Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Bartosz Wawryszuk/Pixabay/OpenClipart-Vectors
Przewoźnicy mają szansę na odzyskanie pieniędzy! Kary były naliczane niezgodnie z prawem
Kończy się batalia w sprawie korzystania z dróg bez zezwoleń przez ciężarówki o dopuszczalnym nacisku do 11,5 t na oś napędową. W ubiegły piątek Sejm uchwalił ustawę zezwalającą na poruszanie się takich pojazdów bez obostrzeń. Przewoźnicy, którzy wcześniej uiszczali opłaty z tym związane lub płacili kary, mają szansę na odzyskanie pieniędzy.
Do tej pory ciężarówki o nacisku do 11,5 tony, żeby jeździć po drogach publicznych, musiały kupować stosowne zezwolenia. Ograniczenie to zostało jednak zaskarżone do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał w marcu 2019 r., że zasady te były niezgodne z unijnym prawem.
Niezbędna była więc nowelizacja ustawy o drogach publicznych. Sejm przyjął zmiany, za którymi głosowało 442 posłów. By zmiany zaczęły obowiązywać musi je jeszcze zatwierdzić Senat, a potem podpisać prezydent. Co to będzie dokładnie oznaczać dla przewoźników?
Garść wyjątków
Wraz z wejściem w życie nowelizacji ustawy, ciężarówki o wspomnianym nacisku na oś będą mogły jeździć po drogach publicznych bez zezwoleń i bez ograniczeń. Jest jednak jedno “ale”. Jeśli okaże się, że droga uniemożliwia ruch tak ciężkich pojazdów, a ponadto biegnie przy obiektach, którym ciężarówki mogłyby zaszkodzić, wówczas samorządy lub zarządcy tych dróg mogą jednak ograniczyć ruch ciężarowy.
Mowa m.in. o obiektach takich jak: przedszkola, budynki mieszkalne, a nawet obszary górnicze.
Już teraz zapisano jednak w nowelizacji ustawy, że drogi gruntowe kategorycznie wyłączone będą spod ruchu ciężarówek o nacisku na oś przekraczającym 8 ton. Decyzja taka została podjęta, ponieważ trasy te nie spełniają odpowiednich wymogów związanych z nośnością.
Z drugiej strony określone też zostały drogi, na których ani samorządy, ani ich zarządcy nie będą mogli wprowadzać żadnych ograniczeń.
Jak podaje Ministerstwo Infrastruktury, mowa o:
- drogach publicznych (lub ich odcinkach) w transeuropejskiej sieci drogowej,
- drogach krajowych (lub ich odcinkach), z wyjątkiem dróg krajowych zarządzanych przez prezydentów miast na prawach powiatu,
- drogach publicznych (lub ich odcinkach), które zostały wybudowane lub przebudowane z udziałem środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej (zakazu nie będzie można stosować przez 5 lat od dnia oddania drogi lub jej odcinka do użytkowania).
Pieniądze do odzyskania
Określenie zasad korzystania z dróg to nie jedyna zmiana. Przewoźników z pewnością ucieszy rychła możliwość odzyskania pieniędzy wydanych na zdobywanie zezwolenia dla przejazdu ciężarówką o nacisku do 11,5 t oraz na kary za brak tych zezwoleń. Nawet, jeśli wydane zostały przed wyrokiem Trybunału.
Gdy tylko ustawa wejdzie w życie, przedsiębiorcy będą mieli miesiąc na złożenie wniosków w sprawie odzyskania pieniędzy. Z wprowadzeniem nowych przepisów umorzone zostaną również postępowania w tej sprawie.
Uwaga na kary
Nie obędzie się również bez nowych kar za łamanie zakazów ruchu w tych miejscach, gdzie jednak zostaną wprowadzone.
Wysokość kary będzie zależała od procentu przekroczenia nacisku osi – im wyższy procent przekroczenia dopuszczalnego nacisku osi napędowej na danej drodze, tym wyższa kara pieniężna” – podaje resort infrastruktury.
Polscy przewoźnicy tracą na konkurencyjności
Na zmiany w prawie przewoźnicy w Polsce czekali od dawna. Ograniczenia w kursowaniu ciężarówek zostały bowiem wprowadzone już w 2011 r. Zaskarżono je kilka lat później, jednak Trybunał Sprawiedliwości UE rozpatrywał skargę przez ponad dwa lata, do 2019 r.
Sprawa i jej wynik był dla branży logistycznej od początku oczywisty. W każdym, poza Polską, europejskim państwie mamy możliwość dojazdu po drogach niższej kategorii w celu załadunku lub rozładunku rzeczy przewożonych w międzynarodowym transporcie drogowym” – komentował Maciej Wroński, prezes związku Transport Logistyka Polska.
Szacował dwa lata temu, powołując się na unijne dokumenty, że nawet 97 proc. dróg publicznych było zamkniętych dla ciężkiego transportu i wymagało uzyskiwania stosownych zezwoleń.
Ograniczenia w ruchu ciężkich pojazdów oznaczały dla wielu przewoźników konieczność korzystania z pojazdów z naciskiem do 8 ton, co z kolei poddawało pod wątpliwość, zdaniem przedstawicieli branży, opłacalność przewozów.
Ograniczenie nacisku osi do 8 ton oznacza wykorzystanie ładowności pojazdów zaledwie w 50 proc., a to oznacza zwiększone o 100 proc. koszty transportu dla polskich przedsiębiorców będących nadawcami lub odbiorcami przewożonych w ten sposób towarów” – kalkulował Wroński.
Jak wskazywał, tego rodzaju ograniczenia zmniejszają konkurencyjność polskich przewoźników na tle europejskich, a także prowadzą do wzrostu emisji spalin oraz zwiększonego ruchu na drogach.
Fot. Bartosz Wawryszuk/Pixabay/OpenClipart-Vectors