Odsłuchaj ten artykuł
Uwaga na oszustów. Fałszywe mandaty z niemieckich fotoradarów
Mandat z niemieckiego fotoradaru to nic nadzwyczajnego dla przewoźników i kierowców, którzy realizują trasy w Niemczech. Okazuje się jednak, że i tu trzeba zachować ostrożność. Zanim zapłacicie taką grzywnę, upewnijcie się, że pismo wysłała prawdziwa instytucja.
Metody naciągaczy i oszustów są coraz bardziej pomysłowe i wyszukane. Wyłudzanie pieniędzy od starszych ludzi jest dobre dla amatorów. Ci sprytniejsi wzięli się za przewoźników, choć podrobienie mandatu z niemieckiego fotoradaru wymaga niewątpliwie więcej wysiłku, niż oszustwo “na wnuczka”.
Ku przestrodze
Taką fałszywkę otrzymał w ubiegłym tygodniu przewoźnik z Lubelszczyzny, który zwrócił się do nas z prośbą o nagłośnienie sprawy ku przestrodze pozostałych przedsiębiorców z branży.
Na pierwszy rzut oka niby wszystko ok, tylko zdjęcie trochę dziwne jak na fotoradar. Po chwili zauważyłem, że nie ma informacji na temat miejsca i godziny wykroczenia. Dlatego przyjrzałem się dokładniej dokumentowi i zauważyłem, że został on wysłany z Poznania” – napisał do redakcji Trans.INFO w sprawie podejrzanego mandatu Paweł Chyła z firmy Atest Zbigniew Wójtowicz.
Choć oszuści wskazali we wstępie na właściwą podstawę prawną (§ 27 StVG, czyli niemieckiej ustawy o ruchu drogowym), to nie zastosowali się do niej w dalszej części dokumentu. Zgodnie z przepisem mandat powinien zawierać również informację na temat miejsca i czasu popełnienia wykroczenia.
Jak się okazało, pismo zostało nadane na adres korespondencyjny podany na stronie internetowej firmy, co nie zdarzyłoby się, gdyby niemiecki urząd sprawdził właściciela pojazdu po numerze rejestracyjnym. Ponieważ ciężarówka została wzięta w leasing, mandat trafiłby w pierwszej kolejności do banku, który wskazałby firmę oraz adres jej siedziby – nie korespondencyjny.
Pan Paweł zdecydował się sprawdzić, czy leasingodawca otrzymał takie zapytanie i jego obawy potwierdziły się. Do firmy leasingowej nie dotarło żadne pismo w tej sprawie.
Ponadto, ku zdziwieniu przewoźnika, w dokumencie nie wspomniano o możliwości odwołania się od grzywny. Zamiast tej wzmianki pojawiła się informacja o podwyższeniu kwoty mandatu o 50 proc. w przypadku nieterminowej zapłaty lub jej braku.
Przedsiębiorca, by mieć absolutną pewność, że ma do czynienia z oszustami, postanowił zadzwonić pod numer urzędu, który wystawił mandat. Usłyszał jedynie automatyczny komunikat z prośbą o pozostawienie swoich danych w celu późniejszego kontaktu, ponieważ wszyscy konsultanci aktualnie są zajęci.
Co do samego urzędu, oszustów poniosła fantazja, nie tylko przy podnoszeniu kwoty grzywny o 50 proc. w razie spóźnionej zapłaty, ale i w trakcie wymyślania nazwy instytucji wystawiającej mandat. “ADK” to w Niemczech skrót używany dla “Akademie der Künste”, czyli Akademii Sztuk Pięknych. Nie ma w tym kraju żadnego urzędu, którego skrót brzmiałby w ten sposób. Z kolei pod adresem rzekomego urzędu mieści się filia poczty, kawiarnia i kancelaria prawna. Po ADK ani śladu.
Jak się uchronić przed oszustami?
O tym, na co należy zwracać uwagę i jak wygląda prawdziwy mandat z fotoradaru mówi Paulina Eliasz-Pietrusewicz z kancelarii TransLawyers.
Przede wszystkim czerwona lampka powinna się nam zapalić w momencie, kiedy otrzymujemy mandat od nieznanej nam instytucji. Może to być często mylące, ponieważ jeśli chodzi o mandaty za przekroczenie prędkości na terenie Niemiec, to wydają je odpowiedzialne organy, odpowiadające regionowi w którym zostało popełnione wykroczenie – podkreśla prawniczka.
– W Berlinie jest to np. Polizeipräsident – szef policji w Berlinie, ale w innych regionach organ wydający dokument może nazywać się inaczej. Czasami jest to również Bürgermeister – burmistrz, który jest uważany za najwyższy organ na danym terenie – wyjaśnia Eliasz-Pietrusewicz.
Ponieważ w różnych landach różne instytucje wystawiają mandaty, w pierwszej kolejności należy sprawdzić, skąd został wysłany list i czy wydał go odpowiedni organ. Ponadto, jak zwraca uwagę prawniczka, mandat z niemieckiego fotoradaru musi zostać nadany przez niemiecką pocztę.
Fot. Wikimedia/Dirk Vorderstraße CCA 2.0 Generis