Ministerstwo Infrastruktury uznało, że ściągalność mandatów z piratów drogowych jest wciąż za mała i szykuje zmiany w prawie. Chce, żeby za nieujawnienie kierowcy, który przekroczył prędkość i został złapany przez fotoradar, groziły wyższe kary. Dwukrotnie wyższe.
Przypomnijmy – dziś, gdy fotoradar złapie auto przekraczające prędkość, jego właściciel ma trzy wyjścia. Może przyjąć wystawiony na niego mandat, wskazać osobę, która prowadziła samochód i złamała prawo, albo w ogóle odmówić współpracy z policją. Jeśli nie poda, kto siedział za kierownicą – płaci 500 zł kary.
Uważaj, kogo wpuszczasz za kierownicę
Po zmianach, nad którymi pracuje resort, nie będzie to już takie proste – przekonuje “Dziennik Gazeta Prawna”. I ujawnia, że rządzący chcą, by osoba wskazywana jako kierujący pojazdem, musiała podpisać oświadczenie, że tak w rzeczywistości było. Jeśli właścicielowi nie uda się uzyskać takiego zaświadczenia, grozi mu wyższa kara niż dotąd.
“Niewskazanie kierującego pojazdem sfotografowanym przez fotoradar nie będzie już wykroczeniem, tylko deliktem administracyjnym” – tłumaczy dziennik i dodaje, że w praktyce oznaczać to będzie, że właściciel auta nie dostanie już mandatu, ale karę administracyjną. A ta ma być dwukrotnie wyższa niż dotychczasowy mandat za dane wykroczenie.
Jeśli więc na przykład kierowca przekroczył prędkość o więcej niż 30 km/h, nie będzie mu groziło maksymalnie 300 zł, jak dotąd. Ale nawet 600 zł kary – ujawnia “DGP”.
Fot. canard.gitd.gov.pl