Za pomysły Macrona zapłaci nie tylko transport. Wszyscy dostaniemy po kieszeni

Ten artykuł przeczytasz w 10 minut

Prezydent Francji Emmanuel Macron, w ciągu trzech dni odwiedzi kilka krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wizyty składa, by rozmawiać na temat zmian w delegowaniu pracowników w Unii Europejskiej. Choć kwestie te żywo dotyczą polskich pracowników, zwłaszcza kierowców, francuski przywódca nie zawita do Warszawy. Jeśli jego zamierzenia staną się rzeczywistością, cios spadnie nie tylko na polskich przewoźników. Konsekwencją mogą być rosnące ceny towarów.

Z doniesień agencji prasowych wynika, że 23 sierpnia prezydent Francji odwiedzi Salzburg, gdzie spotka się z kanclerzem Austrii Christianem Kernem oraz premierami Czech i Słowacji – Bohuslavem Sobotką i Robertem Fico. W kolejnych dwóch dniach Macron uda się do Rumunii i Bułgarii na spotkania z tamtejszymi prezydentami i premierami.

Niestety, choć polskie firmy do pracy w krajach Europy Zachodniej, w tym do Francji delegują prawie pół miliona Polaków, Macron nie będzie rozmawiał na ten temat z władzami w Warszawie. A wszystko to dzieje się przed planowanym na 23 października posiedzeniem ministrów pracy krajów UE, podczas którego ma być omawiana nowelizacja dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych.

W tym miejscu warto przypomnieć, że w 2016 r. do Francji było delegowanych 46,8 tys. Polaków – podaje “Rzeczpospolita”. Dla porównania niewielu mniej pracowników przyjechało z Portugalii (44,4 tys.) i z Hiszpanii (35,2 tys.). Natomiast sami Francuzi w ubiegłym roku delegowali do innych krajów 120 tys. swoich pracowników.

Z badania Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców, przeprowadzonego w I kwartale 2017 r. wynika, że poza wyjazdami krajowymi, najwięcej kierowców delegowanych jest do Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.

Jak Francuzi chcą zmienić przepisy o delegowaniu

Trzy lata temu weszła w życie unijna dyrektywa o delegowaniu pracowników w ramach świadczenia usług. To akt prawny, który wzmacnia unijne przepisy dotyczące pracowników delegowanych oraz reguluje kontrolę firm delegujących.

Zmiany, do których dąży Francja wspierana przez kilka państw zachodnich, sprowadzają się m. in. do tego, by ograniczyć czas delegowania do 12 miesięcy oraz nałożyć na pracodawców zagranicznych obowiązek wypłaty delegowanemu wszystkich dodatków, jakie obowiązują w danym kraju (czyli np. premii, dodatków urlopowych itp.). Po okresie roku pracownik byłby objęty przepisami i prawami kraju, do którego został delegowany. Najważniejszą zmianą jest jednak zasada równej płacy za tę samą pracę na terenie poszczególnych państw. W praktyce będzie to oznaczało, że np. pracownik z Polski delegowany do Francji, będzie musiał zarobić tyle, co Francuz wykonujący taką samą pracę.

Skutki wprowadzenia takich przepisów mogą być bardzo bolesne dla polskich firm, ponieważ płacąc wyższe pensje przestaną być konkurencyjne na zagranicznych rynkach. Co więcej, gdy po 12 miesiącach delegowania pracownik zacznie podlegać np. przepisom francuskim, pracodawca będzie musiał przestrzegać licznych układów zbiorowych ustalanych w tym kraju dla danej branży lub regionu. Przykładowo wielkim problemem może okazać się wyliczanie czasu pracy kierowcy, który kilka godzin spędza we Francji, a potem jedzie np. do innego państwa, gdzie obowiązują już inne regulacje choćby dotyczące świąt. To może tak bardzo skomplikować obsługę kadrową, że przedsiębiorcy przytłoczeni biurokracją wycofają się z Francji.

Premier Szydło też powinna ruszyć w podróż

To, że prezydent Macron omija Polskę podczas swojej podróży, nie jest dobre dla nas – mówi Danuta Jazłowiecka, europosłanka PO, zasiadająca w komisji zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. – To utrudni nam znacznie prace w parlamencie, gdzie staramy się przekonywać eurodeputowanych z innych krajów do naszych racji. Niestety nawet jeśli nasi koledzy z Hiszpanii, czy krajów skandynawskich uznają nasze argumenty, to często w głosowaniach przyjmują stanowisko, jakie reprezentuje ich rząd – tłumaczy.

Dlatego według niej, premier Beata Szydło powinna również wyruszyć w podobną podróż co prezydent Francji i przekonywać rządy poszczególnych krajów do stanowiska Polski. –

To świetny sposób, a Pani premier ma mnóstwo argumentów, których powinna użyć. Trzeba zabiegać o poparcie, by potem podczas plenarnych głosowań w europarlamencie przeszły rozwiązania dobre dla Polski – przekonuje.

 

Macron odbierze Polsce sojuszników?

Szczerze mówiąc spodziewałem się tego że, prezydent Francji nie będzie rozmawiał z Polską o zmianach w dyrektywie o delegowaniu pracowników, gdyż nasz rząd jest głównym przeciwnikiem francuskich pomysłów – mówi Maciej Wroński, prezes Transport Logistyka Polska. – Macron będzie próbował „wyrywać” sojuszników z grupy państw, które razem z Polską dotychczas sprzeciwiły się zmianom w zasadach delegowania. To się będzie odbywało na zasadzie politycznego handlu. Macron będzie przekonywał do francuskiego stanowiska, a w zamian zaoferuje krajom naszego regionu poparcie np.  przy projektach wymagających pozyskania funduszy unijnych – uważa Wroński.

 

Prezes TLP przypomina też, że Macron który rywalizował w drugiej turze wyborów prezydenckich z kandydatką skrajnej prawicy Marine Le Pen, musi uderzać w tony populistyczne, aby utrzymać poparcie francuskiego społeczeństwa, a w szczególności niezdecydowanej części elektoratu.

Ma on przed sobą poważne problemy wewnętrzne, takie jak migracja, bezrobocie, słaba efektywność francuskiej gospodarki i silny wpływ na nastroje krajowe związków zawodowych. A najłatwiejszym sposobem do utrzymania jego pozycji jest szybkie przeforsowanie francuskich propozycji dotyczących pracowników delegowanych, co jest zgodne z oczekiwaniami związkowców i zwolenników hasła „Francja dla Francuzów”. Bo reforma systemu prawnego i gospodarki jest na pewno trudniejsza – komentuje Wroński.

 

Podobną ocenę sytuacji przedstawia Tadeusz Wilk, dyrektor departamentu transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

Nie mam wątpliwości, że prezydent Macron, omijając szerokim łukiem Polskę i Węgry robi to nie tylko dlatego, iż zdaje sobie sprawę z tego, że nie zdołałby przekonać Polaków do swoich propozycji, lecz przede wszystkim liczy na wbicie klina między nasz kraj a pozostałych członków koalicji kilkunastu państw z naszego regionu, sprzeciwiających się zmianom w dyrektywie o delegowaniu. Trudno o bardziej czytelny sygnał niż wykluczenie z rozmów tych, którzy krzyczą najgłośniej. Ominięcie Budapesztu też nie jest przypadkiem – Węgrzy są też traktowani jako ostra opozycja wobec planów zmian unijnych przepisów. Prezydent Francji pewnie liczy, że zdoła przekonać do swoich racji na przykład Czechów i Słowaków i w ten sposób „wyciągnie” kilka państw z koalicji – komentuje.

 

Zdaniem Tadeusza Wilka, brak Warszawy na trasie podróży prezydenta Francji to potwierdzenie faktu, że Polska postrzegana jest jako lider grupy krajów, stanowiących opozycję wobec zmian, jakie Niemcy i Francuzi chcą wprowadzić w unijnej dyrektywie o delegowaniu.

W dodatku jesteśmy też liderem, jeśli chodzi o przewozy międzynarodowe w UE. Mamy więc jako kraj sporo do powiedzenia w tej kwestii i – co więcej – mówimy o tym głośno – dodaje Wilk.

 

Danuta Jazłowiecka zwraca z kolei uwagę na jeszcze jeden fakt. To populistyczni politycy wykreowali nad Sekwaną mit, jakoby Polacy i obywatele innych krajów Unii odbierali pracę Francuzom.

Były robione badania i okazało się, że wszędzie tam, gdzie zatrudniani są pracownicy delegowani, brakuje francuskich pracowników. Co więcej, do nas do parlamentu przyjeżdżają francuscy przedsiębiorcy i mówią, że potrzebują Polaków, bo brakuje im rąk do pracy – twierdzi Jazłowiecka.

Droższy transport podniesie ceny w sklepach

Zdaniem prezesa TLP, nie ma takiej możliwości, by polski rząd zdołał skłonić prezydenta Francji  do zmiany stanowiska ws. pracowników delegowanych. Co gorsza Francja, która już uzyskała wiele, zgłasza coraz to nowe propozycje zmian do dyrektywy o delegowaniu. – Francuzi nie mają żadnego interesu w tym, by posłuchać polskich argumentów, a jeszcze dodatkowo na naszych relacjach z Paryżem cieniem kładzie się sprawa Caracali – dodaje.

Niestety, jeśli propozycje Paryża zyskają aprobatę krajów UE, skutki będą odczuwalne nie tylko dla polskiego transportu.

To generalnie sprawi, że straci gospodarka francuska, polska oraz ogólnie europejska. Bo im większe koszty transportu, a taki będzie skutek wdrożenia francuskich propozycji, tym zasięg obszaru na jakim krajowe towary są konkurencyjne będzie mniejszy – wyjaśnia prezes TLP.

Podobną opinię ma Danuta Jazłowiecka.

Dzięki polskim kierowcom i naszemu transportowi wiele towarów jest stosunkowo niedrogie. Jeśli wejdą w życie pomysły zawarte w Pakiecie Mobilności i zmiany w dyrektywie o delegowaniu, koszty transportu będą większe, co wpłynie na wzrost cen wielu produktów – przestrzega europosłanka.

Co na to MSZ?

Zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, czy podjęło jakieś działania, by włączyć polski rząd do najbliższych rozmów z prezydentem Francji i przekonać go do zmiany stanowiska w kwestii delegowania pracowników.

W odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z biura prasowego resortu czytamy, że projekt zmiany dyrektywy ws. delegowania pracowników w ramach świadczenia usług został już omówiony w trakcie spotkania Premierów Grupy Wyszehradzkiej z prezydentem Macronem na marginesie Rady Europejskiej 22 i 23 czerwca br.

Ministerstwo twierdzi też, że Polska pozostaje w stałym kontakcie ze wszystkimi państwami, które mają istotny wpływ na proces decyzyjny w UE. „Rząd polski od wielu miesięcy prowadzi aktywne działania mające na celu przeciwdziałanie przyjęciu na poziomie UE regulacji zawartych w projekcie zmiany dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników, które utrudniałyby polskim przedsiębiorcom korzystanie ze swobody świadczenia usług i wprowadzałyby bariery dla delegowania pracowników” – czytamy w mailu od biura prasowego MSZ. Przedstawiciele rządu „prowadzą szereg rozmów na szczeblu politycznym i eksperckim z przedstawicielami pozostałych państw członkowskich w celu promowania polskiego stanowiska i budowania szerszej koalicji państw mających wspólne interesy w obszarze delegowania”.

MSZ dodaje, że „Polska z rozczarowaniem przyjęła opublikowany 31 maja br. przez Komisję Europejską Pakiet Mobilności dla sektora transportu drogowego”. Rząd ma poważne zastrzeżenia do propozycji objęcia międzynarodowego transportu drogowego zasadami delegowania pracowników.

Polska uważa, że ze względu na wysoką mobilność pracowników transportowych, sektor ten nie powinien podlegać tym samym regulacjom w zakresie warunków pracy, co inne branże” – tłumaczy MSZ.

Spytaliśmy też MSZ, jak zamierza w najbliższych tygodniach walczyć o interesy polskich przedsiębiorców z branży transportowej w związku z planowanymi zmianami w dyrektywie o delegowaniu pracowników.

Polska będzie aktywnie prezentowała swoje argumenty państwom mającym do tej pory niezdecydowane stanowisko celem uzyskania poparcia w najwrażliwszych z punktu widzenia Polski kwestiach” – odpowiedział MSZ.

Foto: wikimedia.org

Tagi