Przewoźnikowi z Francji grozi kilkadziesiąt tys. euro kary. Kierowcy zeznali, że “traktował ich jak prawdziwych niewolników”

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

W trakcie postępowania w sprawie francuskiej firmy transportowej ustalono, że zatrudnieni w niej kierowcy byli regularnie zmuszani do jazdy bez karty. Za nieuczciwe praktyki przewoźnika prokurator domaga się wysokiej kary.

Po złożeniu zeznań przez kierowców zatrudnionych w przedsiębiorstwie z siedzibą we francuskim Seeuche, prokurator chce nałożyć na pracodawcę karę w wysokości 30 tys. euro.  Jak ustalono, pracownicy firmy przynajmniej raz w tygodniu zmuszani byli do jazdy bez karty w tachografie – donosi francuski dziennik regionalny “Le Progrès Loire”.

Dzięki temu firma nie dokumentowała jako godzin pracy tych okresów, w których kierowcy jechali bez karty w tachografie. Co za tym idzie, za te godziny jazdy, pracodawca nie odprowadzał odpowiednich składek i podatku za kierowcę.

Jak zeznali truckerzy, jeden z ich kolegów został zwolniony z pracy za odmowę stosowania się do wymagań szefa. Przyznali również, że przedsiębiorca “traktował ich jak prawdziwych niewolników”.

Podczas gdy prokurator uznał stosowane przez firmę praktyki za “katastroficzny przykład pracy w transporcie drogowym„, obrońca przewoźnika wskazał na “brak elementu moralnego” i odpowiedzialnością za oszustwa obarczył kierowców. Adwokat przewoźnika stwierdził, że “niewłożenie karty do tachografu było działaniem popełnionym przez kierowców, wyłącznie z przyczyn osobistych”.

Na wyrok trzeba poczekać do 25 kwietnia.

Komentarz redakcji:

Belgia, Francja i Niemcy to kraje, w których o dumpingu socjalnym mówi się najgłośniej, zwłaszcza w odniesieniu do przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej. Powyższa historia i wiele podobnych pokazują jednak, że państwa Starej Unii powinny skupić się z równą gorliwością na usuwaniu patologii z własnych podwórek.

Niestety forsowane przez Zachód przepisy i walka z szeroko pojętym “dumpingiem socjalnym” mają godzić w polskie i wschodnie firmy transportowe, które w ciągu ostatnich lat przejęły sporą część europejskiego rynku. Tymczasem faktyczny dumping socjalny, to nie kierowcy legalnie zatrudnieni w firmach z Polski, Rumunii czy Litwy, którzy wożą ładunki na Zachód.

Dumping socjalny to właśnie nieuczciwi przewoźnicy z Europy Zachodniej, którzy zatrudniają pracowników z biedniejszych krajów Wspólnoty, omijając przepisy z własnych krajów. To choćby znana powszechnie praktyka tzw. firm “skrzynek pocztowych”. Przedsiębiorca z Europy Zachodniej otwiera spółkę np. w Rumunii i zatrudnia tam kierowców na warunkach rumuńskich, co pozwala mu na wyraźne obniżenie kosztów działalności. Potem świadczy usługi na swoim rodzimym rynku, a kierowcy z Europy Wschodniej pracują za dużo niższe stawki niż ich koledzy po fachu z danego kraju.

W taki sposób operują m.in. hiszpańscy przedsiębiorcy. Tamtejsza Inspekcja Transportu odkryła w zeszłym roku, że hiszpańskie firmy “skrzynki pocztowe”, generują od 75 proc. do nawet 90 proc. swoich dochodów na terytorium Hiszpanii. Jak to możliwe? Pozwala na to prawo, wedle którego przepisom o delegowaniu podlegają pracownicy, którzy spędzają na w Hiszpanii więcej niż 8 dni. Regulacje te praktycznie nie dotyczą branży takiej jak transport.

Nieuczciwych praktyk dopuszczają się także znane firmy z Belgii czy przewoźnicy z Holandii.

Niestety takie działania nie są napiętnowane przez zachodnich polityków z taką mocą, z jaką należałoby tego oczekiwać. Bo wytykanie grzechów własnych rodaków zawsze jest trudniejsze i może odbić się na utracie popularności.

Fot. Trans.INFO

Tagi