Francuzi i Hiszpanie chcą „zbliżyć stanowiska” w sprawie delegowania pracowników, choć dzielą ich pewne różnice. To zła wiadomość dla polskiego rządu, który liczył na poparcie Madrytu przy blokowaniu zmian w unijnych przepisach forsowanych przez prezydenta Emmanuela Macrona.
Choć Francję i Hiszpanię dzielą pewne różnice poglądów dotyczące delegowania pracowników, to w kilku kluczowych kwestiach oba kraje zgadzają się ze sobą – donosi portal transportowy cadenadesuministro.es..
Stało się tak, mimo że jeszcze w czerwcu br. premier Beata Szydło i szef hiszpańskiego rządu Mariano Rajoy omawiali wspólne elementy stanowiska i mieli je nadal konsultować. Teraz wiele wskazuje na to, że resort transportu Hiszpanii postanowił dołączyć do “obozu Macrona”. Jak czytamy na portalu cadenadesuministro.es, rządy Francji i Hiszpanii zgodziły się stworzyć specjalną grupę roboczą, której celem jest wypracowanie wspólnego stanowiska obu krajów wobec rewizji dyrektywy o delegowaniu.
Zarówno Francja jak i Hiszpania dostrzegają “potrzebę walki z oszustwami w sektorze transportu i zmniejszenia obciążeń biurokratycznych”. Jednak w trakcie spotkania, które odbyło się w ostatni poniedziałek w Madrycie, hiszpański minister transportu Íñigo de la Serna i jego francuska odpowiedniczka Elisabeth Borne, zwrócili też uwagę na odmienne potrzeby obu krajów, wynikające m.in. z ich położenia na kontynencie.
Hiszpania, jako kraj peryferyjny, potrzebuje bardziej elastycznych przepisów (m.in. 7-dniowy okres wykonywania kabotażu), z kolei Francja jako kraj tranzytowy, domaga się zaostrzenia regulacji ze względu na nieuczciwą konkurencję panującą na jej rynku.
Minister de la Serna unika jednak przyjęcia zdecydowanego stanowiska. –
Ani nie stanowimy części Sojuszu drogowego podpisanego we Francji, ani nie podpisaliśmy się w trakcie ostatniego spotkania Rady Ministrów EU pod manifestem krajów ze Wschodu, które są w opozycji do Sojuszu – poinformował.
Foto: wikimedia.org