20 procent…

Myślę, że problem nie tkwi wyłącznie w tym, jaki procent unijnego importu stanowią produkty z Chin, ale przede wszystkim w tym, co stamtąd sprowadzamy. Gdyby były to dobra, które możemy łatwo zastąpić, to oczywiście mielibyśmy do czynienia z niekorzystną zależnością gospodarczą, jednak nie tak istotną z punktu widzenia bezpieczeństwa gospodarczego.

Clou problemu leży w tym, że importujemy z Chin dobra, które są niezbędne do osiągnięcia przez Unię np. zielonej transformacji i nie ma możliwości łatwego wycofania się z tej zależności. ⅘ baterii litowo-jonowych używanych dziś w Europie pochodzi właśnie z Państwa Środka. Podobnie sprawa wygląda w przypadku metali ziem rzadkich. Oczywiście część z nich dałoby się sprowadzić spoza Chin, jednak ich rafinacja jest na tyle droga i wiążą się z tym na tyle wysokie koszty środowiskowe, że decyzja z tym związana nie jest tak prosta do podjęcia.

Co więcej, nie jest to problem wyłącznie ogólnie Europy, ale poszczególnych krajów. Weźmy przykład Polski, która jest trzecim największym importerem grafitu z Chin,
po Stanach Zjednoczonych i Korei Południowej. Wykorzystujemy go chociażby do produkcji części wykorzystywanych do budowy samochodów elektrycznych. O tym, jak groźna może być ta zależność niech świadczy fakt, że 1 grudnia ub.r. Chiny wprowadziły licencje na eksport grafitu.

Rzeczywiście, to o czym Pani wspomina, wyraźnie jest widoczne w danych OECD. Wynika z nich, że nawet ponad 70 proc. importu do krajów Unii Europejskiej z Chin stanowiły dobra pośrednie (w latach 2015-2020). Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego przekonują, że wskazuje to wyraźnie na zaopatrzeniowy charakter dostaw z tego kraju. Co więcej, sektory takie jak odzieżowy, ale również “wyrobów i części komputerowych, elektrycznych i elektronicznych wykazują duże zależności od importu z Chin”(1). Chciałabym jednak wrócić jeszcze na chwilę do udziału Chin w unijnym eksporcie. Przed pandemią wynosił około 18 proc. podczas niej 22 proc., w 2022 r. znów spadł – do 20,5 proc. Zastanawiam się skąd ten pandemiczny szczyt.

Wydaje mi się, że wtedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak dużą skalę ma wspomniana zależność. Po prostu nie było możliwości importu pewnych produktów z innych miejsc na świecie, a popyt na pewne towary gwałtownie wzrósł. Na przykład na maseczki, których produkcja od lat realizowana jest w Azji Wschodniej.

Nawiasem mówiąc w ogóle sektor farmaceutyczny, a przede wszystkim produkcja takich podstawowych leków jak np. paracetamolu i jego półproduktów, do niedawna w dużej mierze była skupiona właśnie w Chinach czy Indiach, głównie z uwagi na optymalizację kosztów.

Wracając jeszcze do pani pytania – problem był widoczny również w przypadku półprzewodników, które w dużej mierze pozyskujemy z Tajwanu – stamtąd pochodzi ponad 60 proc. światowej produkcji półprzewodników i ponad 90 proc. tych najbardziej zaawansowanych, o wielkości poniżej 10 nanometrów. Tymczasem wszyscy pamiętamy, co się działo, kiedy na światowym rynku w wyniku COVID-u doszło do ograniczeń w pracach fabryk chipów i zakłóceń w łańcuchach dostaw, wówczas gwałtownie wzrósł popyt na półprzewodniki, a podaż nie nadążała – międzynarodowy sektor motoryzacyjny musiał drastycznie zmniejszyć produkcję.

Wydaje się, że wreszcie włodarze Unii Europejskiej uświadomili sobie ten problem. Poświęcony był mu chociażby grudniowy szczyt na linii Unia Europejska – Chiny. Wówczas Ursula von der Leyen wezwała do przywrócenia, jak powiedziała, równowagi w stosunkach handlowych z Chinami. Już na początku naszej rozmowy wymieniła Pani jeden z aspektów braku tej równowagi – myślę o braku dostępu przedsiębiorstw europejskich do rynku chińskiego. Z czego to wynika?

Czytaj dalej i dowiedz się:

  • jak wyglądają relacje geopolityczne Chin ze Stanami Zjednoczonymi,
  • jak to się stało, że Chiny tak bardzo uzależniły od siebie Unię Europejską versus Stany Zjednoczone,
  • czy derisking prowadzi do deglobalizacji?

Tagi