Niedawno pisaliśmy o potencjalnej blokadzie morskiej Ukrainy w przypadku wybuchu wojny. Dominująca na Morzu Czarnym flota rosyjska jest w stanie zamknąć dostęp do ukraińskich portów, przez które przechodzi aż 70 proc. importu i eksportu naszego wschodniego sąsiada. Ośrodek Studiów Wschodnich podaje w swojej analizie potencjalnych skutków gospodarczych wojny, że całkowita blokada morska przynosiłaby Ukrainie straty rzędu 180 mln dolarów dziennie.
Łańcuchy dostaw narażone na cyberwojnę
Konflikt zbrojny na Ukrainie nie powinien dramatycznie zachwiać łańcuchami dostaw ani doprowadzić do ich obstrukcji, gdyż główne szlaki morskie (a nimi transportowane jest ponad 90 proc. handlu światowego) przebiegają z dala od potencjalnego teatru wojny.
Jednak jak pokazał poprzedni konflikt na Ukrainie sprzed kilku lat, łańcuchy dostaw mogą znacznie ucierpieć. Obawiać się należy rosyjskich hakerów. Tego typu ataki zdestabilizowały ukraińskie dostawy prądu w 2015 r. i 2016 r. W 2017 r. cyberatak na ukraiński system podatkowy rozlał się po świecie doprowadzając do zakłóceń w działaniu portów i zakładów produkcyjnych na całym świecie. Wśród firm dotkniętych atakiem wirusa NotPetya byli m.in. logistyczni giganci Maersk i Fedex, a straty zaatakowanych firm wyniosły ponad 7 mld dolarów. Sam Maersk stracił wówczas około 300 mln dolarów.
Jeśli takie straty poniosły firmy w wyniku skutków ubocznych ataku w cyberprzestrzeni to strach pomyśleć, co mogłoby zdarzyć się w przypadku celowego uderzenia. A takiego nie należy wykluczyć w przypadku bardzo prawdopodobnego odwetu za np. nałożenia sankcji na Rosję przez państwa zachodnie.
Amerykańska agencja bezpieczeństwa infrastruktury i cyberprzestrzeni (CISA) ostrzega amerykańskie firmy przed potencjalnymi cyberatakami ze strony rosyjskiej. Także w Polsce zauważa się potencjalne niebezpieczeństwo. W poniedziałek Premier Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie, którym podwyższył stopień alarmowy dotyczący zagrożeń w cyberprzestrzeni z pierwszego ALFA-CRP do trzeciego CHARLIE-CRP.
Ceny surowców w górę
Wpływ konfliktu odczuwalny będzie zdecydowanie przez wszystkich ze względu na skokowy wzrost cen wielu surowców. Z pewnością zdrożeje ropa. Cytowana przez Reuters analiza JP Morgan zakłada, iż cena baryłki ropy może wzrosnąć do nawet 150 dolarów, co mogłoby spowolnić globalny wzrost PKB do zaledwie 0,9 proc. w I półroczu. Przy okazji napędziłoby też średnią inflację na świecie do 7,2 proc.
Wraz ze wzrostem cen ropy należy też spodziewać się wzrost cen gazu, co uderzy w wielu europejskich odbiorców uzależnionych od dostaw rosyjskiego błękitnego paliwa. Choć sezon grzewczy zbliża się ku końcowi, gaz jest podstawowym paliwem wykorzystywanym w przemyśle. Ewentualne skutki wojny na Ukrainie mogą oznaczać problemy z zaspokojeniem zapotrzebowania przemysłu na gaz w wielu krajach importujących go z Rosji.
Jednak nie tylko węglowodory staną się droższe w wyniku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ukraina jest trzecim największym eksporterem kukurydzy na świecie i czwartym sprzedawcą pszenicy. Rosja zaś jest największym eksporterem tego zboża. Oba kraje eksportują zboże przez porty czarnomorskie, podobnie jak Kazachstan i Rumunia, dwaj znaczni eksporterzy zbóż. Wojna zapewne doprowadzi do zakłóceń w dostawach, co doprowadzi do wzrostu cen żywności. Co więcej, znaczna część importerów ukraińskiego zboża to państwa afrykańskie i azjatyckie. Ograniczenie a także wzrost cen żywności na tych rynkach może doprowadzić do niepokojów społecznych w regionach pozornie niezwiązanych ze wschodnioeuropejskim teatrem wojny.
Wojna niewątpliwie wpłynie także na skok cen metali. Rosja posiada ok. 10 proc. światowych rezerw miedzi, jest też jednym z głównych producentów niklu i platyny. Ceny niklu już dzisiaj są najwyższe od ponad dekady i wynoszą ok. 25 tys. dolarów za tonę. Rośnie ostatnio także cena palladu po kilku miesiącach spadków. Co istotne, rosyjski eksport tego metalu stanowi aż 45 proc. globalnej jego produkcji. Metal ten jest wykorzystywany w przemyśle motoryzacyjnym do produkcji katalizatorów, a w sektorze elektronicznym m.in. do produkcji układów scalonych. Wstrzymanie jego eksportu pogłębiłoby kryzys czipowy, co miałoby swoje dalsze konsekwencje dla sektora motoryzacyjnego i dla dostępności pojazdów.
Groźba zerwania powiązań gospodarczych
Należy również pamiętać, że wiele europejskich i amerykańskich firm polega na dostawcach z Ukrainy i Rosji i to wcale nie w kwestii surowców. Dane platformy Interos zajmującej się badaniem łańcuchów dostaw pokazują, że około 1,1 tys. amerykańskich firm i 1,3 tys. europejskich ma przynajmniej jednego bezpośredniego dostawcę w Rosji, a po około 400 firm – głównych dostawców na Ukrainie. Co ciekawe, zaledwie 6 proc. wymienionych powiązań dotyczy ropy i gazu. IT i software są głównym segmentem współpracy między wschodem i zachodem (12 proc. powiązań).
Oczywiście w skali gospodarek amerykańskiej i europejskiej, łańcuchy dostaw z udziałem głównych dostawców z Ukrainy i Rosji stanowią ledwie 0,75 proc. ogółu powiązań handlowych zachodnich przedsiębiorstw. Jednak jeśli weźmie się pod uwagę także dostawców drugiego i trzeciego rzędu, to odsetek ten jest większy. Ponad 5 tys. firm w Stanach Zjednoczonych i Europie ma dostawców trzeciego stopnia u obu stron konfliktu, co stanowi już 2,8 proc. i 2,4 proc.
W USA i Europie jest ledwie po 1 tys. firm korzystających z dostawców drugiego poziomu z Ukrainy i Rosji, niemniej jednak owi dostawcy zależni są od ponad 1,2 tys. dostawców kolejnego poziomu ze skonfliktowanych krajów.
Jakiekolwiek sankcje nałożone na Rosję a także zerwanie dostaw z obu krajów z powodu wojny odetnie te kilka tysięcy zachodnich firm od dostaw.
Przypomnijmy też, że Rosja jest jednym z czołowych partnerów gospodarczych Polski. W 2021 r. kraj ten był siódmym największym rynkiem eksportowym dla produkowanych w Polsce towarów (stanowiąc 2,8 proc. wartości polskiego eksportu). Wartość polskiego eksportu do wschodniego sąsiada wyniosła 36,6 mld zł. Jeśli chodzi o polski import, to Rosja zajęła trzecie miejsce wśród największych partnerów handlowych Polski. Towary z Rosji stanowiły 6 proc. wartości polskiego importu wynosząc 77,8 mld zł. Z Rosji importujemy głównie paliwa mineralne, smary i materiały pochodne (ponad 60 proc. wartości importu z tego kraju wg. stanu na koniec 2020 r.), a także chemikalia oraz towary przemysłowe. Wymiana ta zapewne ucierpi mocno w wyniku wojny na Ukrainie.