Mowa o przepisach dotyczących punktów karnych. Przypomnijmy – w grudniu 2021 r. prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, wprowadzającą pakiet zmian dotyczących ruchu drogowego. Wprowadziła ona wyższe mandaty za niektóre wykroczenia oraz rentę dla najbliższych osoby, która zginęła w wypadku drogowym.
Ustawa wprowadziła również przepisy, zgodnie z którymi punkty karne za wykroczenia drogowe zerowały się dopiero po dwóch latach.
Przepisy weszły w życie w 2022 r. Tymczasem niecały rok później, posłowie rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość postanowili wrócić do sprawy.
Kierowcy się ucieszą
Przy okazji toczących się prac nad kolejnym projektem ustawy wprowadzajacej zmiany w Prawie o ruchu drogowym, przed Komisją Infrastruktury przedstawiona została poprawka dotycząca punktów karnych i ich redukcji. Sprawozdawcą jest Jerzy Polaczek z klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, a więc z rządzącej partii, która zaostrzała przepisy dotyczące punktów karnych.
Tymczasem najnowsze propozycje znacznie je łagodzą. Przede wszystkim punkty karne nie będą już usuwane po dwóch latach, ale po roku. A więc tak, jak to było wcześniej.
Ponadto kierowca będzie mógł, nie częściej niż raz na 6 miesięcy, uczestniczyć na własny koszt w szkoleniu, dzięki któremu będzie mógł zredukować liczbę punktów karnych otrzymanych za naruszenie przepisów ruchu drogowego. W takim szkoleniu trzeba będzie uczestniczyć osobiście, a więc niemożliwe będzie korzystanie ze “środków porozumiewania się na odległość” – czytamy w sprawozdaniu komisji.
Szkolenie będzie organizowane przez wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Nie będą w nim mogli uczestniczyć kierowcy młodzi, czyli mający prawo jazdy krócej niż od roku.
Po przejściu szkolenia, z puli punktów karnych odejmowanych będzie 6 najstarszych.
Nie odejmuje się punktów przypisanych naruszeniu, za które nałożono w drodze mandatu karnego grzywnę (…), jeżeli do dnia przedstawienia zaświadczenia nie została ona uiszczona” – dodają autorzy sprawozdania.
Komisja Infrastruktury przyjęła wspomniane poprawki. Media oceniają, że zaproponowane zmiany mają szansę zostać przegłosowane w Sejmie, skoro ich autorem jest przedstawiciel partii rządzącej.