TransInfo

Kabotaż w Europie zdominowany przez przewoźników z Europy Wschodniej. Nie bez powodu

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

W 2017 r. liczba przewozów kabotażowych w Europie wzrosła o 17 procent w porównaniu z 2016 r. Ku niezadowoleniu przewoźników z krajów starej Unii, rekordy w tym sektorze odnotowały firmy z Europy Wschodniej, w tym z Polski.

Jak wynika z danych Eurostatu na rok 2017, udział wschodnioeuropejskich przewoźników w kabotażu w Europie znacznie wzrósł w porównaniu do poprzednich lat. Co cieszy jednych, niepokoi drugich: zachodnie związki transportowe biją na alarm, ponieważ nowe kraje Unii odnotowały rekordowe wyniki, o których przewoźnicy ze starej Unii mogliby tylko pomarzyć.

W 2017 r. chorwackie, litewskie, polskie i rumuńskie firmy zanotowały wzrosty w ciągu jednego roku o odpowiednio 308 proc., 83 proc., 38 proc. i 29 proc. Tempo wzrostu wyraźnie kontrastuje z wynikami np. Belgów, którzy odnotowali spadek o 26 proc. – podaje belgijski Związek Przewoźników i Operatorów Logistycznych, Febetra, powołując się na dane Eurostatu.

Z kolei z raportu francuskiego Narodowego Komitetu Drogowego (CNR), który opiera się na danych Eurostatu z 2016 roku, wynika, że kraje nowej Unii są już w czołówce pod względem kabotażu z Polską, Rumunią i Bułgarią na czele.

Dane pokazują również, że tendencja spadkowa firm z Zachodniej Europy się utrzymuje. W 2016 r., w przypadku przewoźników z krajów starej Unii ilość przewozów kabotażowych spadła o 2 proc. rok do roku. Z kolei przewoźnicy ze Wschodu odnotowali 36 proc. wzrost zapotrzebowania na tego typu usługi.

– Kabotaż jest obecnie prawdziwym rynkiem dla niektórych wyspecjalizowanych firm, które integrują go przy organizacji transportów podczas dużych europejskich tras” – czytamy w raporcie CNR-u.

Komentarz redakcji:

Belgowie narzekają na rosnącą rolę w kabotażu wschodnioeuropejskich przewoźników. Nie brakuje głosów tamtejszych związków zawodowych, jakoby firmy z Polski czy Litwy zabierały pracę lokalnym przewoźnikom. Tymczasem gospodarka unijna rośnie, zapotrzebowanie na transport jest większe niż moce przewozowe, na dodatek niemal cała Europa cierpi na brak kierowców. Holenderski związek transportowy VERN ostrzegł niedawno, że w ciągu najbliższych dwóch lat holenderską gospodarkę czekają “wąskie gardła” w logistyce. Przyczyną przyszłych problemów z zaopatrzeniem jest gwałtownie rosnący niedobór kierowców ciężarówek.

Również niemieccy przewoźnicy, spedytorzy i związki transportowe biją na alarm. Ostrzegają przed “kryzysem zaopatrzenia”, a bez sprawnego transportu niemiecka gospodarka, jak każda inna, nie jest w stanie funkcjonować. Brak kierowców ciężarówek hamuje wzrost gospodarki Niemiec, która jest w Europie kluczowa.

Frank Huster z DSLV, jednej z najważniejszych niemieckich organizacji transportowych twierdzi, że 10 proc. ciężarówek stoi na placach niewykorzystane, bo nie ma nimi kto jeździć. W ocenie Sebastiana Lechnera, członka zarządu Federalnego Związku Spedytorów odsetek ten sięga już nawet 20 proc.

Rodzi się zatem pytanie, które należałoby zadać Belgom: kto Wam, drodzy Belgowie, przewiezie wszystkie towary, jeśli nie wschodnioeuropejscy przewoźnicy, którzy już dzisiaj dzięki atrakcyjnej cenie i wysokiej jakości usług ratują Waszą gospodarkę?

Spodziewamy się, że odpowiedzi na to pytanie byśmy nie otrzymali.

Fot. Wikimedia/JoachimKohlerBremen CC BY-SA 4.0

Tagi