Odsłuchaj ten artykuł
Nie będzie płacy minimalnej dla kierowców. Ministerstwo proponuje, by zlikwidować diety i ryczałty
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przygotowało projekt nowelizacji ustawy o czasie pracy kierowców zawodowych. Jedną ze zmian jest oczekiwana od wielu miesięcy kwestia uregulowania płac. Niestety na nowe przepisy przyjdzie jeszcze poczekać, bo zarówno przedstawiciele branży transportowej, jak i związkowcy mają uwagi do projektu.
Resort przedstawiło projekt na ostatnim posiedzeniu Trójstronnego Zespołu ds. Transportu Drogowego, który działa w ramach Rady Dialogu Społecznego. W pracach zespołu biorą udział przedstawiciele organizacji pracodawców, związków zawodowych oraz MIB.
– Projekt ministerstwa zawiera rozwiązanie zakładające odejście od modelu płacy opierającego się o podróż służbową. Nie został natomiast uwzględniony postulat strony związkowej, która proponowała wprowadzenie płacy minimalnej dla grupy zawodowej kierowców – relacjonuje Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Decyzja resortu, by nie wprowadzać minimalnej płacy sektorowej, jest zapewne podyktowana tym, że stworzenie takiego wyjątku mogłoby zachęcić związki z innych branż do tego, by ustalać podobne pułapy płacowe.
Natomiast model zaproponowany przez ministerstwo dla kierowców zakłada przede wszystkim odejście od dodatków i ozusowanie płacy do wysokości ok. 4200 zł.
– Teraz kierowca zawodowy dostaje pensję, diety i inne dodatki, ale składki na ubezpieczenie społeczne płacone są tylko od podstawowej pensji. Ministerstwo uznało, że kierowcy pracujący w międzynarodowym transporcie drogowym mają być traktowani jako pracownicy delegowani. Dlatego do wysokości średniej krajowej ustalanej przez GUS, wynagrodzenie będzie ozusowane. 30 proc. z tego, co kierowca zarobi powyżej ustalonego limitu będzie zwolnione od opodatkowania – tłumaczy Maciej Wroński.
Przedsiębiorcom wzrosną koszty
Pracodawcy i związki zawodowe mają teraz czas na analizę zapisanych w projekcie propozycji.
– Zanim zajmiemy konkretne stanowisko w tej sprawie, będziemy analizować skutki ekonomiczne zaproponowanych zmian zarówno w skali pojedynczych przedsiębiorstw, jak też całej branży. Ważne są także następstwa zaproponowanych zmian dla całej polskiej gospodarki, której funkcjonowanie uzależnione jest od kosztów transportu. Natomiast już dziś możemy stwierdzić, że projekt zmienia reguły gry. Dlatego jako pracodawcy na pewno będziemy postulować wprowadzenie okresu przejściowego przed wdrożeniem nowych zasad – podkreśla Wroński.
Wynika to z tego, że przewoźnicy potrzebują czasu na to, by wywiązać się z kontraktów krótkoterminowych, a przy długoterminowych – by mogli renegocjować warunki umów, których realizacja będzie wiązała się z wyższymi wydatkami.
– Dodatkowe koszty, jakimi będzie ozusowanie płacy do ustalonego w ustawie poziomu, zmniejszy bowiem rentowność biznesu, która i tak jest obecnie stosunkowo niska – wyjaśnia Maciej Wroński.
Przedsiębiorcy muszą być też pewni, na ile nowe rozwiązania będą zgodne z wymaganiami innych państw Unii.
– Problem jest o tyle złożony, że nie wiadomo jeszcze jaki kształt przyjmą przepisy dotyczące delegowania pracowników na poziomie Unii Europejskiej. Niestety na razie jest zbyt wiele niewiadomych w tej sprawie – stwierdza szef TLP.
Diety i ryczałty pominięte w projekcie
Zastrzeżenia do projektu ustawy mają też związkowcy. Tadeusz Kucharski, który w Trójstronnym Zespole ds. Transportu Drogowego reprezentuje NSZZ Solidarność, wskazuje, że owszem, ministerstwo zaproponowało, aby do wysokości średniej płacy, czyli około 4200 zł wynagrodzenie było ozusowane. Natomiast w ogóle w projekcie nie ujęło ryczałtów i diet.
– Resort najwyraźniej o tym zapomniał, nie ma też wzmianki o kierowcach pracujących w transporcie krajowym, a przecież to też jest część branży – mówi Tadeusz Kucharski.
Według niego, projekt przedstawiony przez MIB to drobny krok do przodu, ale zdecydowanie zbyt mały w stosunku do oczekiwań pracowników.
– Nawet jeśli mamy odejść od diet i ryczałtów, to jednak jakiś składnik kompensacyjny dla kierowców zawodowych powinien zostać. Bo przecież jeśli jadą w zagraniczną trasę, to muszą coś jeść i gdzieś spać, tak jak każdy inny pracownik, który jedzie w delegację i dostaje z tego tytułu dodatki – podkreśla Kucharski.
– Czekamy na tę ustawę już rok, i po tym czasie dostaliśmy od ministerstwa coś kompletnie nieprzygotowanego. Dlatego na początku stycznia spotkamy się z pracodawcami, żeby wspólnie ustalić, co można zrobić z tym projektem, by rozwiązać problem – dodaje.
Wojna na stawki osłabia branżę
Zdaniem Kucharskiego, w ustawie brakuje też systemowych rozwiązań, które uporządkowałby sytuacje w branży transportowej.
– W tej chwili pracodawcy sami działają na swoją szkodę, konkurując ze sobą przez obniżanie stawek. Paradoksalnie zyskują na tym nie przewoźnicy, którzy godzą się na trasy za 0,60 czy 0,80 euro za kilometr, lecz spedytorzy. Zarabiają lepiej od przewoźnika, bo jeśli dostają ładunek od producenta ze stawką frachtu 1,50-1,70 euro, to łatwo policzyć ile zyskują – mówi przedstawiciel Solidarności.
Kucharski zaznacza też, że uzupełnianie wakatów kierowców przez zatrudnianie Ukraińców i innych pracowników ze Wschodu psuje rynek. Bo tacy pracownicy są bardziej skłonni godzić się na niższe stawki, a przez to pracodawcy nie są zbyt chętni do dawania podwyżek.
Foto: iStock