Kontenery od św. Mikołaja mogą nie dotrzeć na święta. Winne zatory w portach i astronomiczne podwyżki frachtów

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Indeksy stawek za przewóz kontenerów rosną jak na drożdżach, a statki stoją w tygodniowych kolejkach do rozładunku. Czy przed świętami możemy mieć problemy z obdarowaniem najbliższych?

Shanghai Containerized Freight Index (SCFI), badający stawki frachtu z Szanghaju do głównych portów świata, osiągnął 20 listopada poziom 1938,32 punktów. Od początku bieżącego roku wzrósł blisko dwukrotnie. Tylko w zeszłym tygodniu indeks podskoczył o 80 punktów. Dość powiedzieć, że jeszcze w połowie roku wskaźnik wynosił 1022 pkt i właśnie odbudował się po zimowo-wiosennych spadkach, gdy zjechał nawet poniżej poziomu 900 pkt. Ostatnie trzy miesiące to jednak dramatyczny wzrost indeksu, który osiągnął wręcz szaleńcze tempo w ciągu minionych czterech tygodni. Ledwie miesiąc temu odczyt SCFI wynosił 1449 pkt – co i tak było zdecydowanie najwyższym poziomem w ciągu ostatnich czterech lat.

Stawki między Szanghajem i portami europejskimi (w tym Gdańskiem) były w ostatnim tygodniu jednymi z szybciej rosnących na świecie. Wartość indeksu dla destynacji europejskich podskoczyła o 137 pkt do poziomu 1644. Wzrost ten był bardziej dynamiczny niż średnia dla całkowitego indeksu SCFI.

Wzrost wskaźnika Shanghai Containerized Freigh Index (SCFI) w latach 2019-2020

Żródło: Shanghai Shipping Exchange

Wzrost stawek potwierdza też inny indeks dotyczący transportu kontenerów World Container Index (WCI), który w zeszłym tygodniu osiągnął poziom 2834 dolarów, podczas gdy na początku roku oscylował jeszcze w przedziale 1700-1800 dol.

Są dwie główne przyczyny, trwającego już trzeci miesiąc, wzrostu. Po pierwsze, złożyły się na to znaczne opóźnienia w dostawie towarów na wiosnę. Spowodowane to było najpierw odizolowaniem się Chin od świata, po czym nastąpił lockdown w większości państw europejskich. Gdy wreszcie gospodarki zaczęły się otwierać, do problemu zaległych transportów doszedł dodatkowo post-lockdownowy popyt. Spowodowało to utrudnienia w dostępie do kontenerów, co z kolei doprowadziło do wzrostu stawek. Obecne zaś szalone przyspieszenie wzrostu indeksu jest nałożeniem się na, i tak już skomplikowaną sytuację, tradycyjnego przedświątecznego popytu.

W Wielkiej Brytanii do powyższych problemów dochodzi jeszcze niepewność związana z Brexitem i tym co będzie się działo po 1 stycznia. Wielu spedytorów i przewoźników chce zdążyć z dostawami przed tym terminem, co jeszcze dodatkowo zapycha i tak już zatłoczone porty. Logistycy skarżą się, iż stawki za importowane cargo wzrosły nawet o 200-300 proc. w ciągu br.

Na początku roku stawka za kontener wynosiła między 1500 a 1800 dolarów, dzisiaj jest to już między nawet 6000 a 8000 dolarów” – powiedział na łamach portalu cips.org, Mike Bowden, szef marketingu firmy logistycznej Cory Brothers.

W Wielkiej Brytanii kolejki stoją do londyńskiego portu Gateway, do portów w Southamption, Felixstowe (największy port w Wielkiej Brytanii, przez który przechodzi ok. 40 proc. importu i eksportu kraju), a także pobliskie porty na kontynencie europejskim w Rotterdamie i Antwerpii. Istnieją obawy, że wszystkich oczekujących statków nie da się rozładować w bieżącym roku i problem nie zniknie zbyt szybko.

BBC podaje przykład wydawnictwa Idesline, które od końca października czeka na rozładunek transportu z 4 tys. książek w porcie Felixstowe.

Już we wrześniu Krzysztof Wieczorek, business project manager w Astra SA, przewidywał na łamach Trans.INFO, iż „należy się liczyć zarówno z kłopotami z terminowymi dostawami towarów i surowców z Chin w ostatnim kwartale 2020, jak i ze wzrostem kosztów transportu – i to nawet przy założeniu, że nawroty epidemii nie wywołają kolejnych perturbacji.” Ekspert podkreślał także, że święta Bożego Narodzenia – tradycyjny czas żniw dla e-commerce i handlu – mogą się okazać wyjątkowym wyzwaniem, z problemem dostępności towarów na sklepowych półkach w grudniu, oraz ze względu na ich ceny.

Firmy spedycyjne nie mają w tym momencie za dużej możliwości manewru. Transport lotniczy praktycznie nie istnieje, od kiedy zamarł ruch pasażerski, który zabierał też na pokład znaczną część lotniczego cargo. Pozostaje przesiadka na teoretycznie szybszy transport koleją z Chin. Teoretycznie, bo wzrost popytu na takie przewozy już skutkuje zatorami na niektórych granicach między państwami na Nowym Jedwabnym Szlaku. Nie mówiąc o tym, że operatorzy kolejowi nie przepuszczą zapewne okazji by też podnieść ceny i zarobić na przedświątecznym boomie.

Czarny scenariusz spełnia się na naszych oczach. Bardzo możliwe, że nie wszystkie życzenia z listów do św. Mikołaja zostaną w tym roku spełnione.

Fot. Pixabay/dassel

Tagi