Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Fiat Chrysler Automobiles
Kubeł zimnej wody na głowy optymistów. Nie ma co liczyć na rychłe odbicie w gospodarce
Indeks PMI dla polskiego przemysłu spadł o 1,7 pkt. w kwietniu. Nic nie wskazuje na koniec spowolnienia. W strefie euro największe gospodarki notują najgorsze odczyty w przemyśle niż podczas pierwszej fali pandemii.
Gdy w lutym indeks PMI dla polskiego przemysłu poprawił się w stosunku do poprzedniego miesiąca i osiągnął najwyższy poziom od maja 2022 r. nadzieja wstąpiła w serca obserwujących polską gospodarkę. Marzec nieco ostudził emocje, ponieważ indeks nieznacznie spadł. Kwiecień przyniósł zaś istny kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy liczyli na wiosenne odbicie w polskim sektorze wytwórczym.
W ubiegłym miesiącu indeks PMI spadł do 46,6 pkt. z 48,3 pkt. w marcu. Tym samym zarejestrował najniższą wartość od czterech miesięcy. To także już dwunasty miesiąc z rzędu, kiedy wskaźnik ten znajduje się poniżej neutralnego poziomu 50 pkt.
W kwietniu wyraźnie spadły produkcja i nowe zamówienia. Oba sub-indeksy pogorszyły się w najszybszym tempie w bieżącym roku. Winą za taki stan rzeczy przedsiębiorcy ankietowani przez S&P Global (autorów comiesięcznych raportów PMI) obarczają wysokie ceny i niepewną sytuację gospodarczą. Mocno spadły także zamówienia eksportowe – najbardziej od listopada ubiegłego roku. To niedobry sygnał dla polskich przewoźników – jako, że oznacza to mniej zleceń dla przewoźników jeżdżących na trasach międzynarodowych.
Niepokojącym zjawiskiem jest dalsze ograniczanie aktywności zakupowej przez przedsiębiorców, a także likwidowanie miejsc pracy w zakładach. Zakupy spadły w najszybszym tempie od trzech miesięcy gdyż firmy zamiast kupować nowe materiały wolały wykorzystywać istniejące zapasy. I to także zły sygnał dla przewoźników, którzy zwykle znajdują zlecenia przy dowozie surowców, materiałów i komponentów do produkcji. Nadmienić też trzeba, że to już dziesiąty miesiąc z rzędu kiedy zapasy nagromadzone w trakcie pandemicznych problemów z dostawami, maleją.
Oznacza to, iż właściciele zakładów produkcyjnych nie oczekują w najbliższym czasie zmiany w spadkowym trendzie. Widać to także po optymizmie biznesowym, który, mimo iż ogólnie pozytywny, to w kwietniu wyraźnie osłabł i był najniższy od kwartału. A warto zaznaczyć, iż w ostatnich miesiącach mimo regularnych spadków indeksu, oczekiwania co do rozwoju sytuacji w kolejnych 12 miesiącach przeważnie były pozytywne.
Pozytywne zmiany dostrzec zaś można w cenach. W kwietniu spadły ceny wyrobów gotowych (co na razie nie przełożyło się na wzrost popytu). Po raz pierwszy od 2016 spadły jednak koszty produkcji – w tempie najszybszym od trzech lat. Może to sygnalizować, iż inflacyjną górkę polski przemysł może mieć już za sobą.
Niemcy nie pomogą
Ci, którzy liczą na pobudzający impuls dla polskiego przemysłu ze strony niemieckiego sektora wytwórczego, srogo się zawiodą. Kwiecień był kolejnym miesiącem spadku indeksu PMI dla przemysłu nad Renem. Odczyt indeksu wyniósł 44,5 pkt. – nieznacznie poniżej 44,7 pkt. w marcu. To najgorszy wynik od maja 2020 r. – czyli szczytu pandemii COVID-19.
Produkcja nieznacznie wzrosła, jednak widoczny był spadek nowych zamówień. Produkcja rosła trzeci miesiąc z rzędu głównie dzięki większej dostępności środków produkcji (z powodu szybkiego czasu dostaw, czasy zakłóceń łańcuchów dostaw zdecydowanie minęły) – niemniej jednak, jak podkreśla S&P Global, wzrost widoczny był głównie w dziedzinie dóbr inwestycyjnych. W kategorii produktów konsumpcyjnych oraz półproduktów odnotowano spadki produkcji.
Co do spadku nowych zamówień to pozytywnym sygnałem jest fakt, iż był on najsłabszy od 11 miesięcy. Wzrasta też optymizm niemieckich przedsiębiorców – jest on najwyższy od
Podobnie jak w Polsce pozytywne sygnały płyną ze sfery cenowej – koszty produktów gotowych spadły do najniższych od 27 miesięcy poziomów. Zmniejszeniu uległy też koszty środków produkcji. Wynika to ze znacznego ograniczenia aktywności zakupowej niemieckich przedsiębiorców (drugi największy spadek od wybuchu pandemii), a także niższych cen energii.
Najgorzej od pierwszej pandemii
Nie lepiej wygląda sytuacja w strefie euro. Nic nie wskazuje na odbicie w europejskim przemyśle. Po kwietniu zanotowano istne tąpnięcie indeksu. O ile w marcu wynosił on jeszcze 47,4 pkt., to w kwietniu spadł do 45,8 pkt. Podobnie jak w przypadku przemysłu niemieckiego, był to najsłabszy wynik od szczytu pierwszej fali pandemii.
Z badanych gospodarek strefy euro jedynie Grecja mogła pochwalić się wynikiem powyżej neutralnego poziomu 50 pkt. Przemysł Hellady zanotował odczyt indeksu na poziomie 52,4 pkt. Niemniej jednak w stosunku do marca też był to spadek. Pozostałe gospodarki eurozony były pod kreską. Te największe zdecydowanie. O bolączkach niemieckiego przemysłu już pisaliśmy, ale nie lepiej było u pozostałych europejskich gigantów. Francuski sektor wytwórczy zaliczył najniższy od blisko trzech lat odczyt na poziomie 45,6 pkt. Włochy mogły pochwalić się 46,8 pkt. – najniższym wynikiem od pół roku.
Poza Francją i Niemcami najsłabsze odczyty od wybuchu pandemii zanotowały także Irlandia, Niderlandy i Austria. Wszystkie te kraje (z wyjątkiem Irlandii) to główne kierunki eksportowe dla polskiej gospodarki, a także najważniejsze trasy dla polskich przewoźników.
Spadek indeksów w strefie euro wynika głównie z niższych poziomów produkcji i nowych zamówień. Ta pierwsza spadła w kwietniu po raz pierwszy w tym roku. Spadek nowych zamówień był zaś najostrzejszy ze wszystkich czterech miesięcy 2023 r.