TransInfo

“Niekiedy przewoźnik musi używać kilku, a nawet kilkunastu aplikacji, między którymi się przełącza”

Dziś w narzędzia do wymiany danych inwestują już praktycznie wszyscy uczestnicy łańcuchów dostaw, a to oznacza, że zamiast unifikacji mamy dalsze rozdrobnienie. - Pytanie tylko - jaka jest inna droga? Jak powiedzieć branży - poczekajcie, aż wytworzy się jeden standard na rynku, nie róbcie własnych rozwiązań? - zastanawia się Paweł Trębicki, managing director, Rhenus Road - Central Cluster.

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Na łamach “Magazynu Menedżerów Transportu” zadaliśmy dziesięć trudnych pytań ekspertom, będącym przedstawicielami przeróżnych specjalizacji – od elektryfikacji, przez prawo, po logistykę kontraktową i robotykę. Cały artykuł można przeczytać w najnowszym, dziesiątym numerze pisma.

Jedną ze wspomnianych rozmów przeprowadziliśmy z Pawłem Trębickim. Zastanawialiśmy się w niej, czy inwestycje w platformy do wymiany danych, dokonywane dziś przez wiele firmy z branży TSL, nie prowadzą paradoksalnie do utrudnienia prowadzenia działalności z uwagi na wielość narzędzi, których używa się w codziennej pracy.

Zastanawiając się nad tym zagadnieniem, ekspert opisał, jak jego zdaniem, rozwijać się będzie branża transportowa:

Rzeczywiście, tego rodzaju narzędzia są dziś tworzone praktycznie przez wszystkich: dostawców usług dla transportu, operatorów logistycznych, klientów, producentów ciągników siodłowych, naczep… W praktyce oznacza to, że niekiedy przewoźnik musi używać kilku, a nawet kilkunastu aplikacji, między którymi się przełącza.

Pytanie tylko – jaka jest inna droga? Jak powiedzieć branży – poczekajcie, aż wytworzy się jeden standard na rynku, nie róbcie własnych rozwiązań? To niemożliwe, z kilku powodów.

Po pierwsze, wszystkie podmioty musiałyby mieć zaufanie do tego jednego gracza, który byłby w stanie stworzyć dla wszystkich jedno środowisko technologiczne. A gdyby już taki gracz się pojawił, jego pozycja byłaby siłą rzeczy monopolistyczna, co rodzi pole do nadużyć.

Po drugie, inwestowanie w tego rodzaju narzędzia i technologie jest dziś postrzegane w branży jako element przewagi konkurencyjnej, za pomocą którego można na przykład kontrolować bazę klientów.

Problem wieku dziecięcego

Problem więc oczywiście istnieje i moim zdaniem, nadal będzie istniał. Ogromne budżety, lokowane dziś w tworzenie takich rozwiązań powodują, że coraz trudniej będzie się nimi rozstać.

Wydaje mi się więc, że taki etap trzeba przejść i można go porównać do problemów wieku dziecięcego. Oczywiście w pewnych obszarach widać już wolę wytworzenia się jeśli nie jednego standardu, to ich grupy. Przykładem może być rynek visibility, gdzie na naszych oczach wykształca się kilka standardów, których autorami są większe środowiska, skupiające coraz więcej drobnych podmiotów i które w przyszłości będą przeprowadzać kolejne akwizycje. Jest to oczywiście droga do wprowadzenia dominacji własnego standardu.

Efektem będzie wykształcenie się pewnych odcinków w działalności branży TSL, w których obowiązywać będą określone standardy, tworzące finalnie całość technologiczną, w obrębie której toczyć się będą działania biznesowe. Jest to w jakiejś mierze walka na platformy, bo tworzenie wspólnego środowiska pracy dla wszystkich oznacza też, z drugiej strony, zabezpieczenie przez gigantów zasad współpracy z partnerami na swoich warunkach.

W zakresie widoczności ładunków jest teoretycznie możliwość stworzenia jednej platformy, która udostępniałaby rzeczywiste dane w zakresie przepływu towarów na poziomie ogólnoeuropejskim, z której mogłyby korzystać poszczególne strony, przetwarzając dane i udostępniając partnerom na takich zasadach, jakie uważają za właściwe.

Czy jednak jest to przedsięwzięcie biznesowe, polegające na oddaniu inicjatywy jednemu, dużemu graczowi, czy przedsięwzięcie legislacyjne, wymagające pojawienia się regulacji ogólnoeuropejskich – trudno powiedzieć.

Kłopot z dyscypliną

Dziś jednak widać wyraźnie, że w obszarze ogólnoeuropejskim łatwiej jest ograniczać, limitować, wprowadzać zakazy i nakazy, niż inspirować zmiany, które są przełomowe.

Przykładem może być koncepcja elektronicznego listu przewozowego. W świecie biznesowym plany dotyczące wprowadzenia takiego projektu zakładałyby implementację trwającą miesiące, może rok. Tymczasem jesteśmy świadkami tworzenia się koncepcji, dojrzewającej latami. Kwestionowanej, wprowadzanej w jednych krajach, w innych nie.

Widać więc, że w branży istnieje kłopot z dyscypliną, co jednak w dużej mierze wynika z jej specyfiki – dużego rozdrobnienia działającej w niej podmiotów, co nie ułatwia jakiejkolwiek unifikacji.

Rozmowę przeprowadziła i zredagowała: Dorota Ziemkowska

Tagi