TransInfo

Fot. AdobeStock/Industrieblick, Trans.eu

Kto oszukuje najczęściej – przewoźnicy, spedytorzy czy załadowcy? Trans.eu o oszustwach na giełdach transportowych [Ekskluzywny wywiad]

Platformizacja, czyli integracja wielu narzędzi w jednej strukturze i dopasowywanie zleceń przewozowych do dysponentów przestrzeni ładunkowych za pomocą algorytmów, zagościła w branży logistycznej na dobre. Boom technologiczny sprzyja rozwojowi podobnych narzędzi, zarówno pod względem innowacji, jak i ekspansji gospodarczej. Rodzi się jednak pytanie - czy poziom bezpieczeństwa na tych platformach nadąża za ich rozwojem? O tym rozmawiamy z Piotrem Sobalą, international security area leader w Trans.eu.

Ten artykuł przeczytasz w 11 minut

Podobnie jak kiedyś systemy TMS, dziś platformy transportowe stają się nieodzowną częścią funkcjonowania firm transportowych i spedycyjnych. Ich rozwój jest niezwykle dynamiczny – na przestrzeni ostatnich lat byliśmy świadkami transformacji systemów z tradycyjnych giełd transportowych do zaawansowanych technologicznie platform logistycznych, integrujących wiele narzędzi w jednym systemie. Rewolucja cyfrowa dotknęła wielu europejskich dostawców tego typu narzędzi, w tym polską firmę Trans.eu, która kilka lat temu przeprowadziła migrację starej giełdy na nową. Towarzyszyło temu wiele emocji w branży, w tym obawy – słuszne zresztą biorąc pod uwagę skalę kradzieży i oszustw w sektorze przewozowym – o bezpieczeństwo ładunków.

W ekskluzywnym wywiadzie dla trans.iNFO Piotr Sobala opowiada o oszustwach na giełdach transportowych, skali kradzieży i działaniach prewencyjnych Trans.eu.

Michał Pakulniewicz, trans.iNFO: Zacznę od pytania, które nurtuje niejednego uczestnika łańcucha dostaw. Jaka jest skala kradzieży na giełdach transportowych?

Piotr Sobala, international security area leader w Trans.eu: W ostatnich latach liczba kradzieży na giełdach rośnie, jednak biorąc pod uwagę skalę roczną i liczbę nieuczciwych firm w branży – jest to promil przestępstw. Problem polega na tym, że każde tego typu zdarzenie generuje duży odzew i poruszenie w społeczności. Ponadto, przestępcy ciągle udoskonalają scenariusze swoich działań, są coraz sprytniejsi.  Moje spostrzeżenie jest jednak następujące – na naszej platformie, w porównaniu z innymi, tego typu zdarzeń jest niewiele. 

Kto się dopuszcza oszustw na giełdach – przewoźnicy, spedytorzy czy załadowcy?

Przyglądam się tym zdarzeniom już ponad 10 lat. To sinusoida – raz powszechniejsze są kradzieże ładunków, potem przychodzi czas spedytorów, którzy chcą wyłudzić usługi transportowe. Natomiast obecnie – od dwóch, trzech lat – bardziej “popularnym” przestępstwem są jednak kradzieże ładunków. Udało nam się ograniczyć działania nieuczciwych firm spedycyjnych i załadowczych, dlatego większe wyzwania stanowią w tej chwili firmy transportowe. To nie są fikcyjne przedsiębiorstwa, problem polega tylko na ich intencji.

Od czego to zależy, od sytuacji rynkowej?

Tak, jest to możliwe. W swoich działaniach prewencyjnych uwzględniamy okresowość w działaniach przestępców. Jednocześnie jesteśmy świadomi tego, że mechanizmy, które generują trend na określone typy oszustwa, powstają poza naszą platformą. Kilka lat temu wyłudzacze usług transportowych stanowili spore wyzwanie. Były to firmy zakładane na tzw. słupy, często w biurach wirtualnych. Działały przez pewien czas jako godne zaufania firmy spedycyjne. Oszuści wyrabiali markę, budowali pozytywną historię, zdobywali pozytywne oceny. Działali bez zarzutu nawet przez pół roku. Potem jednak te przedsiębiorstwa przestawały płacić na czas i po zakończeniu okresu płatności – po 30, 45 dniach – znikały. W tym czasie można oszukać setki przewoźników.

Jak poradziliście sobie z tym problemem?

Podjęliśmy się działań w dwóch obszarach. Po pierwsze, zmieniliśmy procedury, żeby zwiększyć bariery wejścia dla przedsiębiorstw, działania których były zgodne ze scenariuszem działań przestępców. Zaczęliśmy zwracać uwagę na firmy, które istnieją na rynku niezbyt długo i które należą do osób niepotrafiących udokumentować wcześniejszego doświadczenia branżowego. 

Po drugie, rozpoczęliśmy kampanię edukacyjną i informacyjną, która miała na celu zwiększenie świadomości społeczności transportowej na temat znaków, na które warto zwracać uwagę w trakcie wyboru kontrahenta. Chcieliśmy też wzbudzić większą świadomość użytkowników, że w Trans.eu funkcjonuje zespół bezpieczeństwa, który reaguje na wszelkie sygnały klientów.

O tym, że kampania odniosła sukces, świadczą dane statystyczne Zespołu Bezpieczeństwa. W 2023 roku, w porównaniu do poprzedniego, mieliśmy dwa razy więcej zgłoszeń od naszych klientów, sygnalizujących podejrzane zachowania na giełdzie. Skala oszustw wyraźnie się zmniejszyła.

Po spedytorach przyszedł czas na nieuczciwych przewoźników. Jakie są ich mechanizmy działań?

Usypianie czujności – nie tylko naszej, ale przede wszystkim potencjalnych kontrahentów – wchodzi na coraz wyższy poziom. Wydawać by się mogło, że najbardziej rozpowszechnionym modelem jest tworzenie fikcyjnych firm, jednak to nieprawda, nie ma takiej możliwości, by na giełdę zarejestrowała się fikcyjna firma transportowa. Procedura autoryzacyjna na Trans.eu jest stale rozwijana, dlatego zawsze wiemy, jaki jest status działalności nowego użytkownika. Wiemy natomiast, że na platformach zagranicznych często zdarzają się przypadki podszywania się pod już istniejącą firmę transportową.

To się odbywa na giełdach czy poza platformami?

Dobre pytanie, bo tu oszuści stosują różne modele. Trans.eu weryfikuje tożsamość firmy, która chce mieć dostęp do giełdy transportowej, dlatego takie podmioty nie mogą dostać się do naszego systemu. Natomiast bardzo popularne są próby udawania innych firm poza giełdą przy wykorzystaniu bardzo podobnych danych kontaktowych do tych prawdziwych. Często wystarczy przestawić literki w adresie email, zwłaszcza jeśli jest on na domenie publicznej, a nie firmowej. Można jednak łatwo uniknąć kłopotów poprzez unikanie nawiązywania współpracy z podmiotami poza oficjalnymi kanałami komunikacji w systemie Trans.eu. Tego właśnie uczymy naszą społeczność. 

O drugim modelu możemy mówić wtedy, kiedy spółka już istnieje od dłuższego czasu i wzbudza zaufanie kontrahentów. Jednak w pewnym momencie zmienia się jej właściciel, o czym nikt z klientów firmy nie wie, ponieważ dane – imię i nazwisko wcześniejszych osób decyzyjnych i pracowników, numery telefonów, maile – pozostają takie same. Nawet jeśli zmiana ta została zgłoszona, to aktualizacja danych w KRS-ie może potrwać kilka miesięcy. W tym czasie właśnie dochodzi do kradzieży.

Jak można wyłapać te podejrzane zachowania?

Jak wspomniałem na początku, przestępcy robią coraz więcej, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Przykładowo, kilka lat temu zaobserwowaliśmy taki mechanizm: ryzyko kradzieży nasila się w przypadku spółki, która przez dłuższy czas jest nieaktywna, nie nawiązuje żadnych rozmów i transakcji, nie odpowiada na oferty, choć oczywiście opłaca abonament. W pewnym momencie jednak firma się uaktywnia lub jednego dnia rejestruje kilku nowych pracowników na platformie. To jest moment, kiedy oszust próbuje dokonać przestępstwa. 

Teraz jednak oszuści są dużo bardziej zorganizowani. Unikają rzucania się w oczy, nagłych zmian aktywności i rejestracji kilku osób w krótkim czasie. Po przejęciu spółki złodzieje jeszcze przez kilka tygodni lub nawet miesięcy mogą działać w sposób niewzbudzający podejrzenia – realizują zlecenia przewozowe, gromadzą pozytywne opinie. W ostatnim czasie kilka kradzieży miały wspólny mianownik – oszukani spedytorzy współpracowali wcześniej z podmiotem, który ich oszukał, i był to zweryfikowany przez nich kontrahent. 

Zakładam, że przejmowane spółki to raczej niewielkie firmy, bo chyba nikt nie wyda milionów na zorganizowanie jednego skoku?

Tak, to firmy z niewielkim kapitałem, nie są powiązane w ramach żadnej większej grupy. Takich zdarzeń mamy kilka razy w roku i kiedy je badamy, widzimy podobne zachowania dwóch przedsiębiorstw z różnych miast, czasem z różnych krajów. Wiele wskazuje na to, że stoją za tym ci sami ludzie, którzy szukają sobie nowych “ciał” czy też wykonawców swojego procederu. Może działają właśnie tak jak profesor Moriarty z “Sherlocka Holmesa”, który sam sobie rąk nie brudził, ale był geniuszem zbrodni. Miał gotowe scenariusze i sprzedawał swoje “patenty” różnym pomniejszym przestępcom.

Żeby oszukać przewoźnika, potrzebny jest laptop i dostęp do giełdy. Jednak żeby ukraść ciężarówkę z towarem, trzeba mieć większy kapitał i infrastrukturę, żeby ten skradziony towar przechować. Czy nie dziwi Pana sposób organizowania takich akcji?

Tak, zwłaszcza, że czasami mówimy o specjalistycznym sposobie przechowywania. W ostatnich latach skradziono sporo mrożonej żywności. Fakt, że giną towary, które nie mają numeru seryjnego albo są łatwe do upłynnienia, nikogo nie dziwi, ale liczba kradzieży mrożonek mocno zaskakuje. Sądzę, że w tym przypadku działa jedna grupa, która regularnie wraca pod postacią nowej, przejętej przez podstawionych ludzi firmy. Oczywiście skala tego nie jest duża, to pojedyncze zdarzenia na przestrzeni roku i przy kilkudziesięciu tysiącach firm na platformie, jednak są to zdarzenia wyjątkowo bolesne, jeśli chodzi o wartość łączną skradzionych ładunków.

Mrożone ryby to towar dość nietypowy.

Też jesteśmy zaskoczeni, bo to pokazuje, że ludzie coraz lepiej się przygotowują do kradzieży. W końcu te mrożonki trzeba gdzieś trzymać, i to w odpowiedniej temperaturze. Oczywiście najbardziej popularne ładunki wśród złodziei to nadal żywność, której nie trzeba przechowywać w specjalnych warunkach, na przykład słodycze, następnie metale (miedź i aluminium), panele fotowoltaiczne, różnego rodzaju elektronika i artykuły chemiczne, takie jak nawozy czy chemia gospodarcza.

Z Pana słów wynika, że większość oszustw na giełdach to podszywanie się pod istniejące firmy i przejmowanie spółek. Są jakieś inne mechanizmy?

Kilka lat temu pojawiła się przedziwna grupa – złodzieje busiarze. Zaczęły ginąć mało wartościowe towary w niewielkich ilościach, np. palety, opakowania tekturowe, plastikowe meble ogrodowe. Przez lata byliśmy przekonani, że kradną tylko firmy operujące dużymi ciężarówkami. Tymczasem dane z ubiegłego roku wykazały, że liczba kradzieży dokonana przez busiarzy i liczba przejęć firm ciężarowych była identyczna – dosłownie po kilka przypadków rocznie. Różnią się tylko skalą, którą można liczyć na dwa sposoby. Po pierwsze, liczba poszkodowanych z jednego zdarzenia. Przejęta spółka z ciężarówkami może jednocześnie okraść kilkanaście firm. W przypadku busiarzy jest to jeden pojazd i najczęściej jedna poszkodowana osoba. Po drugie wartość ładunków, tu różnice są kolosalne.

Jak to się odbywa w praktyce? Ktoś kupuje działającą firmę transportową, przez jakiś czas funkcjonuje normalnie, usypia czujność ofiar, potem bierze kilka dużych zleceń i znika? Wraz z całym taborem?

Dokładnie tak. Znika wszystko. Najczęściej mamy możliwość skontaktowania się z byłym właścicielem spółki, który wysyła nam wszystkie dokumenty potwierdzające sprzedaż. Dotyczy to oczywiście małych firm z niewielkim taborem.

Jak można się przed tym ochronić?

Inicjujemy wewnętrzny projekt, który pomoże nam znaleźć wspólne punkty zaczepienia w zachowaniach tych firm na platformie, a po zdefiniowaniu określonych aktywności, które “nie pasują” do tego co firma robiła wcześniej lub powinna robić, będziemy mieli szansę zareagować wcześniej. Wdrożenie takich rozwiązań wymaga jednak trochę czasu.

Warto zwrócić uwagę na to, że w przypadku oszustw dokonanych przez przejęte firmy, często niewiele można zrobić. Kładziemy nacisk przede wszystkim na weryfikację klienta – sprawdzamy status działalności, staż, branżę. W razie wątpliwości żądamy udokumentowanych referencji, potwierdzających doświadczenie i rzetelność podmiotu. Sprawdzamy też potencjalne powiązania z firmami, które już kiedyś mogły z różnych powodów utracić dostęp do platformy. Jedyne, czego nie możemy zweryfikować, to intencji. Jak wspomniałem przed chwilą, stale tworzymy i rozwijamy narzędzia, które wspomagają monitoring rzeczywistej aktywności na platformie.

Niewątpliwie spedytorzy i zleceniodawcy muszą mieć własne procedury bezpieczeństwa i system weryfikacji kontrahentów, choćby z zakresu ubezpieczenia OC przewoźnika. Warto też zwracać uwagę na przykład na jakiekolwiek zmiany w sposobie komunikacji partnerów. Oczywiście nie można też przesadzać, w końcu nie każda przejęta firma jest kupowana przez oszustów.

A jak wygląda kwestia odpowiedzialności i odszkodowań za zaginięcia ładunków?

Z informacji, które zbieramy od spedytorów wynika, że kwestia odpowiedzialności stanowi problem dla obu stron. Klienci sygnalizują, że towarzystwa ubezpieczeniowe w obliczu konieczności wypłaty wysokiego odszkodowania starają się udowodnić firmom spedycyjnym brak staranności w wyborze kontrahenta do realizacji przewozu. Spedycje mają duży problem, zwłaszcza w przypadku większych kradzieży, żeby odzyskać należności i nie stracić płynności finansowej. 

Poszkodowani to często firmy z wieloletnim doświadczeniem, świadomi zagrożeń i posiadający wewnętrzne procedury i zasady weryfikacji. 

Oczywiście nie godzimy się na to. Jesteśmy na etapie definiowania miejsc w systemie Trans.eu, gdzie można zaobserwować podejrzane zachowania oszustów. Choć przypadki kradzieży w skali roku można zliczyć na palcach, są one niewątpliwie bolesne, dlatego chcemy je zminimalizować jeszcze bardziej.

Tagi