TransInfo

Hiszpański transport międzynarodowy „zrumunizowany”? Cała prawda o przejęciu rynku przez firmy ze wschodu

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Według raportu hiszpańskiego Ministerstwa Transportu firmy z siedzibami w Rumunii, Bułgarii i na Litwie realizują już 15 proc. hiszpańskiego transportu międzynarodowego. Jednak czy słusznie Hiszpanie patrzą złym okiem na Rumunów, Bułgarów, Litwinów za przejęcie udziałów w ich rynku? Z kim tak naprawdę rywalizują?

Udział w hiszpańskim transporcie międzynarodowym flot z Rumunii, Bułgarii oraz Litwy wyniósł w 2017 roku 15 proc. Spektakularny wzrost odnotowały przy tym firmy rumuńskie, przewożąc dla Hiszpanów o 340 proc. więcej towarów niż w 2016 r. Także litewscy przedsiębiorcy poprawili wyraźnie swój wynik (o 60 proc.). Przewoźnicy z Bułgarii odnotowali z kolei wzrost na poziomie 25 proc.

Niepokojące dane

Federacja FENADISMER zrzeszająca 32 tys. małych i średnich hiszpańskich firm transportowych, przeanalizowała z wielkim niepokojem alarmujące dane dotyczące wzrostu aktywności na hiszpańskim rynku transportu drogowego firm z siedzibami w krajach Europy Wschodniej. Fenadismer powołuje się na informacje opublikowane w „Studium na temat międzynarodowego transportu drogowego towarów”, który corocznie sporządza Ministerstwo Transportu. Wynika z nich, że w sumie przedsiębiorstwa te kontrolują już prawie jedną trzecią międzynarodowego transportu w Hiszpanii, a ich udział zwiększa się z roku na rok. Organizacja podkreśla przy tym, że “duży odsetek tych firm to tzw. “skrzynki pocztowe” zakładane przez dużych hiszpańskich graczy z branży transportowej”. Realizują one głównie transport krajowy i międzynarodowy z i do Hiszpanii, nie operując praktycznie w krajach, w których mają siedziby letter-boxy.

Skąd taki wzrost?

Liczby mówią same za siebie. Najniższe koszty zatrudnienia kierowców w całej Unii Europejskiej są w Bułgarii. Jak wynika z raportu francuskiej Krajowej Komisji Drogowej (Comité National Routier) analizującego dane z 2016 r., rocznie bułgarski pracodawca musi wydać na pracownika średnio 15 186 euro (ok. 64 700 zł). Tylko nieco wyższe wydatki mają pracodawcy w Rumunii (17 868 euro) oraz na Litwie (18 008 euro). To mniej niż połowa z tego, co na pensję, diety i składki kierowcy musi wydać przedsiębiorstwo w Hiszpanii (37 892 euro).

Z kolei na pracownika w Polsce przewoźnik musi już wydać niemal 20 tys. euro, stąd brak zainteresowania wśród hiszpańskich przedsiębiorców zakładaniem firm “skrzynek pocztowych” w naszym kraju.

Hiszpańskie “letter boxy”

Inspekcja Ministerstwa Transportu wzmożone kontrole w hiszpańskich firmach prowadziła już w zeszłym roku. Rezultaty tych działań były zatrważające. Okazało się bowiem, że “letter boxy” zakładane przez hiszpańskich przewoźników na wschodzie Europy, generowały od 75 do 90 proc. obrotów w Hiszpanii, realizując na własnym podwórku transport krajowy i międzynarodowy. Oznacza to, że przedsiębiorstwa mające flotę na terytorium hiszpańskim, zatrudniające kierowców na warunkach “wschodnich”, operują i zarabiają niemal wyłącznie we własnym kraju.

Działalność takich firm w Hiszpanii kwitnie, ponieważ tamtejsze przepisy o delegowaniu obejmują pracowników, którzy na terytorium Hiszpanii spędzają powyżej 8 dni. W praktyce zatem nie dotyczą transportu, a jeśli już, to w znikomym stopniu. Hiszpańskie stowarzyszenia branżowe od lat domagają się zmiany interpretacji przepisów i rozliczania terminu 8 dni w okresie całego miesiąca.

Zgodnie z definicją hiszpańskiej Inspekcji Pracy, firma “skrzynka pocztowa” to taka, “która ustanowiła siedzibę w kraju członkowskim o niższych kosztach zatrudnienia w stosunku do kraju, w którym realnie prowadzi działalność, zdobywając dzięki temu w sposób niezgodny z prawem możliwość zmniejszenia kosztów pracy”. Inspekcja dodaje również, że takie przedsiębiorstwo nie działa na terenie kraju siedziby oraz korzysta na zasadzie oszustwa z możliwości delegowania pracownika za granicę, by móc wypłacać mu niższe wynagrodzenie i odprowadzać za niego niższe składki.

Wzmożone kontrole  firm “skrzynek pocztowych”

Firmy “letter boxy” to jeden z największych problemów hiszpańskiej branży transportowej. Niedawno różne instytucje zapowiedziały połączenie sił w walce z nieuczciwymi praktykami tego typu. Krajowe Biuro ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, hiszpański rząd ubezpieczeń socjalnych, tamtejsza skarbówka i Inspekcja Transportu mają prowadzić skoordynowane działania i kontrole w przedsiębiorstwach przewozowych, które przeniosły swoją siedzibę poza Hiszpanię.

Komentarz redakcji:

Firmy “skrzynki pocztowe” to plaga nie tylko hiszpańskiej branży przewozowej, ale poważny problem europejskiego transportu. Za  “dumpingiem socjalnym”, o który zachodni politycy oskarżają często wschodnich przewoźników, w rzeczywistości w dużej mierze stoją przedsiębiorcy z krajów starej Unii. Nie tylko wykorzystują oni pracowników, ale i łamią prawo własnego kraju zakładając fikcyjną działalność gospodarczą poza jego granicami, by faktycznie prowadzić biznes we własnej ojczyźnie. Zjawisko to, choć jest coraz lepiej udokumentowane przez różne organizacje branżowe i instytuty naukowe, wciąż wydaje się być ignorowane przez główne siły polityczne w krajach zachodnich., Pewnie dlatego, że to niewygodna prawda.

Fot. Wikimedia/Jorge Franganillo CC SA 2.0

Tagi