TransInfo

Fot. Pixabay/jotoler

Polski przemysł przyspieszył w lutym, ale pada na niego cień wojny na Ukrainie

Indeks PMI dla polskiego przemysłu poszedł w górę w lutym na fali rosnącej produkcji i napływających zamówieniach. Niestety wybuch wojny na Ukrainie oznaczać może wyraźne spowolnienie polskiego PKB, zamknięcie rynków wschodnich i znaczny wzrost kosztów prowadzenia działalności.

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Po styczniowym spowolnieniu polskiego przemysłu (indeks spadł z grudniowych 56,1 pkt. do 54,5 pkt.), w lutym krajowe moce wytwórcze zaczęły się rozpędzać. Indeks PMI dla naszego przemysłu wzrósł nieznacznie do 54,7 pkt. Oznacza to, że dwudziesty miesiąc z rzędu wskaźnik znalazł się powyżej 50 punktów oznaczającego ekspansję przemysłu.

Głównym motorem napędowym wzrostu była ekspansja produkcji oraz nowych zamówień. Powstawały nowe miejsca pracy, rósł także optymizm biznesowy.

Produkcja rosła trzynasty miesiąc z rzędu napędzana przybywającymi nowymi zamówieniami. Te zaś były konsekwencją skoku popytu zarówno na krajowym jak i na zagranicznych rynkach. Polski eksport rósł trzeci miesiąc z rzędu i to w największym tempie od sierpnia 2021 r. Sprzedaż zagraniczna napędzana była głównie dostawami do Unii Europejskiej.

W Unii Europejskiej nie dało się zaobserwować przyspieszenia przemysłu (58,2 pkt. w lutym przy 58,7 w styczniu) aczkolwiek znajduje się on nadal na wysokich obrotach. Wzrost aktywności wytwórczej zauważono w Niderlandach, Francji (najwyższy wynik od pół roku) i Hiszpanii. W Niemczech, u naszego głównego partnera handlowego, indeks spadł w lutym z 59,8 pkt. w styczniu do 58,4 pkt.

Co więcej, dało się w Polsce zauważyć pewne osłabienie dwóch głównych od wielu miesięcy bolączek sektora przemysłowego. Presja kosztowa była na najniższym od roku poziomie, a czas dostaw choć wydłużył się ponowne, to jednak w najmniejszym stopniu od początku 2021 r.

W momencie przeprowadzania badań w producenci optymistycznie patrzyli na nadchodzące 12 miesięcy. Spodziewali się wzrostu sprzedaży, głównie z powodu słabnącej pandemii. Co więcej, firmy wytwórcze zapowiadały inwestycje mające zwiększyć moce wytwórcze.

Agresja Rosji wszystko zmieniła

Sytuacja jednak drastycznie zmieniła się pod koniec lutego w związku z atakiem Rosji na Ukrainę. Pierwszymi konsekwencjami inwazji były skok cen ropy i gazu a także wielu surowców, zwłaszcza zbóż i metali, których Rosja (i w pewnym stopniu także Ukraina) jest wiodącym producentem.

Wyższe koszty ropy i gazu to wyższe koszty działalności wszystkich przedsiębiorstw w naszym kraju. Cena ropy bezpośrednio wpływa na ceny paliw, a ich wzrost na ceny transportu. Należy więc spodziewać się dalszego wzrostu kosztów transportowych, co będzie kolejnym obciążeniem dla przedsiębiorstw produkcyjnych. A wyższe koszty transportu odczują wszyscy producenci – choćby w cenach surowców i półproduktów ściąganych często z drugiego końca świata.

Niestety na tym nie koniec presji kosztowej. W wyniku rosyjskiej agresji doszło także do osłabienia się złotego. To dodatkowo zwiększy koszty dla polskich przedsiębiorstw, gdyż produkty, półprodukty i surowce, których zakup rozliczany jest np. w dolarach staną się droższe. Presja kosztowa która w ostatnich miesiącach nieco słabła według badań indeksu PMI, może znowu wrócić na tory wzrostowe.

Reasumując nie dość, że wszystkie półprodukty i surowce będą droższe, to jeszcze wzmocnione to będzie słabnącym złotym, oraz rosnącymi kosztami transportu tych materiałów.

Co więcej, ogólny wzrost cen i galopująca inflacja skutkować może kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. Wyższe stopy to droższe kredyty, co może oznaczać niższe inwestycje polskich przedsiębiorstw. Przypomnijmy, iż aktywność inwestycyjna firm i tak była dość niska w okresie pandemii.

W dodatkowo ciężkiej sytuacji są przedsiębiorstwa produkujące na rynki wschodnie, i nie chodzi tu tylko o Ukrainę czy Rosję, ale także choćby Białoruś, także zaangażowaną w działania wojenne.

Przypomnijmy, iż Ukraina jest czwartym największym kierunkiem eksportowym poza UE dla Polski, Rosja zaś siódmym największym odbiorcą polskich towarów. Dodatkowo Rosja jest trzecim największym źródłem importu do Polski.

ING wylicza, że Rosja odpowiada za 2,8 proc. polskiego eksportu, a Ukraina nieco ponad 2 proc. Przedsiębiorstwa produkujące na tamte rynki i stamtąd ściągające półprodukty muszą zacząć rozglądać się za nowymi rynkami zbytu i nowymi źródłami materiałów. Zwłaszcza firmy, które będą zmuszone poszukiwać dostawców są w trudnej sytuacji gdyż globalne łańcuchy dostaw są od blisko dwóch lat mocno naprężone i a moce przewozowe ograniczone.

Ekonomiści z banku obawiają się, że wojna na Ukrainie może odjąć aż 1,3 pkt. proc. z dotychczasowej prognozy wzrostu polskiego PKB na 2022 r. wynoszącej 4,5 proc. To przy założeniu, że eksport do tych krajów spadnie o 50 proc.

„Naszym zdaniem najważniejsze zagrożenia dla PKB związane z wojną na Ukrainie to: załamanie handlu zagranicznego z Rosją i Ukrainą oraz ogólne pogorszenie nastrojów konsumentów i przedsiębiorstw, które ograniczy ich wydatki, hamując popyt krajowy” – głosi komunikat ING.

Bank Pekao chwilę po rozpoczęciu wojny szacował straty dla polskiego PKB w przedziale 1-1,5 pkt. proc.

Wśród tych pesymistycznych prognoz dla polskiego przemysłu i gospodarki da się znaleźć iskierkę nadziei. Choć w krótkim terminie polski rynek pracy może ucierpieć poprzez odpływ pracowników ukraińskich jadących walczyć do ojczyzny, na dłuższą metę należy spodziewać się w Polsce ogromnej fali uchodźców i uciekinierów wojennych (także płci męskiej, choć obecnie do naszego kraju trafiają głównie kobiety i dzieci). W średniej perspektywie czasowej zapewni to polskiemu przemysłowi (i całej gospodarce) wiele potrzebnych rąk do pracy.

Ponadto nie wiadomo jak udział Białorusi w wojnie i perspektywa sankcji wpłynie na nastroje społeczne w tym kraju. Niewykluczone jest, że takie czynniki pobudzą wzmożoną emigrację także z tego kierunku.

Tagi