Fot. Instytut Badań Ekonomicznych Halle (IWH)

Niemcy chorym człowiekiem Europy? Niepewność wśród firm i w społeczeństwie

- Koszty ponoszone przez Niemcy w wyniku transformacji energetycznej są niepotrzebnie wysokie - ekonomista prof. dr Oliver Holtemöller wyjaśnia, dlaczego powinniśmy bardziej ufać siłom rynkowym.

Ten artykuł przeczytasz w 10 minut

Natalia Jakubowska, Trans.iNFO: W jakiej fazie gospodarczej znajdują się obecnie Niemcy?

Profesor dr Oliver Holtemöller, wiceprezes i kierownik Departamentu makroekonomii w Instytucie Badań Ekonomicznych Halle (IWH): Niemcy znajdują się w fazie spowolnienia. Aktywność gospodarcza rozwija się wolniej niż potencjał produkcyjny, co oznacza, że wykorzystanie mocy produkcyjnych spada. I to właśnie definiujemy jako spowolnienie.

Niemcy stały się chorym człowiekiem Europy? Czy to jednak zbyt daleko idące porównanie?

Nie, tak bym tego nie określił. Sytuacja jest teraz inna niż na początku XXI wieku, kiedy po raz pierwszy ten termin został wykorzystany. Wtedy mieliśmy poważne problemy na rynku pracy. Dziś znów mamy problemy strukturalne, ale w obszarze przemysłu i transformacji energetycznej. Nie nazwałbym dziś Niemiec chorym człowiekiem Europy.

W ciągu ostatnich trzech lat wyniki gospodarcze znacznie i w szybkim tempie pogorszyły się. Jakie zaniedbania z przeszłości mogły mieć na to wpływ?

Określenie “zaniedbania” implikuje pewnego rodzaju obarczanie winą. Najpierw mieliśmy pandemię, a następnie poważny szok związany z cenami energii. Za żadne z tych wydarzeń nie był bezpośrednio odpowiedzialny nikt z Niemiec. Pytanie brzmi, czy mogliśmy zareagować lepiej? Oczywiście po fakcie zawsze jest się mądrzejszym. W tym kontekście nie mówiłbym więc o zaniedbaniach.

Mamy do czynienia z poważnymi wyzwaniami strukturalnymi o charakterze długoterminowym, dla których jak dotąd nie ma rozsądnych rozwiązań. Są to przede wszystkim problemy w obszarze demografii, w zakresie tworzenia systemów zabezpieczenia społecznego i demograficznego, a także w obszarze cyfryzacji. Z międzynarodowych rankingów wynika, że Niemcy niestety nie znajdują się w czołówce, jeśli chodzi o cyfryzację. Kolejny temat to transformacja energetyczna.

Zarówno w społeczeństwie, jak i wśród firm panuje duża niepewność co do tego, jak powinno to wszystko wyglądać. Niepewność wzmagają: brak jasnych koncepcji oraz polityka gospodarcza targana licznymi konfliktami. W wielu obszarach brakuje jasności co do celów średnio- i długoterminowych. Ma to również wpływ na decyzje inwestycyjne.

Czy Pana zdaniem państwo jest zbyt opiekuńcze?

Biorąc pod uwagę obecny rozwój demograficzny, utrzymanie dotychczasowego systemu nie sprawdzi się w perspektywie długofalowej. Społeczeństwo się starzeje, liczba osób aktywnych zawodowo maleje. Oznacza to, że w systemach bezpieczeństwa społecznego będzie brakować coraz większych nakładów pochodzących ze składek. Jednocześnie jednak ze względu na starzenie się społeczeństwa rosną wydatki na ubezpieczenie emerytalne, a więc obecny system nie jest stabilny. Problem można rozwiązać na różne sposoby. Jeśli zdaniem obywateli obecne świadczenia socjalne są za niskie, to w przyszłości trzeba będzie znacznie podnieść składki. Nie jestem w stanie jednak powiedzieć, czego chciałaby większość społeczeństwa.

Demografia, cyfryzacja, transformacja energetyczna – to ogromne wyzwania. Czy proste reformy strukturalne wystarczą, aby przezwyciężyć kryzys?

Potrzebujemy zupełnie innego podejścia. Chodzi o to, abyśmy ponownie zaufali siłom rynkowym, ponieważ odpowiednie dostosowanie rynkowo-gospodarcze prowadzić będzie do dobrych rozwiązań w wielu obszarach. Niemiecka polityka, prowadzona nie tylko przez obecny rząd, ale także przez poprzednie władze i rządy w różnych krajach związkowych, jest nieufna względem gospodarczo-rynkowych procesów dostosowawczych. Cele redukcji emisji w procesie dekarbonizacji moglibyśmy osiągnąć o wiele skuteczniej poprzez wyższą cenę CO2 i odpowiednią zmianę zachowań obywateli niż na skutek interwencji rządu w niemal każdym możliwym aspekcie. Koszty ponoszone przez Niemcy w wyniku transformacji energetycznej są niepotrzebnie wysokie. Prowadzi to do niezadowolenia w społeczeństwie.

W jakim stopniu cele redukcji emisji można osiągnąć szybciej przy wyższej cenie CO2? Mógłby Pan doprecyzować?

Wzrost ceny CO2 doprowadziłby do zmniejszenia emisji CO2 tam, gdzie pojawiłyby się koszty możliwe do uniknięcia. Rząd natomiast zastanawia się, kto i kiedy powinien wymienić system grzewczy. Takie podejście jest nieefektywne. Tego rodzaju decyzje należy pozostawić obywatelom, jednocześnie ustalając ścieżkę cenową dla gazu, ropy i innych paliw kopalnych. Wówczas osoby, które mają wysokie zużycie i stary system grzewczy, same zdadzą sobie sprawę z tego że z ich własnej perspektywy wymiana ogrzewania byłaby tańsza. Takie podejście można zastosować w każdym sektorze przemysłowym.

Natomiast niemiecki rząd stara się zbyt szczegółowo identyfikować obszary, w których należy podjąć jakieś działania, w dodatku określając czas, kiedy należy to zrobić. Podejście takie jest nieefektywne, ponieważ wymaga dużej biurokracji. A to, po pierwsze, kosztuje, a po drugie, jest mało prawdopodobne, że biurokracja pozwoli na identyfikację skutecznej ścieżki redukcji.

Niemiecki model gospodarczy opiera się na wciąż dynamicznym przemyśle, nadal jest relatywnie zorientowany na handel zagraniczny i bardzo zależny od paliw kopalnych. Czy Niemcy muszą teraz znaleźć całkowicie nowy sposób na siebie?

Nie za bardzo lubię określenie “model gospodarczy”. Każda firma jest w stanie ocenić rynek, na którym działa i odpowiednio się na nim pozycjonować. Zadaniem polityki jest stworzenie do tego sensownych ram. Zależność międzynarodowa jest kwestią fundamentalną i odradzałbym rezygnację z korzyści płynących z międzynarodowego podziału pracy. Zależności można zmniejszyć poprzez dywersyfikację, nie wrzucając wszystkich do jednego worka. Zależność Chin od surowców jest tego najlepszym przykładem. Szeroko dyskutowany jest także temat produkcji półprzewodników. Nie uda nam się osiągnąć samowystarczalności tak, abyśmy sami produkowali wszystko, co chcemy konsumować w Niemczech. Takie podejście drastycznie zmniejszyłoby dobrobyt. Dużą większą korzyść przyniosą działania dążące do tego, aby międzynarodowy podział pracy nadal funkcjonował dobrze.

Być może konieczne jest wejście na nowe rynki zbytu? Co trzeci samochód z Niemiec sprzedawany jest w Chinach.

Każda firma powinna to zrobić dla siebie. I wierzę, że to robi. Nie można jednak sprawiać wrażenia, iż politycy przejmują to zadanie na siebie i że istnieje jakaś ochrona, w wyniku której zyski trafiają do firm, a straty są przenoszone na podatnika. Coś takiego nie ma prawa mieć miejsca.

Jednak przemysłowi gazowemu w Niemczech częściowo udało się to zrobić podczas szoku cenowego. Zapewnił sobie wsparcie państwa, ponieważ roztaczał bardzo czarne scenariusze. Jednak nawet bez rosyjskiego gazu sytuacja nie była tak dramatyczna, jak niektórzy oczekiwali, a ceny energii od tego czasu ponownie spadły.

Koniec końców zadaniem każdej firmy jest opracowanie modelu biznesowego, który będzie konkurencyjny na rynkach międzynarodowych w perspektywie długoterminowej. Politycy nie mogą tego zrobić za firmy.


Czytaj również: Chiny najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Jest jednak ktoś, kto może je zdeklasować


Czy zatem gospodarka nie potrzebuje nowego sektora, który mógłby zastąpić przemysł samochodowy w tej roli?

Ale który sektor gospodarki mógłby to być…

Na przykład branża usługowa?

Jeśli stałoby się tak w wyniku procesów rynkowych, to w porządku. Nie ma jednak jasności co do tego, czy strategiczna polityka przemysłowa jest tu dobrym rozwiązaniem. Rynki mogą to zrobić znacznie lepiej. Nie wiemy dziś, jakie technologie napędzające gospodarkę dominować będą za 10, 15 czy 20 lat. Ta kwestia pozostaje dziś całkowicie otwarta. Nie wiemy też, jakie nowe rozwiązania zostaną opracowane do tego czasu. Ostatecznie potrzebujemy rozsądnego systemu społecznego, który będzie wspierał poszczególne osoby dotknięte zmianami strukturalnymi, jeśli nie będą one w stanie dalej pracować w swoim zawodzie. Jednak perspektywa, w której to państwo określałoby obszary, w jakich gospodarka powinna być aktywna, a w jakich nie, nie rokowałaby najlepiej.

Niemniej jednak branża automotive jest mocno dotowana przez państwo. Bardziej niż inne sektory.

Rząd pracuje nad strategią przemysłową, aby wspierać niektóre branże. Uważam jednak, że to błąd. Politycy powinni prowadzić politykę lokalizacyjną i zapewnić odpowiednie warunki dla wszystkich firm.

Zaczyna się to od czynników, o których już wcześniej wspomnieliśmy, takich jak przewidywalne dostawy energii, cyfryzacja, dobry system edukacji i odpowiednia infrastruktura transportowa. Wszystko to należy do ważnych zadań publicznych. Moim zdaniem nie jest dobrym pomysłem, aby to politycy decydowali, które sektory powinny być dotowane, a które nie.

Czy Niemcy są nadal opłacalnym miejscem produkcji? Efektywna stawka podatkowa wynosi 28 proc., czyli znacznie powyżej średniej UE. Czy firmy naprawdę masowo opuszczają Niemcy?

Dane na to nie wskazują. Inwestycje w Niemczech są stosunkowo stabilne jak na sytuację gospodarczą. Ostatnio to konsumpcja prywatna była czynnikiem, który kosztowo obciążył rozwój produktu krajowego brutto. Nie jest to jednak szczególnie niepokojące.

Oczywiście nie oznacza to, że wszystko przebiega idealnie, ale nie powinniśmy też popadać w pesymizm. Niemcy to wciąż atrakcyjna lokalizacja. Tutejszy system edukacji nie jest doskonały, ale nadal jest dobry, a infrastruktura jest rozsądna, nawet jeśli można ją ulepszyć. Widzimy też, że firmy decydują się na tworzenie nowych oddziałów. Nie jest to jeszcze taki moment, w którym należałoby wieszczyć koniec.

Co osłabienie gospodarki oznacza dla europejskich partnerów handlowych Niemiec, takich jak Polska czy Francja?

Jeśli gospodarka w Niemczech słabnie, spada import z tych krajów. Intensywność zobowiązań handlowych w ramach Unii Europejskiej jest jednak wysoka. Skutki będą odczuwalne, ale nie potrafię ich dokładnie określić.

Jak Pana zdaniem kształtują się prognozy na najbliższe lata? Jak rozwinie się sytuacja gospodarcza?

Wychodzimy z założenia, że niemiecka gospodarka w ciągu roku ożywi się. Nadal jednak spodziewamy się bardzo niskiej średniej stopy wzrostu. Ożywienie wynika z rozwoju realnych dochodów. W ubiegłym roku, ale także rok wcześniej, obserwowaliśmy spadek realnych dochodów gospodarstw domowych, co osłabiło konsumpcję prywatną. Obecnie obserwujemy ich stabilizację. Wynika to z faktu, że stosunek cen eksportowych i importowych, tzw. terms of trade, ponownie się poprawił. Ponadto w wielu obszarach zawarto układy zbiorowe, co w pewnym stopniu doprowadziło do wyrównania w przypadku gospodarstw domowych.

Ogólnie rzecz biorąc, realne dochody, którymi można dysponować, ponownie wzrosną, co ustabilizuje ogólny popyt gospodarczy. Osiągnęliśmy również koniec cyklu podwyżek stóp procentowych. Słabość gospodarcza w sektorach wrażliwych na stopy procentowe, takich jak branża budowlana, wynika również z ich wzrostu. Doprowadziło to do spadku popytu, Spodziewamy się, że w ciągu roku stopy procentowe zostaną znów obniżone.

Tagi