Fot. Michał Pakulniewicz

Niemiec wymyślił, Polak zarobił. Dlaczego to nasz kraj został królestwem automatów paczkowych? 

Polska automatami paczkowymi stoi. Mało kto jednak wie, że Niemcy wymyślili podobne skrzynki na przesyłki już ponad 20 lat temu. Jak to się stało, że to nasz kraj stał się ich królestwem, propagatorem i europejskim liderem?

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Według najnowszego raportu Last Mile Experts „Out of Home Delivery in Europe” w 2022 r. w Polsce znajdowało się 28,8 tys. automatów paczkowych, podczas gdy w Niemczech – zaledwie 13,45 tys.

„To interesujące, że Niemcy, które mają automaty paczkowe najdłużej ze wszystkich, pod względem ich liczby i pokrycia kraju w relacji do obszaru i populacji znajdują się wyraźnie za Polską, pomimo posiadania silniejszej gospodarki” – skomentował w rozmowie z Trans.Info Marek Różycki, managing partner w Last Mile Experts.

Jest to tym bardziej zaskakujące jeśli weźmie się pod uwagę, że Deutsche Post DHL wymyśliło automat paczkowy „Packstation” już na początku lat 2000, czyli zanim na polskim rynku pojawiły się paczkomaty. Dziś automaty paczkowe wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu, a najbardziej kojarzony z nimi InPost rozbudowuje sieć skrzynek w kilku krajach Europy.

Jak tłumaczy nam Gary Winter, wiceprezes Global Strategic Initiatives for Parcel Locker Solutions w Quadient, powód, dla którego automaty paczkowe nie przyjęły się w Niemczech w takim stopniu, jak w Polsce, jest prosty.

W dalszej części artykułu przeczytasz:

  • co ogranicza rozwój automatów paczkowych w Niemczech
  • jak wygląda niemiecki rynek automatów paczkowych
  • co mogą zrobić mniejsi gracze aby rzucić wyzwanie DHL Deutsche Post

„Kiedy Deutsche Post DHL i Keba wynalazły skrzynki na małe przesyłki, ukryły je w świecie patentów. DHL ma dość szerokie portfolio różnego rodzaju patentów z tej dziedziny, które są chronione przed konkurencją. W efekcie mamy dużą sieć zarządzaną przez DHL i bardzo małą aktywność innych podmiotów” – tłumaczy Gary Winter.

Ponadto ekspert uważa, iż ze względu na rozbudowaną biurokrację Niemcy wcale nie są łatwym rynkiem. Dodaje jednak, że wiele z patentów wygasa, co z czasem przekłada się na wzmożoną aktywność w segmencie automatów paczkowych w Niemczech.

Nasuwa się więc pytanie: Czy Niemcy pójdą śladem Polski, gdzie mamy dominującego gracza, za którym poszli inni, rozbudowując swoje własne sieci skrzynek na przesyłki?

Polska, podobnie jak Niemcy, ma wyraźnego lidera rynku jakim niewątpliwie jest InPost. Ma on już w naszym kraju kilku istotnych konkurentów z coraz bardziej zauważalnymi sieciami automatów paczkowych – jak Orlen Paczka, Allegro, DHL czy DPD.

Firmy te rzucają wyzwanie gigantowi w pojedynkę. Wielu ekspertów twierdzi jednak, iż współpracując i dzieląc się zasobami automatów paczkowych, gracze ci mogliby skuteczniej konkurować z InPostem.

Kluczowa współpraca

Gary Winter podkreśla, że w Niemczech 4-5 kolejnych po Deutsche Post DHL graczy rynkowych ma łącznie podobnych rozmiarów sieć, jak sam lider. Marek Różycki twierdzi, że ktokolwiek będzie tam chciał rzucić wyzwanie niemieckiej poczcie w dziedzinie „lockerów”, będzie musiał współpracować z pozostałymi graczami na rynku.

„Podstawowym pytaniem odnośnie rynku niemieckiego jest – czy gracze potrafią spojrzeć na rynek, zapomnieć o dumie i uświadomić sobie, że jedynym sposobem na konkurowanie z Deutsche Post to wspólny front. Deutsche Post ma około 10-12 tys. automatów obecnie. Zapewne priorytetem firmy będzie zwiększenie tej liczby do ok. 15 tys. Jak tak się stanie to nikt, ani DPD, Hermes ani GLS, nie będzie w stanie dorównać (liderowi – przyp.red.) szybko w pojedynkę. Z drugiej strony, jeśli (te podmioty – przyp.red.) zewrą szyki, jest taka szansa” – powiedział Marek Różycki.

Ostatnio na rynku niemieckim pojawił się kolejny gracz – start-up MyFlexbox. Nowicjusz korzysta z usług kurierów GLS, pozyskał ponadto 75 mln euro na rozwój swojej sieci skrzynek na przesyłki. Marek Różycki wątpi jednak, by start-up był w stanie w pojedynkę zagrozić DHL-owi, a nic nie wskazuje na razie na podjęcie przez MyFlexbox szerokiej współpracy z innymi mniejszymi graczami.

Punkt zaczepienia

Gary Winter dostrzega jednak detal, który może być bardzo pomocny w zbliżeniu się do siebie mniejszych graczy. Podkreśla, że kilku operatorów ma ten sam format etykiety do zwrotów i podobny zestaw numerów do śledzenia zwrotów.

Oznacza to, że klient może nakleić etykietę zwrotu na swoją przesyłkę i przekazać ją do punktu jednego ze wspomnianych właścicieli automatów paczkowych.

„Nie spotkałem się jeszcze z żadnym rynkiem, w którym byłoby to możliwe i jest to dla mnie fascynujące. To może sugerować, że da się coś zrobić razem” – podsumowuje Gary Winter.

Tagi