TransInfo

Fot. KPRM

Posiedzenie ws. dyrektywy o delegowaniu. Dziś ciąg dalszy boju o polski transport

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Członkowie polskiego rządu wezmą dzisiaj w Luksemburgu udział w posiedzeniu Rady ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Spraw Konsumenckich (EPSCO). To ważne z punktu widzenia branży transportowej spotkanie, bo jednym z jego tematów będzie dyrektywa o delegowaniu pracowników. Uczestnicy mają wypracować porozumienie w tej sprawie. W tej chwili gra toczy się o to, czy pracownicy zatrudnieni w transporcie zostaną objęci przepisami dyrektywy o delegowaniu. Jeśli tak się stanie, to polscy przewoźnicy będą mieli wiele nowych problemów.

Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Stanisław Szwed, wiceminister z resortu rodziny i pracy oraz Justyna Skrzydło, wiceminister infrastruktury i budownictwa – to delegacja polskiego rządu, która będzie zabiegać o to, by racje Polski zostały wzięte pod uwagę w stanowisku, które przyjmie Rada ds. Zatrudnienia (Rada składa się z ministrów odpowiedzialnych za zatrudnienie, sprawy społeczne, zdrowie i politykę konsumencką ze wszystkich państw Unii Europejskiej).  

Przez ponad półtora roku państwa członkowskie debatowały nad różnymi aspektami delegowania, takimi m. in. jak prawa pracowników delegowanych, ich wynagrodzenia, oszustwa i nadużycia związane z delegowaniem. Dzisiaj unijni ministrowie mają przyjąć ostateczną wersję wspólnego stanowiska ws. zmian w dyrektywie o delegowaniu, do których dąży np. prezydent Francji Emmanuel Macron (Francuzi chcą, by transport został włączony do dyrektywy o delegowaniu). Porozumienie to jest o tyle ważne, że będzie wyznaczać kierunek dalszych negocjacji ws. zmian w dyrektywie między Parlamentem Europejskim a krajami UE.

Federacja pracowników zadowolona

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu europosłowie z komisji ds. zatrudnienia przegłosowali poprawki do projektu zmian w dyrektywie o delegowaniu. W tym tygodniu zajmie się nimi już cały Europarlament.

Co ciekawe stanowisko komisji Parlamentu Europejskiego zostało z zadowoleniem przyjęte przez Europejską Federację Pracowników Transportu (European Transport Workers Federation – ETF).

„Ochrona naszych pracowników to nie protekcjonizm” – czytamy w oświadczeniu ETF, które uważa, że odrzucenie wszystkich prób wyłączenia transportu drogowego projektu zmian w dyrektywie o delegowaniu jest bardzo pozytywnym objawem.

Zdaniem federacji to pokazuje silną wolę polityczną, by chronić pracowników i szanować postanowienia traktatu UE, który gwarantuje niedyskryminowanie obywateli Wspólnoty w ramach swobodnego przepływu pracowników.

„ETF chce wierzyć, że głosowanie to jest wyraźnym sygnałem rosnącej świadomości wszystkich państw członkowskich, że ludzie i ich godność nie są mniej ważni niż interesy gospodarcze” – czytamy w oświadczeniu.

Federacja liczy, że na dzisiejszym spotkaniu Rady ds. Zatrudnienia (EPSCO), unijni ministrowie podejmą podobne stanowisko co europosłowie w ubiegłym tygodniu. ETF ostrzega przy tym, że jakiekolwiek próby wykluczenia transportu drogowego – w całości lub w części – z przyszłej dyrektywy o delegowaniu, obarczą ryzykiem wprowadzenie Pakietu Mobilności, ponieważ propozycje dotyczące sfery społecznej i rynkowej są ze sobą ściśle powiązane.

ETF twierdzi też, że obawy, iż delegowania pracowników nie można egzekwować w transporcie są bezpodstawne. Zdaniem federacji są na to łatwe sposoby, które nie spowodują obciążeń administracyjnych.

„ETF przedstawił szereg konkretnych propozycji, które uzyskały poparcie ze strony Parlamentu Europejskiego i państw członkowskich” – czytamy dalej w oświadczeniu.

Jedną z najważniejszych wśród nich jest jak najszybsze wprowadzenie „inteligentnego” tachografu, jako środka skutecznego określania tymczasowego miejsca pracy kierowcy. Mówił o tym w ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim Roberto Parillo z ETF.

Inne zdanie w kwestii włączenia transportu do dyrektywy mają natomiast pracodawcy, nie tylko z Polski. Na początku października 15 stowarzyszeń reprezentujących branżę transportową z krajów Unii, sprzeciwiło się stosowaniu dyrektywy o delegowaniu pracowników do transportu międzynarodowego. Przewoźnicy zaapelowali do unijnych instytucji o nie wpisywanie transportu do dyrektywy.

Rząd ma sojuszników nie tylko w Grupie Wyszehradzkiej

Zmiany w dyrektywie o delegowaniu były też pod koniec ubiegłego tygodnia jednym z tematów rozmów szefów rządów krajów UE podczas szczytu w Brukseli. Premier Beata Szydło najpierw spotkała się z premierami państw z Grupy Wyszehradzkiej i przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Caludem Junckerem. Rozmowa była okazją do zaprezentowania różnic zdań i interesów, które nagromadziły się pomiędzy krajami V4 a innymi państwami UE.

Potem, po szczycie Rady Europejskiej, premier Szydło powiedziała, że konsensus w kwestii pracowników delegowanych jest do wypracowania i podkreśliła, że Polska przyjęła wspólne stanowisko z Grupą Wyszehradzką w tej sprawie.

– Od dłuższego czasu są różnego rodzaju sprawy, których rozwiązywanie idzie mniej lub bardziej sprawnie. Część spraw mamy już uzgodnionych, ale są jeszcze tak poważne kwestie, jak kryzys migracyjny czy dyrektywa o pracownikach delegowanych, które wymagają zastanowienia i wypracowania konsensusu – mówiła premier Beata Szydło.

Polska poszła na daleko posunięty kompromis w sprawie pracowników delegowanych. Zaproponowaliśmy dobre rozwiązania, które są możliwe do zaakceptowania przez Węgrów, Czechów, Słowaków i inne państwa członkowskie. Tylko Francja uznała, że będzie przedstawiała swoje stanowisko – bardzo sztywne. Ale te rozmowy robocze cały czas trwają – oświadczyła szefowa polskiego rządu.

Minister ds. europejskich Konrad Szymański, który towarzyszył premier w Brukseli, podkreślał w rozmowie z PAP, że szczyt był przez polską delegację wykorzystywany do wzmocnienia koalicji krajów przeciwnych nowej dyrektywie.

– Grupa tych państw szeroko wykracza poza Grupę Wyszehradzką. Myślę, że jesteśmy dobrze przygotowani do poniedziałkowej Rady – zdradził Szymański.

O co toczy się walka?

Obowiązujące teraz przepisy wymagają by pracownik delegowany dostawał co najmniej pensję minimalną kraju, do którego jest wysłany. Natomiast wszystkie składki socjalne, jego pracodawca odprowadza w państwie, z którego jest wysyłany. Po zmianach, do których nakłaniają kraje Europy Zachodniej, pracownik delegowany miałby zarabiać tyle samo, co lokalny pracownik w danym kraju, także z uwzględnieniem wszelkich dodatków. Taki kształt przepisów byłby niedobry dla polskich firm, nie tylko transportowych. Nasi przedsiębiorcy wysyłają bowiem najwięcej pracowników delegowanych w całej Wspólnocie.

Foto: KPRM

Tagi