Fot. Pixabay/PhotoMIX-Company

Klauzula 40 euro – próba obejścia prawa w umowie przewozu?

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Klauzula 40 euro zaczęła pojawiać się w zleceniach transportowych na początku 2017 r. Stała się odpowiedzią na wprowadzenie do polskiego porządku prawnego ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych.

Zazwyczaj to zastrzeżenie umowne brzmi:

Zleceniobiorca zrzeka się wszelkich roszczeń wynikających z treści art. 10 ust. 1 i 2 ustawy z 8 marca 2013 r. o terminach zapłaty w transakcjach handlowych.” 

O co chodzi? Zleceniobiorca (przewoźnik) ma zrzec się na korzyść zleceniodawcy (spedytora) prawa do uzyskania rekompensaty za koszty windykacji należności w kwocie 40 euro, które to prawo gwarantuje mu art. 10 ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. 

Zgodnie z przepisami ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych, rekompensata należy się już od pierwszego dnia po terminie płatności faktury. Podstawowa wartość rekompensaty to 40 euro, ale może być ona wyższa. Na mocy ostatniej nowelizacji przepisów ustawodawca wprowadził zasadę, że wysokość rekompensaty zależy od wartości nieopłaconej należności:

1) 40 euro – gdy wartość świadczenia pieniężnego nie przekracza 5000 złotych;

2) 70 euro – gdy wartość świadczenia pieniężnego jest wyższa niż 5000 złotych, ale niższa niż 50 tys. złotych;

3) 100 euro – gdy wartość świadczenia pieniężnego jest równa lub wyższa od 50 tys. złotych.

Oprócz ww. zryczałtowanej rekompensaty wierzycielowi przysługuje również zwrot, w uzasadnionej wysokości, poniesionych kosztów odzyskiwania należności przewyższających tę kwotę. Warunek? Koszty należy dokładnie wykazać, przedstawiając dowody na to, że w celu odzyskania należności osobiście lub przez pełnomocnika wykonano czynności wymagające wyjątkowego zaangażowania lub kosztów. Na przykład telefonując do dłużnika lub kontaktując się z nim elektroniczne (można przedstawić billingi lub skany e-maili). Moim zdaniem nie wystarczy sam rachunek wystawiony przez prawnika lub firmę windykacyjną, z którego wynika, że koszty takiej profesjonalnej pomocy przewyższyły kwotę 40 euro.

Klauzula 40 euro nie może szkodzić przewoźnikowi

Co do samego zapisu zrzeczenia się 40 euro, takie postanowienie nie może wywrzeć po stronie przewoźnika żadnego negatywnego skutku.  Nawet, jeśli przewoźnik wyrazi zgodę na przyjęcie takiego warunku w umowie. 

Wynika to z wielu dobrze ugruntowanych argumentów prawnych. Po pierwsze można uznać, że wprowadzenie takiego postanowienia do umowy przewozu stanowi próbę obejścia prawa przez zlecającego – równie dobrze można byłoby wprowadzić do umowy jakieś inne, absurdalne zakazy i nakazy pozbawiające nas podstawowych praw gwarantowanych przepisami.

Po drugie trzeba zauważyć, że taki zapis jest niezgodny z samą ustawą o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. W artykule 13 ustanawiono bowiem wyraźny zakaz wprowadzania do umów postanowień, które skutkowałyby odebraniem mu prawa do dochodzenia stosownej rekompensaty.

Przykład klauzuli “blokady 40 euro” świetnie pokazuje, że branża TSL zdecydowanie nadużywa klauzul i kar umownych. Ich stopień sięga nieraz absurdu. Twórcy tych zleceń transportowych zapominają jednak, że jest to obosieczny miecz. Stosowanie tego rodzaju kontrowersyjnych klauzul „psuje” całą branżę, tworząc klimat gospodarczy, w którym nikt nie może zaufać swojemu kontrahentowi, a jedynym zabezpieczeniem przed niewykonaniem przez niego umowy, jest stosowanie „prawnych sztuczek”.

Fot. Pixabay/PhotoMIX-Company

Tagi