Największa firma odzieżowa w kraju nie stawia na dostawę tego samego dnia. Twierdzi, że w jej branży to nie miałoby sensu

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

W niektórych krajach firmy z branży odzieżowej potrafią notować nawet 70 proc. zwrotu. – To ogromna skala, na jaką nie możemy sobie pozwolić – przekonuje Jacek Kujawa, wiceprezes LPP, polskiej firmy, do której należą marki takie jak Reserved, Mohito, Cropp. Mimo to spółka nie zamierza iść w kierunku same day delivery. Przekonuje, że znalazła lepsze rozwiązanie.

Dorota Ziemkowska, Trans.INFO: Zgodnie z zapowiedziami, LPP ma jeszcze w tym roku prowadzić salony już w 23 krajach. W jaki sposób odciśnie się to na planowaniu logistyki w Państwa firmie?

Jacek Kujawa, wiceprezes zarządu LPP: Kolejne kraje nie stanowią dla nas wielkiego wyzwania, bo co roku dodajemy dwa, trzy nowe, więc mamy w tym zakresie duże doświadczenie. W ubiegłym roku pojawiliśmy się w Wielkiej Brytanii, Serbii oraz na Białorusi. W tym roku zadebiutowaliśmy w Izraelu i na Słowenii, a przed nami jeszcze Kazachstan. W przyszłym roku z kolei będą Finlandia oraz Bośnia i Hercegowina. Jest to więc dla nas pewnego rodzaju rutyna. Celowo tak działamy, żeby umiejętność dodawania kolejnych rynków w organizacji nie została uśpiona.

Myślę więc, że dużo większym wyzwaniem dla logistyki będzie wprowadzenie RFID (elektroniczne metki mocowane do towarów – przyp. red.). Dzięki temu będziemy wiedzieć bardzo dokładnie, co się znajduje w każdym kartonie, który przychodzi od dostawcy. Podobnie – co było w kartonie, który wjechał do samochodu przewoźnika. Nie będzie szans na błędy, bo za każdym razem karton wchodząc czy wychodząc z centrum logistycznego będzie przejeżdżać przez tunele, w których sprawdzana będzie jego zawartość. Dokładniej, niż przez obecnie stosowane systemy sortujące.

Jeśli więc system będzie informował, że karton zawiera 39 sztuk odzieży, a RFID, że 38 – wówczas karton od razu zostanie odstawiony na bok, do wyjaśnienia. Systemy mają bowiem pewną, określoną dokładność, podaną w przybliżeniu. RFID jest pewne w 100 proc. Więc dzięki niemu cały nasz łańcuch dostaw będzie niezwykle szczelny, na każdym etapie.

Przykład zastosowania RFID, źródło LPP

Od kiedy RFID będzie rzeczywiście stosowane w całym LPP? Obecnie testujecie je Państwo w zaledwie kilku sklepach.

Testujemy w trzech salonach w Trójmieście, jednak zamierzamy wdrożyć od następnego roku. Najprawdopodobniej od lutego, jednak wszystko będzie stopniowo wprowadzane. Głównie ze względu na to, że w tym wypadku największym wyzwaniem nie jest technologia ani software, lecz procesy, które „idą” przez całą organizację. Okazuje się, że RFID dotyka procesów prawie w każdym miejscu organizacji, w związku z czym większość mechanizmów związanych z towarem należy przemodelować. To będzie duże wyzwanie.

A inne, kolejne wyzwania, przed jakim stoimy, jeśli chodzi o logistykę, to budowanie kolejnych magazynów, na przykład w Brześciu Kujawskim.

To na polskim podwórku. Tymczasem w planach są również zagraniczne magazyny.

To prawda, one jednak będą przeznaczone wyłącznie do obsługi logistyki e-commercowej. Bo co ważne, mamy dwie logistyki, które rozwijamy niezależnie. Osobny zasób towarów jest dla salonów stacjonarnych i osobny dla e-commerce’u. I różne zasady.

Jak wspominałem, jeśli chodzi o salony stacjonarne, bardzo mocno zależy nam na tym, żeby trzymać towar w jednym miejscu, dzięki czemu możemy go precyzyjnie wysyłać, tam, gdzie chcemy. W przypadku e-commerce najistotniejsze jest skrócenie czasu dostawy, od momentu zamówienia, do dostarczenia do klienta.

Analizowaliśmy wyniki różnych badań, które pokazują, że z każdym dniem opóźnienia dostawy wzrasta prawdopodobieństwo zwrotów. A zwroty są w branży fashion bardzo istotnym czynnikiem. To od nich zależy, czy ten biznes się w ogóle opłaca, czy nie. W niektórych krajach firmy potrafią notować nawet 70 proc. zwrotu! To ogromna skala, na jaką nie możemy sobie pozwolić.

Będziecie więc Państwo szli w kierunku same day delivery?

Raczej nie.

Dlaczego? To obecnie jeden z głównych trendów.

Myślę, że to mocno zależy od branży, co wyraźnie widać chociażby na rynku brytyjskim, który jest bardziej dojrzały, niż polski. Same day delivery jest niezwykle istotne dla producentów produktów spożywczych i różnego rodzaju używek. Gdy klient zamawia kawę, bo mu zabrakło, to nie chce na nią czekać do następnego dnia, bo raczej bez niej nie wytrzyma, prawda?

Tymczasem proszę zobaczyć, co w tej chwili robią niemieckie firmy, które handlują odzieżą. Lokując magazyny, poza swoim największym rynkiem niemieckim, stawiają na Polskę. Nie po to, żeby realizować same day delivery, ale dlatego, że godzą się na next business day (dostawa następnego dnia roboczego – przyp. red.). Wciąż dostarczają szybko, a dodatkowo zyskują niższe koszty logistyki, co jest dla nich niezwykle ważne.

I to jest właśnie coś, do czego dążymy w dostawach e-commerce – właśnie next business day delivery. A takim moim ideałem jest coś, co jeszcze na wielu rynkach nie jest dostępne, czyli dostawy następnego dnia roboczego, w godzinach późnowieczornych, od 18 wzwyż. Bo najwięcej zamówień online klienci robią u nas wieczorem. Jeśli więc klientka kupi coś koło 21, to będzie to chciała przymierzyć na spokojnie w domu, po pracy. Tam będzie miała czas spokojnie obejrzeć się w lustrze, pokazać partnerowi. W pracy tego nie zrobi. Z tego względu myślę, że to, do czego dążymy, jest usługą bardzo szytą na miarę.

Wymagającą jednak kolejnych inwestycji. Gdzie w najbliższym czasie powstanie nowy magazyn LPP?

W Rumunii. Mamy już podpisany kontrakt na jego budowę, wybraliśmy też firmę, która będzie tam operowała w naszym imieniu. To będzie drugi kraj, w którym zbudujemy magazyn e-commercowy. Pierwszy mamy w Rosji. Przypuszczalnie jednak takich magazynów powstanie więcej, w różnych regionach. Rynek zaczyna nam rosnąć, musimy więc budować takie centra logistyczne, żeby być jak najbliżej klienta. Właśnie po to, by otrzymywał on towar już następnego dnia.

Fot. LPP

Tagi